piątek, 29 grudnia 2017

Podsumowanie grudniowych grabieży




Święta, święta i po świętach. Ale i przed świętami. Jakimiś. Albo w trakcie? Są jakieś święta, były święta, będą święta, nieważne. Ważne, że zbliża się zakończenie roku. 2017. Ale, gdzie indziej innego. Nieważne. Z tej okazji, jak zawsze, zapraszam Was już na PODSUMOWANIE ROKU, które zagości tu, NAJPRAWDOPODOBNIEJ, 2 lub 3 stycznia. A teraz przejdźmy do sprawy bieżącej, czyli podsumowania grudnia. Dlaczego tak wcześnie? Bo ani dziś ani jutro ani w sylwka nie obadam już nic nowego, a, że dziś mam czas, to coś tu mogę skrobnąć. Zapnijcie pasy i przygotujcie się do lektury!



Dane nie dla Morawieckiego: Niestety, nie mogę już Panu przekazywać danych, bo zajmuje Pan już wyższe stanowisko. No cóż, znajdzie się ktoś inny. Ale, póki co, przekazuję Panu ostatnią pulę statystyk. W grudniu obejrzałem 42 filmy (z czego 10 to krótkometrażówki), a ich średnia, według  filmwebowej skali, wyniosła 5,92/10. Wysoko! Albo nie.



Najlepsze filmy, jakie widziałem w grudniu:


1. "Disaster Artist" - czekałem na ten film całe wieki, oczekiwania miałem przepotężne, no i w końcu nadszedł dzień przedpremiery. Praca się dłużyła, nie mogłem usiedzieć na miejscu - jednak, kiedy wybiła 20 (z hakiem) znalazłem się w swoim królestwie. Ten film to PETARDA, prawdziwy wyraz GENIUSZU, kino WIELKIE, WSPANIAŁE, NIESAMOWITE! Na podstawie historii dzieła, które (niesłusznie) uważane jest za najgorszą produkcję wszech czasów, James Franco wraz z ekipą nakręcili coś, co śmiało można określić ARCYDZIEŁEM! Wybitny scenariusz (napisany przez życie), genialny soundtrack, niesamowite kreacje aktorskie, masa humoru - "Disaster Artist" spowoduje, że nawet największe smutasy będą się doskonale bawić. Aaa, w skład "niesamowitych kreacji aktorskich" nie wchodzi rola Jamesa Franco. Przyczyna jest prosta - jego kreacja jest wręcz NOKAUTUJĄCA! Chłop idealnie oddał styl, gesty i śmiech (co było najtrudniejsze!) Tommy'iego Wiseau i już za to należą mu się wszystkie glorie świata! Przekozacka rola, przekozacka! Jeśli nie załapiecie się na żadną z przedpremier to żałujcie, że polska premiera kinowa jest dopiero w lutym. FUCK YOU WARNER! Dlaczego jestem zły? Bo sam bym ten film już dziś widział po raz drugi... Ocena: 10/10




2. "Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi" - ogromna, ogromna, ogromna niespodzianka! Rian Johnson przywrócił serii dawny blask i stworzył, bezsprzecznie, najlepszą część "Star Wars" od czasów "Powrotu Jedi". Jest tu wszystko, czego byśmy oczekiwali: bitwy, walki na miecze świetlne, humor, zwroty akcji, wyborne efekty specjalne, przecudny soundtrack oraz rewelacyjni aktorzy (Mark Hamill miażdży, a Daisy Ridley jest cudowna!). Na ekranie czasem dzieje się tyle, że człek nie wie, na czym skupić wzrok. Jest wesoło, smutno, czasem jednak też żenująco (jedna ze scen z Leią oraz jedna z Finnem i Rose). Mimo małych wpadek, dzieło to zostaje w pamięci, sprawia masę frajdy, a każdy z nas, ponownie, może poczuć się jak dzieciak, który zanurza się w tym magicznym świecie. Rian Johnson dokonał tego, czego chciałem, aby w końcu w tej serii dokonano: dał nam moc, jaką dawały nam najstarsze części. Z tego zadania wywiązał się wzorowo. DZIĘKUJĘ! Film widziałem już dwa razy - i to nie są moje dwa ostatnie kinowe seanse! Ocena: 9/10




3. "Opowieść Wigilijna" (2009) - dużo czasu zajęło mi zabrania się za ten film. Nie pytajcie dlaczego, bo sam nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. Teraz jednak wiem, jak duży błąd popełniłem. Dzieło Zemeckisa nadrobiłem dzień przed wigilią (sam film kupiłem za trzy ziko w jednym z tanich marketów) i był to idealny czas na tę produkcję. Przyznam się, że po seansie wciąż byłem mocno zaskoczony formą tego dzieła - sporo tu z horroru, sporo z thrillera, a wszystko sygnowane przez Disneya. Nie wiem, czy mniejsze dzieci nie przestraszą się niektórych scen na tyle mocno, by uciec sprzed telewizora, by się rozpłakać (hahaha). Styl Zemeckisa trafił tu jednak do mnie idealnie. Opowieści o Scrooge'u nigdy za wiele, a jak przedstawia się ją w taki sposób, tym chętniej się ją ogląda. Świetnie wygenerowani bohaterowie, piękna muzyka, pięknie opowiedziana kultowa historia - niesamowita robota. Do tej wersji "Opowieści Wigilijnej" na pewno jeszcze będę wracać - zapewne już przy okazji następnych Świąt ;) Ocena: 9/10




4. "Who Killed Captain Alex" - tej produkcji zapewne nikt z Was nie zna. I wcale się nie dziwię. Jest to bowiem pierwsze ugandyjskie kino akcji. Tak, ugandyjskie i tak, kino akcji. Większość z widzów zapewne określi to dzieło mianem żenującego, ale nie ja. Co to, to nie. Paździerzowe efekty, paździerzowe żarty, paździerzowe dialogi, helikopter w paincie i paździerzowi aktorzy - to seans, którego na długo nie zapomnę. Nie pamiętam, kiedy aż tak płakałem ze śmiechu. Autentycznie, ryczałem! To kino, które dostarcza emocji. Co prawda, zapewne nie takich, jakich chcieli twórcy, ale prawdziwych emocji. Zakochałem się w tym dziele! Ocena: 9/10




5. "Williams" - film dokumentalny o "ostatnim wielkim szefie zespołu F1" może Was mocno zaskoczyć. Schorowany Frank często jest tu jedynie tłem opowieści - prym wiedzie tu jego córka, wpływowa i charyzmatyczna Claire. W dziele tym otrzymujemy rzut na historię rodziny, teamu, które zestawione są ze współczesnym funkcjonowaniem zespołu oraz świata F1. Ogląda się to naprawdę świetnie, pełno tu anegdot, ciekawych prezentacji zdarzeń, filmów archiwalnych. Film nie przynudza, trzyma od początku do końca niezwykle szybkie tempo. To produkcja skierowana zarówno do fanów Formuły 1, jak i do osób, które nie mają o niej zielonego pojęcia (wtedy odbiorą to dzieło jako niezwykle skomplikowaną historię wpływowej rodziny). Co prawda do poziomu "Senny" sporo zabrakło, ale to i tak film godny polecenia. Ocena: 8,5/10




Najgorsze filmy grudnia



1. "Teraz i w godzinę śmierci" - nienawidzę żałośnie podanej i łopatologicznie wciskanej propagandy. A ten film robi to ze zdwojoną siłą. Seans tego czegoś to katorga dla oczu, uszu i duszy i obraza dla ludzi autentycznie wierzących. Czego dowiecie się z tego dzieła? Że wszystko, co dobre, to tak naprawdę zasługa różańca. Bo tak. Ok, nie mogę się czepiać, że twórcy zdają się autentycznie w to wierzyć - mogę się za to czepiać formy i wykonania. A te wołają o pomstę, bądź co bądź, do nieba. Za (spore) hajsy twórcy pojeździli sobie po świecie, podobierali rozmówców według własnego klucza i w chamski, bezrefleksyjny sposób starają się nam wbić do głów swoje poglądy. A tego nie jestem w stanie przetrawić. Ocena: 1/10




2. "The Real Spartacus" - prawdopodobnie najnudniejszy dokument, jaki można było zrealizować w oparciu o życiorys legendarnego gladiatora/wodza. Smętni ludzie smętnymi głosami smętnie opowiadają historię - to jest tak nudne, że aż można przysnąć. Nic nowego się z tego nie dowiecie, zresztą chyba nikt ku temu nawet nie zmierzał. Jaki to ma zatem plus? Można zabić tym czas w nudny dzień w robo. Ocena: 2,5/10




3. "24 godziny po śmierci" - rozumiem, że Ethan Hawke musiał w końcu odreagować swoje wszystkie ciężkie role w ciężkich filmach. Ale czy musiał robić to akurat w tak słabym filmie?! Dzieło to ma jeden plus - naprawdę dobrze zrealizowane sceny akcji. Przesadzone, ale dobrze zrealizowane. Wszystko inne to już tragedia. Zaczynając od scenariusza (co mnie nie dziwi), poprzez montaż (chaos!), aż na rolach aktorskich kończąc (aż żal Ethana i Rutgera). To się nie nadaje nawet do niedzielnego obiadu. Omijajcie lub znajdźcie sobie lepszego sensacyjniaka. A takich jest wiele. W KIJ WIELE! Ocena: 3/10




4. "Bright" - Ayer znów to zrobił. Narobił nam smaku genialną kampanią marketingową, a zrealizował chałę. Tak było przy okazji "Siusiak Skład", tak jest i w przypadku "Bright". Pomysł na "pierwszy blockbuster Netflixa" był świetny: ludzie, orki, elfy i jakieś inne stworzenia żyją sobie na jednej planecie i tylko kwestią czasu jest rozpoczęcie walk o wpływy. Jak to można było spie...ć?! No, kurna, jak?!  Ayer już chyba na dobre stracił pazur... Szkoda, bo po tej produkcji spodziewałem się czegoś dobrego, a, niestety, ponownie się rozczarowałem. To kolejny dowód na to, iż Netflix nie powinien brać się za kręcenie pełnometrażowych filmów fabularnych - co nowa produkcja to słabiak... Ocena: 3/10




5. "Hush" - tu również mieliśmy całkiem spory potencjał. Głuchoniema pisarka kontra brutalny bandyta. Można to było naprawdę świetnie rozwinąć, poleciano jednak utartymi schematami. Nuda, przewidywalność, banał - to trzy słowa, które najlepiej obrazują to dzieło... Ocena: 3/10





Szybkie podsumowanie:


Najlepszy film: "Disaster Artist"

Najlepszy scenariusz: "Disaster Artist"

Najlepszy aktor pierwszoplanowy: James Franco ("Disaster Artist")

Najlepsza aktorka pierwszoplanowa: Matilda de Angelis ("Italian Race")

Najlepszy aktor drugoplanowy: Seth Rogen ("Disaster Artist")

Najlepsza aktorka drugoplanowa: Ari Graynor ("Disaster Artist")

Najlepsze zdjęcia: "Disaster Artist"

Najlepszy soundtrack: "Disaster Artist"

Najlepsze efekty specjalne: "Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi"

Najlepszy montaż: "Disaster Artist"




Najbardziej oczekiwane premiery stycznia:

8. "Fernando"

7. "Gotowi na wszystko. Exterminator" 

6. "Atak Paniki"

5. "Pomniejszenie"

4. "Pasażer"

3. "Wszystkie pieniądze świata"

2. "Czas Mroku"

1. "Gra o wszystko"




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz