Pandemia trwa, niestety, w najlepsze, nic nie wskazuje na jej szybkie wygaszenie, zatem #homeoffice i siedzenie w domach jeszcze trochę potrwa. Szczęściarze, w tym ja, jeszcze pare filmów w marcu w kinie obejrzeć zdążyli, jednak po ich zamknięciu musieliśmy przerzucić się na platformy streamingowe. Stąd podsumowanie zeszłego miesiąca będzie inne od pozostałych. Tym razem, sam, przygotowałem dla Was krótkie recki paru filmów, które warto obejrzeć oraz jednego, który omijać wręcz trzeba. Jak wyglądać będzie podsumowanie kwietnia? Szczerze? Nie mam pojęcia... Ale, na razie, prezentuję Wam krótkie podsumowanko marca.
Top miesiąca:
5. "Śledztwo Spensera"
Według mnie to idealna produkcja na
odmóżdżenie. Jest zabawnie (choć często sucharzyście), jest akcja, jest
rozpierducha. Wahlberg z Bergiem, ponownie, dostarczają nam film, który wciąga
od pierwszych minut i który ogląda się bez bólu głowy. „Śledztwo Spensera” nie
jest kinem odkrywczym, atakuje nas schematami, ale frajda jaka za tym idzie
jest ogromna. Świetni aktorzy, fajna muzyka, dużo akcji – więcej, po ciężkim
dniu pracy, nie potrzeba. Zabawa na bardzo wysokim poziomie! Ocena: 8/10. Film dostępny na Netflixie.
4. "Naprzód"
Filmy Pixara poniżej pewnego poziomu
nigdy nie schodzą, a że jest to poziom wysoki, chyba nikogo przekonywać nie
muszę. „Naprzód” to kolejna, świetna produkcja tej wytwórni. Jest sporo do
śmiechu, jest sporo do przemyśleń, a na koniec, spora część z Was, uroni łezkę.
Bawiłem się kapitalnie i z ogromną przyjemnością, do tej animacji, jeszcze
nieraz, wrócę. Ocena: 8/10. Film widziałem w kinie, na ten moment nie trafił jeszcze do polskiego streamingu.
3. "W lesie dziś nie zaśnie nikt"
Ten film podzielił widzów, co mnie
trochę dziwi. Bartosz M. Kowalski postanowił zrealizować polski slasher,
osadzony w polskich realiach, umieszczając tu jakże polskich bohaterów.
Reżyser, co chwilę, puszcza tu do widzów "oczko", kapitalnie bawi się schematami
gatunku, dorzuca masę kozacko zabawnych scen. Fakt, trafiają się tu
niedociągnięcia, jednak, według mnie, praktycznie w ogóle nie wpływają na
odbiór całości. „W lesie dziś nie zaśnie
nikt” oglądało mi się wspaniale, wyłapywanie „smaczków” sprawiło mi wiele
frajdy, a Julia Wieniawa, której zbytnio nie trawię, bardzo fajnie sprawdziła
się w swojej roli (szok!). Film Kowalskiego to bardzo udany eksperyment, jak na
kraj, gdzie (głównie) realizuje się albo żenujące komedie albo dołujące produkcje, po
których człowiek ma tylko ochotę na rozmyślanie o świecie. Trzymam kciuki, by powstawało u nas więcej tak "innych" obrazów! Ocena: 8/10. Film dostępny na Netflixie.
2. "Niewidzialny człowiek"
Filmy produkowane przez pana Bluma
są albo świetne albo fatalne – nie ma jakiegoś balansu. W tym przypadku mamy
jednak do czynienia z filmem z wysokiej półki! Fakt, trailer zdradził wiele,
jednak, mimo wszystko, seans trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej
minuty. „Niewidzialny człowiek” nie zawiera jumpscare’ów, tu napięcie buduje
cholernie, ale to cholernie, gęsta atmosfera, która naprawdę potrafi spowodować
u nas „gęsią skórkę”. Dzięki temu oraz poprzez niesamowitą ścieżkę dźwiękową
film Whannella mocno wyróżnia się na tle, w większości przeciętnych, w tych
czasach horrorów. No i nie zapominajmy o charyzmatycznej Elisabeth Moss, która
w tym film jest absolutnie kapitalna! Ocena: 8/10. Film widziałem w kinie, na ten moment nie trafił jeszcze do polskiego streamingu.
1. "Sala Samobójców: Hejter"
Jan Komasa, ponownie, dostarcza nam
film na najwyższym poziomie. Scenariusz „Hejtera” jest mocny, brutalny i, bez
spoilera, mocno wyprzedził wydarzenia, które miały miejsce w Polsce. To kino,
które wciąga, angażuje, finalnie wbija w fotel. To trudne doświadczenie, bo
doskonale obrazuje współczesną Polskę, rządzoną przez dążących do autorytaryzmu
idiotów. Wielkim wygranym tej produkcji jest Maciej Musiałowski, który nas
hipnotyzuje, gra mistrzowsko, idealnie przekazuje emocje swojego bohatera.
„Hejter” to kino, które należy znać. To też kino, z którego Polacy powinni
wyciągnąć wnioski… Choć znając większość rodaków, wnioski wciągnięte nie
zostaną, a sytuacja jeszcze bardziej się pogorszy… Ocena: 8/10. Film widziałem w kinie, jednak dostępny jest już na platformie VOD.pl oraz w NC+GO.
Gniot miesiąca:
"Ultras"
Ilość filmowego szrotu produkowanego
przez Netflixa aż przeraża. Tu, mamy jednak do czynienia, ze szrotem
najgorszego sortu. Nic tu nie trzyma się kupy, wszystko tu jest śmieciowe.
Począwszy od fatalnego scenariusza na fatalnych aktorzynach kończąc. To
produkcja godna Napoli (choć nazwa tego klubu oficjalnie tu nie pada) –
śmieciowy klub, śmieciowy film. #ForzaJuve Ocena: brak skali, ale oficjalnie musi być 1/10. "Film" dostępny na Netflixie.
W tym miesiącu to by było na tyle :) Co przyniesie przyszłość? Zobaczymy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz