czwartek, 4 marca 2021

Świat według Wikinga #5: Królowie telewizji królami streamingu

 


Witajcie w kolejnym "odcinku"! To musiało nastąpić, nie było opcji, bym tego nie zrobił. Otwieram konto na Patronite, a Wy będziecie wpłacać mi pieniądze. Po minimum 10 ziko. Nic nie oferuję w zamian. No dobra, słaby suchar, bo nie mam takiego zamiaru, ale czymś trzeba było wypełnić ten głupi wstęp. A teraz zapraszam do lektury.


Pytanie historyczne: czy wiesz kiedy narodziła się telewizja? Główne odpowiedzi jakie tu padną to zapewne: "dawno", "co mnie to obchodzi?", "czy moja kawa już wystygła?", "***** ***". Oficjalnie telewizja narodziła się w 1928 roku (pierwsza transmisja - Wiking bawi, Wiking uczy), ale nikogo to nie obchodzi. Prawdziwa telewizja narodziła się dopiero 75 lat później (jeśli nie zdaliście matury z matmy, był to rok 2003), kiedy BBC wyemitowała pierwszy, pełnoprawny odcinek programu "Top Gear". Dlaczego pełnoprawny? Przecież "Top Gear" pojawiał się w BBC już wcześniej (debiut w 1977 roku - Wiking znów bawi i uczy). Ale dopiero w 2003 doszło do zjednoczenia Trójcy, która na zawsze odmieniła oblicze telewizji. I streamingu.

Jeremy Clarkson, Richard Hammond i James May. Trzech facetów, których nazwisk chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Nawet, jeśli nie interesujesz się motoryzacją, to bankowo tych ziomków kojarzysz. Chyba śmiało można stwierdzić, że to jedni z najbardziej rozpoznawalnych ludzi na świecie. Jak nie najbardziej rozpoznawalni. Kocha się ich od Bieguna do Bieguna, od Wielkiej Brytanii po Kiribati (dlaczego akurat Kiribati? Bo ma śmieszną nazwę). Tych trzech panów spowodowało, że motoryzacja przestała być tematem na długie i głupie dyskusje ludzi, którzy twierdzą, że się na tym znają i mogliby gadać o wycieraczkach w Nissanie Qashqai przez osiemdziesiąt godzin. Clarkson, May i Hammond spowodowali, że w programie motoryzacyjnym, to nie motoryzacja stała się głównym tematem.

Serio, kto oglądał "Top Gear" czy teraz "Grand Tour" dla samochodów? No błagam. Każdy, kto kocha te programy odpalał je dla Clarksona, Hammonda i Maya, by móc wybuchnąć śmiechem co, średnio, trzy sekundy. Magia tych panów polega na tym, że mogliby opowiadać o rodzajach gleb w Mongolii, a miliony ludzi i tak by to oglądały. W BBC odkryto prawdziwe perły: trzech ludzi, którzy osobno są zajebiści, ale razem tworzą trio, które osiąga absolutną doskonałość. Clarkson, Hammond i May to odpowiednicy Człowieka Witruwiańskiego, tylko, że są jeszcze bardziej perfekcyjni.

Trzy różne osobowości, trzech różnych facetów, trzy różne podejścia do świata. Wydawać by się mogło, że stworzy to mieszankę, która wybuchnie, a skutki wybuchu będą tak potężne, że współpraca szybko się zakończy. Tak się nie stało - te trzy osobowości idealnie się uzupełniły tworząc trio, bez którego nie można sobie wyobrazić świata. Gdyby Clarkson, Hammond i May się nie spotkali, Ziemia przestałaby istnieć, eksplodowałaby. Bez tej trójki nie byłoby sensu posiadać telewizji, a teraz platform streamingowych. Bez tej trójki każdy z nas byłby smutnym, szarym człowiekiem, który nie ma co ze sobą robić.

Humor, jaki prezentują Clarkson, Hammond i May jest humorem uniwersalnym. Nie jest istotnym, czy mieszkasz w Wielkiej Brytanii, Polsce, czy w Nepalu - żarty, jakie serwuje nam Trójca rozbawią każdego. No może prócz turboekologów i innych kast wyśmiewanych przez prowadzących. "Top Gear" czy "Grand Tour" nie dotyczy polityczna poprawność. Clarkson chce wyśmiać ekologów? Robi to. Hammond chce wyśmiać Maya za poglądy lewicowe? Robi to. May chce cisnąć Clarksona, że jest idiotą? Robi to. Wyraziste poglądy na świat tej trójki mogą zirytować ludzi z kijami w zadach i mocno to robią. Znajdują się już nawet tacy, którzy twierdzą, że Trójka to boomerzy, którzy powinni zniknąć z ekranów, bo przecież nie można sobie żartować z poważnych tematów. Tylko, że świat nie chce by znikali. Świat ich kocha. A to, że grupa millenialsów ma focha, że Clarkson żartuje sobie z zagadnień klimatycznych? Cóż, ich problem, że kij w zadzie zbyt mocno uciska (taki kij w zadzie musi być cholernie niewygodny). Zawsze znajdzie się grupa frustratów, którzy muszą być "w kontrze".

Owszem, sam mam poglądy bardziej lewicowe niż prawicowe (ale to już wiecie), ale nigdy nawet nie pomyślałem, by przestać oglądać "Top Gear" czy "Grand Tour". Sam widzę absurdy, które piętnują prowadzący, sam widzę, jak głupio skonstruowany jest ten świat. I tak samo mają ludzie z całej planety, którzy namiętnie programy tej Trójki oglądają. Nie jest istotnym, czy jesteś katotalibem, czy ekstremistą-weganinem - jeśli masz dystans do siebie, swoich poglądów i do tego, co dzieje się na świecie, będziesz oglądać ich programy, bo to dzieła ROZRYWKOWE, które bawią do łez. Śmiało mogę stwierdzić, że pustkę po Monty Pythonie, wypełnili Clarkson, Hammond i May, którzy w równie absurdalnym stylu piętnują codzienne głupoty. A samochody? Te są tylko pięknym tłem dla trójki przyjaciół, którzy stali się Legendami.

Kto inny wpadłby na pomysł, by zdobyć Biegun Północny samochodem? Kto wpadłby na to, by zagrać w darta samochodami? Kto wpadłby na pomysł, by zamienić Mini w skoczka narciarskiego? Na przestrzeni tych kilkunastu lat Panowie prześcigali sami siebie w coraz ciekawszych zadaniach i wyzwaniach, za każdym razem bawiąc nas do łez. Co więcej: te programy totalnie się nie starzeją! Gdy jestem w domu rodzinnym (w swoim mieszkaniu posiadam TV, ale bez żadnego programu telewizyjnego - nie są mi potrzebne), bardzo często na BBC Brit trafiam na "Top Gear" z lat 2004-2006. I chociaż widziałem te odcinki po parę razy (a może i paręnaście), mogę oglądać je w kółko. Bawią teraz dokładnie tak samo jak dawniej! To jest magia. Technologia idzie do przodu, auta przypominają teraz od strony technicznej promy kosmiczne, a człowiek umiera ze śmiechu jak naście lat temu Clarkson cisnął bekę z Priusa (zasłużenie). Te programy się nie starzeją. Tak samo będzie z "Grand Tour" za kilkanaście lat. Będzie bawił tak samo mocno, jak teraz.

No właśnie, "Grand Tour". Gdy w 2015 roku BBC usunęło Clarksona z "Top Gear", wszyscy byliśmy pewnie dwóch rzeczy: że Hammond i May go nie zdradzą (otrzymali oferty dalszej pracy w "Top Gear", ale wstawili się za przyjacielem i też odeszli z BBC) i że zacznie się potężna bitwa o to, kto "wykupi" tę trójkę. Najkorzystniejszą ofertę przedstawił Amazon i dzięki temu Panowie trafili do streamingu. Odchodzili jako królowie i legendy telewizji, zatem nikogo nie zdziwiło, że stali się i legendami streamingu. "Grand Tour" to przecież właśnie to, za co ich pokochaliśmy. Genialni prowadzący, masa humoru i fenomenalna chemia panująca między Trójcą.

"Top Gear" aktualnie dogorywa. BBC było pewne, że Clarksona, Maya i Hammonda można zastąpić. Nic bardziej mylnego. Żaden Chris Harris czy inny "Przyjaciel" nie są w stanie zbliżyć się, nawet w minimalnym stopniu, do tego, co stworzyła Trójca. Podejrzewam, że nawet krawaciarze z BBC, w końcu to dostrzegą. Świat nie kocha marki "Top Gear", świat kocha Jamesa, Jeremy'iego i Richarda. Dlatego umarł król ("Top Gear"), niech żyje król ("Grand Tour"). Nie o nazwy tu chodzi. Tu chodzi o ludzi. A jak już wiemy nie ma Bogów nad Clarksona, Hammonda i Maya. Zajebiście jest żyć w czasach, gdy możemy obcować z ich geniuszem. I oby tak pozostało jak najdłużej!

P.S. Oprócz fenomenalnego "Grand Tour", polecam Wam na Amazonie program "James May: Nasz człowiek w Japonii". Prawdziwa petarda, prawdziwe arcydzieło!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz