Podsumowanie lutego przygotowali dla Was:
- Magda - NIECO INNA PANNA M.
- Monika - IN LOVE WITH MOVIE
- Michał - aaa, to ja.
Trio M nie było uzgadniane, tak wyszło :D Uspokajając, jeśli się martwicie: reszta z nas też jest zdrowa :)
"365 dni"
Magda: Pominę już fakt, że jest to film zły, bo pewnie nikt się nie spodziewał arcydzieła. Jest to jednak przy okazji film, który wkurzył mnie tak jak żaden inny. Przeczytałam tę książkę tylko po to, żeby wiedzieć na co się nastawić jeśli chodzi o film. Okazuje się jednak, że Lipińska chyba stwierdziła, że teraz tę książkę napisałaby zupełnie inaczej i zmieniła w filmie wszystko poza podstawowym zarysem fabuły. Jak ktoś jest fanem książki to raczej będzie rozczarowany.
Michał: O tym, że film ten będzie idiotyczny, chyba nikogo nie trzeba było przekonywać. Nie, dobra, cofam - patrząc po hajpie na książkę, do niektórych to wciąż nie dotarło (i zapewne już nie dotrze) Bo, jak niby, film o typie, co to porywa typiarę i daje jej rok na zakochanie się w nim może być mądry? No, więc się sekszą na różne sposoby, w tle mamy pseudogangsta wątki, ale i ładne krajobrazy i głośną muzykę, która zagłusza nasze myśli, byśmy nie rozkminiali, w trakcie seansu, zbyt mocno nad kretynizmami scenariuszowymi. Przyznam się, szczerze, że przy paru scenach aż popłakałem się ze śmiechu – choćby, legendarne już, „Gdzie idziesz?”, które to pytanie do Laury kieruje Massimo (problem jest taki, że… bohaterka jest na jachcie i zbliża się ku dziobowi - to gdzie kurna ona miała iść?!). Miałem turbobekę również przy scenach z Bronisławem Wrocławskim, który gra włoskiego (tak, włoskiego) mafioza! WTF?! Wszystko zaorał jednak Tomasz Stockinger, którego scena trwa trzy sekundy i wypowiada w niej jedno zdanie – heheszek. „365 dni” to nie film, to stan umysłu. Obejrzałem na trzeźwo i przetrwałem. Możecie mi wierzyć, bo jak wiecie, oglądałem grube tysiące filmów, ale w ciągu ostatnich 365 dni, w samych kinach, widziałem w kij dużo, o wiele gorszych produkcji.
Monika: Jedną z nielicznych ekranizacji czterokrotnie lepsza niż książka (ta miała u mnie 1/10). Widać, że budżet był wysoki, chciało się lecieć do Włoch i zrobić tam piękne zdjęcia. Morrone udało się również stworzyć ciekawszą niż w powieści postać. Mocno wydaje mi się, że Białowąs i Lipińska nieustannie walczyły ze sobą na planie i w końcu ta pierwsza ustawiła status na fejsie "Netflix&Chill" i z niego zeszła. Niestety widać, że Lipińska miała bardzo dużo do powiedzenia. Nie wiem czy wiecie, ale Sieklucka została wybrana do filmu ze względu na to, że na jednym że zdjęć przypominała Blance ją samą. No i nie była to dobra decyzja, jedna z wielu.
"Ptaki Nocy"
Magda: Harley Quinn jak zwykle dostarczyła samych pozytywnych emocji. Margot Robbie w swojej roli wymiata. Do tego pozostałe bohaterki też dają radę. W ogóle świetne podejście do walczących kobiet - scena z gumką do włosów wymiata :D
Michał: Jak najkrócej podsumować to dzieło?
„Długi zieeeeeeeeeeeeeeeeew i trochę akcji”. Tak naprawdę, przez około ¾
produkcji, nic się w tym filmie nie dzieje. Nudna scena goni nudną scenę, nudna
akcja goni nudną akcję, generalnie idzie zasnąć. Cóż, gdyby nie Margot Robbie,
która w roli Harley jest, po prostu, wybitna, nie wykluczam, iż opuściłbym
kino. Pamiętacie zapewnienia o kategorii „R”? No, właśnie, ja w trakcie seansu
o tym prawie zapomniałem, bo są tu ze dwie sceny, które, lekko, ocierają się o
tę kategorię, reszta to już najsłabsze PG13. Prócz Robbie nic w tym filmie nie
porywa. No, może, od biedy końcowe sceny akcji… które i tak nie są niczym
wspaniałym. Kompletnie nie rozumiem zachwytów nad tą produkcją – o jej,
skandalicznie, przeciętnym poziomie niech świadczy nawet fakt, iż kapitalny
aktor, jakim jest Ewan McGregor, nic w tym filmie nie pokazuje… Kolejna porażka
DC.
Monika: Nie przekonuje mnie ten film. Najciekawsza akcja zaczyna się, gdy panie łączą siły, a to dzieje się dopiero pod koniec. Niektóre momenty są mocno naciągane. Z jednej strony Margot bardzo ratuje produkcję, z drugiej ma się żal do twórców, że nie wykorzystali w pełni jej talentów.
Monika: Nie przekonuje mnie ten film. Najciekawsza akcja zaczyna się, gdy panie łączą siły, a to dzieje się dopiero pod koniec. Niektóre momenty są mocno naciągane. Z jednej strony Margot bardzo ratuje produkcję, z drugiej ma się żal do twórców, że nie wykorzystali w pełni jej talentów.
"Kłamstewko"
Magda: Po wszystkich opiniach o tym filmie wyszłam z niego zawiedziona. Nie jest to nic odkrywczego - ot taka sobie obyczajówka. Ludzie chyba tak szaleją na jego punkcie jedynie z powodu historii. Na wielki plus Akwafina.
Michał: Totalnie nie jestem fanem kina
azjatyckiego. No nie, nie, nie. Ale czasem zdarzają się wyjątki, które nawet
mnie, są w stanie do siebie przekonać. Dokładnie tym jest „Kłamstewko”. To
piękna, słodko-gorzka, opowieść o rodzinie i miłości. To historia, która
jednocześnie potrafi rozbawić do łez, jak i mocno poruszyć. Niby, zbyt wiele,
odkrywczych wątków tu nie znajdziemy, jednak dialogi, aktorzy i ścieżka
dźwiękowa robią tu taką robotę, że autentycznie doceniamy to wspaniałe kino.
P.S. Awkwafina jest tu niesamowita, trzymam kciuki za jej dalszą karierę
aktorką!
"Gang Zwierzaków"
Magda: Tak słabej animacji już dawno nie widziałam. Postaci są słabo "narysowane", historia jest taka sobie, a żarty słabe. Raczej nie polecam nikomu, bo to jedynie zmarnowany czas.
"Dżentelmeni"
Magda: Najlepszy film lutego, jeden z najlepszych filmów tego roku. Guy Richie powraca w wielkim stylu. Historia genialna, montaż genialny, aktorsko genialnie. Nie ma co się zastanawiać tylko oglądać.
Michał: Brytyjski król kina gangsterskiego
powrócił i to powrócił w wielkim stylu! Guy Ritchie, jak zawsze, bawi się
fabułą, komplikuje akcje, bawi się z widzami, by finalnie zaprezentować takie
rozwiązanie, że szczęki opadają! Masa humoru, masa zwrotów akcji, masa
genialnych scen, masa genialnej muzyki – „Dżentelmeni” to kino z najwyższej półki. A jeśli dodamy do
tego WYBITNE kreacje aktorskie (duet Grant-Hunnam to mistrzostwo świata), to
już wiecie: oto jeden z kandydatów do miana „filmu roku”!
Monika: Rzadko spotyka się film całkiem przegadany i tak dobry! Absolutnie cudowne kreacje aktorskie, genialny humor i zwroty akcji. Przy tych 4 "popisach" polskich twórców w lutym, ten jest jak zachłyśnięcie się świeżym powietrzem.
Monika: Rzadko spotyka się film całkiem przegadany i tak dobry! Absolutnie cudowne kreacje aktorskie, genialny humor i zwroty akcji. Przy tych 4 "popisach" polskich twórców w lutym, ten jest jak zachłyśnięcie się świeżym powietrzem.
"Zenek"
Magda: Najlepszy polski film miesiąca. Jednak nadal nie jest to film dobry. Na plus jedynie Jakub Zając grający młodego Zenka. Chłopak nie dość że dobrze gra, to jeszcze świetnie naśladuje głos Martyniuka zarówno podczas mówienia, jak i śpiewania. Czeczotowi niestety śpiewanie nie bardzo wychodzi. Jak się już pojawi w tv to można sobie przy niedzielnym obiedzie obejrzeć, ale do kina szkoda pieniędzy i zachodu.
Michał: Żenady nie ma, ale nie ma też nawet
niezłego kina. „Zenek” to film słaby, zrealizowany bez polotu, nastawiony na
to, by złupić sakwy fanów tego, wątpliwej jakości, pieśniarza :D Może i Zając
grający młodego Martyniuka i parę niezłych, początkowych scen dają nadzieję,
jednak finalnie otrzymujemy to, czego mogliśmy się spodziewać: coś, od czego
bolą uszy. Najgorszy jest tu jednak Krzysztof Czeczot – bezsprzecznie zgłaszam
go do przyszłorocznej edycji Węży: tak złej roli, to ze świecą szukać.
Monika: Napiszę to po raz kolejny, ale nie był to tak zły film jak się spodziewałam. Po pierwsze: jeżeli ktoś uda się na niego bo kocha disco polo, to poczuje się mocno rozczarowany. Po drugie: przy butelce wina ta produkcja może się okazać żenująco-śmieszno-urocza. Nieszkodliwy twór dla polskiej kinematografii. Warto pójść dla fryzury Frycza. Padniecie.
Monika: Napiszę to po raz kolejny, ale nie był to tak zły film jak się spodziewałam. Po pierwsze: jeżeli ktoś uda się na niego bo kocha disco polo, to poczuje się mocno rozczarowany. Po drugie: przy butelce wina ta produkcja może się okazać żenująco-śmieszno-urocza. Nieszkodliwy twór dla polskiej kinematografii. Warto pójść dla fryzury Frycza. Padniecie.
"Wyspa fantazji"
Magda: Świetny i oryginalny pomysł. Przez około połowę filmu ogląda się go naprawdę świetnie. Potem im dalej w las, tym gorzej. Trochę mam wrażenie, że scenarzyści nie wiedzieli jak ten film zakończyć bo szczególnie w zakończeniu wykorzystują naprawdę dużo złych rozwiązań. Mimo wszystko dosyć ciekawa i oryginalna propozycja horroru.
Michał: Dość! Ten film jest tak zły pod
każdym względem, że aż nie chce mi się o nim nic pisać!
"Matthias i Maxime"
Magda: Filmy Xaviera Dolana jakoś nigdy do mnie za bardzo nie przemawiały. Ten jednak mnie ujął i oczarował. Piękny film o przyjaźni, miłości, rodzinie, która nie zawsze jest idealna. Zdecydowanie warto obejrzeć.
Michał: Nie należę do fanów twórczości pana
Dolana i film ten nie spowodował, że nagle takim fanem zostałem. Ma parę
fajnych scen (siostra jest super, szkoda, że tak mało jej na ekranie), ma fajną
muzyczkę, ale z fabuły nie pamiętam już absolutnie nic. Dla mnie: kino na raz.
"Bad Boy"
Magda: Zbyt dużo się po Vedze nie spodziewałam. Sądziłam jednak, że choć jego film na pewno będzie zły, to przynajmniej nie będzie nudny. Niestety w tej kwestii też się zawiodłam. Historia mało ciekawa, a rozwinięcie jej jeszcze gorsze. Maciej Stuhr chyba zagrał najgorszą rolę w swoim życiu. Zdecydowanie nie polecam.
Michał: Oświecony przez Boga asceta Patryk
Vega powraca! I to powraca w swoim niezmiennym od lat stylu. Masa
bzdurnych scen, masa przemocy – fabuła to zlepek raz miejskich legend, a raz
autentycznych zdarzeń. To kino, które ciężko strawić, to kino wkur.iające, to
kino, którego nikomu nigdy bym nie polecił. Mały plusik dla Królikowskiego,
który w niektórych scenach jest naprawdę spoko. Cóż, Bóg, ponownie, zrobił Patryka
w kija i znów zesłał na niego scenariusz do żenującej produkcji.
Monika: Dobrze, że byłam w kinie prawie sama, bo zaśmiałam się i ktoś mógł uznać to jako argument, że nieźle się bawię. Rozwalił mnie dobór filmowego partnera dla Małgorzaty Kożuchowskiej, i ta muzyka kiedy siedzieli razem! Nie zapomnę tego nigdy. Ukłony dla Królikowskiego, którego chyba wcześniej nie doceniałam. Żałuję bo zapomniałam liczyć przekleństwa [dopiska od Michała: to nie są przekleństwa, to są słowa zesłane Patrykowi przez Boga, a Bóg nie przeklina!]!
Monika: Dobrze, że byłam w kinie prawie sama, bo zaśmiałam się i ktoś mógł uznać to jako argument, że nieźle się bawię. Rozwalił mnie dobór filmowego partnera dla Małgorzaty Kożuchowskiej, i ta muzyka kiedy siedzieli razem! Nie zapomnę tego nigdy. Ukłony dla Królikowskiego, którego chyba wcześniej nie doceniałam. Żałuję bo zapomniałam liczyć przekleństwa [dopiska od Michała: to nie są przekleństwa, to są słowa zesłane Patrykowi przez Boga, a Bóg nie przeklina!]!
"Zew Krwi"
Magda: Byłam bardzo miło zaskoczona tym filmem. Po zwiastunie nie spodziewałam się niczego dobrego. A dostałam naprawdę przyjemną historię. Nawet do komputerowych psów można się przyzwyczaić. Co więcej, o ile po obejrzeniu zwiastunu sądziłam, że lepiej by było wziąć do filmu żywe psy, o tyle po obejrzeniu filmu sądzę, że jednak te komputerowe psy były lepszym rozwiązaniem.
Michał: Jestem fanem książki Londona
(generalnie jego książek) i seans filmu Sandersa sprawił mi masę frajdy. Jest
zabawnie, jest wzruszająco, fabuła wsysa od początkowych scen. Mamy piękne
zdjęcia, fajne kreacje aktorskie, świetną muzykę – owszem, Buck (CGI) wygląda
czasem fatalnie, ale można się do jego wyglądu przyzwyczaić. Ze swojej strony
polecam – bardzo przyjemne, wciągające, kino dla każdego.
"Sonic"
Magda: Był Pikachu, a teraz przyszła kolej na Sonica. Nie spodziewałam się po tym filmie niczego szczególnego i wyszłam miło zaskoczona. Rozrywka pierwsza klasa :) Dawno nie bawiłam się tak dobrze na filmie. Nawet dubbing jest do przeżycia, a to w filmach aktorskich rzadko się zdarza.
Michał: Jak wiadomo, bohaterowie gier wideo
nie mają zbyt wiele szczęścia, jeśli chodzi o filmowe adaptacje. Sonic miał
jednak farta, zabrali się za niego ludzie cholernie kompetentni. Otrzymaliśmy
produkcję świetną od strony wizualnej, kapitalną od strony dźwiękowej, która
autentycznie potrafi rozbawić do łez (dużo tekstów skierowanych do dojrzałego
odbiorcy). Wiadomo, fabuła jest jaka jest, ale jeśli pójdziecie do kina z
nastawieniem, by się „rozerwać”, to „Sonic” Wam masę frajdy dostarczy. Ogromna
niespodzianka!
"Emma."
Michał: Anya Taylor-Joy. Jak widzę tę
typiarę to aż mam ochotę wyjść z siebie. Wciąż się zastanawiam, jakim cudem, ta
kobita, dysponując dosłownie JEDNĄ miną, wciąż gdzieś się pojawia. Zero mimiki,
totalne beztalencie, bezsprzecznie jedna z najgorszych aktorek globu. Jej
beznadziejności w filmach, w których występuje, nie da się opisać słowami. I to
jest właśnie najsmutniejsze w „Emmie.”. Gdyby w roli głównej występowała lepsza
aktorka (może być nawet drzewo z lasu) to film ten byłby naprawdę bardzo dobry.
Są fajne dialogi, jest niezły soundtrack, są śliczne, wiejskie widoczki. Potem
na ekranie pojawia się Anna i człowiekowi, od razu, humor się psuje. „Emma.” to
kino, które bez bólu obejrzycie, będziecie się nawet dobrze bawić, ale potem
pomyślicie sobie o tym: czym mógł być ten film bez Anny? I wtedy humor się z
deka psuje, bo widzicie, że była szansa na więcej…
"Swingersi"
Magda: Luty obfitował w polskie filmy i do tego były to filmy złe. "Swingersi" są chyba jednak najgorsi z nich wszystkich. Pary ekranowe są tak niedopasowane, że to aż boli. Nie wiem kto wpadł na pomysł że Koterski i Liszowska będą do siebie pasować, a do tego będą świetnymi symbolami seksu, ale ta osoba zdecydowanie się myliła. Film był mega nudny, mega zły i choć oglądanie go nie bolało aż tak bardzo jak oglądanie na przykład "Kotów", to jednak zdecydowanie odradzam jakikolwiek kiedykolwiek seans tego filmu. Chyba już w lutym mamy wybrany najgorszy polski film tego roku.
Michał: Chyba już teraz mogę bezsprzecznie
stwierdzić, że to najgorsza produkcja, jaka nawiedzi nasze kina w 2020 roku. Obleśne,
żenujące, ch.jowe pod każdym względem – tego gniota nie da się oglądać! Ten
szrot nie ma żadnego plusa, za to fakt, że trafił na ekrany powinien
spowodować, że wszyscy odpowiedzialni za jego powstanie, powinni trafić
dożywotnio do zakładów karnych. Autentycznie bym wtedy świętował.
Monika: Żaden film lutego, ani żaden film w ciągu ostatnich miesięcy nie był dla mnie takim ciosem w twarz. Za granicą mamy Ryana Reynoldsa, Brata Pitta, a w Polsce uosobieniem seksu jest Misiek Koterski?! Przepraszam, ale czy kogoś po..bało? Żenujący poziom żartu, doboru aktorów (kurła no Liszowska i Koterski?! Seeeerio?). W "Zenku" było więcej seksu niż w tej produkcji, podobno o seksie. A już co mnie wkurzyło najbardziej to to, że na premierze padały słowa z ust aktorów, że to jest ambitna i głęboka produkcja. No już ku.wa...
Monika: Żaden film lutego, ani żaden film w ciągu ostatnich miesięcy nie był dla mnie takim ciosem w twarz. Za granicą mamy Ryana Reynoldsa, Brata Pitta, a w Polsce uosobieniem seksu jest Misiek Koterski?! Przepraszam, ale czy kogoś po..bało? Żenujący poziom żartu, doboru aktorów (kurła no Liszowska i Koterski?! Seeeerio?). W "Zenku" było więcej seksu niż w tej produkcji, podobno o seksie. A już co mnie wkurzyło najbardziej to to, że na premierze padały słowa z ust aktorów, że to jest ambitna i głęboka produkcja. No już ku.wa...
"Ocaleni"
Michał: Już trailer zapowiadał produkcję, co
najmniej, niezłą. To bezsprzecznie jedna z większych niespodzianek w ostatnim
czasie. Po tym filmie zapewne wielu z Was niczego nie oczekiwało (nie zdziwię
się, jak wielu z Was nie słyszało o tej produkcji), a ja z sali wyszedłem pod sporym wrażeniem.
Owszem, niski budżet jest tu widoczny, ale nie wpływa on na odbiór całości.
Mimo, że znamy finał akcji (żył tym przecież CAŁY świat), film Wallera
niezwykle trzyma w napięciu, świetnie buduje atmosferę i autentycznie wsysa nas
do ekranu. Świetnym motywem było zatrudnienie PRAWDZIWYCH bohaterów tamtej
akcji do niektórych z ról (wiadomo, są „drewniani”, ale mi, osobiście, to nie
przeszkadzało) – uwiarygadnia to historię i powoduje, że naprawdę czujemy się,
jakbyśmy byli na miejscu akcji. Jeśli filmu nie widzieliście, nadróbcie, warto!
PODSUMOWANKO W CYFRACH:
Jako, że w tym miesiącu była nas trójka, najlepszy i najgorszy film wyłaniamy zgodnie z zasadą, że co najmniej dwójka z nas daną produkcję widziała. Standardowo też: po kliknięciu na tabelkę zostanie ona powiększona.
W tych ciężkich czasach życzymy Wam wszystkim zdrowia! Słuchajcie rad mądrzejszych, czytajcie zalecenia WHO, miejcie w dupie jutubowe filmiki z jakimiś idiotami! Pandemia ustąpi, jeśli będziemy się mądrze zachowywać! Przetrwamy to ;)
Mam teraz czas by nadrobić filmowe zaległości :)
OdpowiedzUsuń