sobota, 30 września 2017

Podsumowanie wrześniowych grabieży




Tegoroczny wrzesień to dla mnie miesiąc zmian. Nie, nie zmieniłem bielizny po raz pierwszy od roku. Zmieniłem po raz pierwszy od dwóch. No dobra, to nie tak miał wyglądać ten wstęp. Ten wstęp miał być moim rozgrzeszeniem, rozgrzeszeniem z beznadziejnych, jak na mnie, statystyk filmowych. Te zobaczycie za chwilę i aż zaniemówicie. Wpływ na nie miał fakt, iż zmieniłem pracę. Na lepszą, ciekawszą, bardziej perspektywiczną, a co najważniejsze, dającą mi masę frajdy i satysfakcji. Ale, że trafiłem do firmy, która dopiero weszła na rynek (poniekąd), to pracy jest całkiem sporo. A przez to i mocy bywa czasem mniej. Ale nie załamujcie się! Październik powinien być już normalny. Przynajmniej mam taką nadzieję.




Dane dla Morawieckiego: Mati! Nie załamuj się psychicznie, ale w tym miesiącu, który liczył 30 (słownie: trzydzieści) dni (słownie: dni) obejrzałem... tylko 29 (słownie: mało) filmów (słownie: filmów), a ich średnia według filmwebowej skali wyniosła 5,51/10. Aaaa i nie dodałem, iż siedem spośród tych filmów to krótkometrażówki. WSTYD MI! :( Obiecuję jednak poprawę!



Najlepsze filmy, jakie widziałem we wrześniu



1. "American Assassin" - książka była kapitalna, o tym już nieraz pisałem na fejsiku. Jednak o tym, iż film będzie (prawie) równie kapitalny, nawet nie marzyłem. Oczekiwałem solidnego, mocnego kina, które zagwarantuje mi masę rozrywki. Dzieło Cuesty przerosło jednak moje oczekiwania! Filmowa wersja przygód Mitcha Rappa okazała się strzałem w dziesiątkę. Jest mocno, jest soczyście, jest brutalnie, jest dynamicznie. Powstało (prawie) idealne kino akcji, które połączyło to, za co kochaliśmy akcyjniaki z lat 80 XX wieku (brutalność, dynamikę...) z tym, co fajne jest w XXI wieku (przydatne, nienatrętne efekciarstwo) - dzięki tej mieszance wybuchowej (dosłownie) powstała produkcja, która wsysa nas od pierwszej sekundy i nie pozwala mrugnąć oczami aż do finału. Nie oczekujcie gwałtownych zwrotów akcji i filozoficznej fabuły - idźcie do kina, by się odmóżdżyć. W takim przypadku wyjdziecie zachwyceni! Mam nadzieję, iż nie będzie to ostatnia ekranizacja książek Vince'a Flynna - Dylan O'Brien w roli Mitcha sprawdził się (mimo moich wielkich obaw) świetnie i zasługuje na to, by móc powrócić do roli tego bohatera. Ocena: 9/10.




2. "Powiernik Królowej" - czekałem na opinie polskiej praficy, że to film prouchodźczy, lewacki, promuzułmański. Nie wiem, czy takie, ostatecznie, się pojawiły, ale ja, jak to ja, i tak miałbym je w miejscu, gdzie słońce nie dociera. Co więcej, szkoda byłoby papieru, na którym zapisano by negatywne uwagi odnośnie tej produkcji, nawet do podtarcia zadka. Film Frearsa to ciepła opowieść o przyjaźni, która teoretycznie nie powinna się zdarzyć. Dwie osoby o różnych pozycjach społecznych, dwie osoby z różnych nacji - dzieliło ich wszystko, a połączyła przyjaźń. Niezwykła przyjaźń. "Powiernik Królowej" to kino, które po prostu aż chce się oglądać. Jest dowcipnie, jest emocjonalnie, bywa bardzo przykro. Pełno tu kontrastów, jednak te kontrasty zagrały wręcz koncertowo. Na największe pochwały zasługują bezsprzecznie Judi Dench oraz Ali Fazal - stworzyli niezwykłe, wspaniałe, epickie role, które, w moim odczucie, w tym roku zasługują na najwyższe uznanie. Tworzą niesamowity duet, od którego aż bije emocjami. KLASA! To jeden z "czarnych koni" 2017 roku - rewelacyjna robota! Ocena: 9/10.




3. "LEGO NINJAGO: Film" - tu niestety otrzymujemy film, który miał szansę stać się dziełem na miarę fenomenalnego "LEGO BATMAN: Film", jednak zabrakło trochę pomysłów. Produkcja ta jest cholernie zabawna (koza!), ma wiele absolutnie kapitalnych momentów - niestety, tak w 3/4 czasu trwania, gubi rytm, staje się z lekka nudna i trochu rozwleczona. Widać, że potencjał w tym drzemie ogromny, postacie są naprawdę fajne, jednak scenarzyści mogli, kurczę, mocniej dopracować tę fabułę. Czasem za dużo tu "Transformersów" i "Power Rangers", a za mało beki z tych produkcji. Mimo to i tak bawiłem się bardzo dobrze. Ocena: 7,5/10.




4. "Tulipanowa Gorączka" - niby kolejna kostiumówka (za którymi nie przepadam), jednak ta ma w sobie sporą moc. Po filmie tym nie spodziewałem się żadnej rewelacji, ot szedłem na seans z myślą, iż się wynudzę, może zaciekawię zdjęciami, ale, że po seansie totalnie mi ta produkcja z głowy wypadnie. Okazało się inaczej. Dzieło Chadwicka może i czasem przynudza, jednak wątki wręcz komediowe (serio, też byłem w szoku!) całkiem nieźle rekompensują mankamenty tego filmu. Fabuła może faktycznie odkrywcza nie jest, jednak osadzenie jej w Amsterdamie, w czasie, gdy zaczął się boom na tulipany, spowodował, iż potrafi wciągnąć. Co więcej, może i bohaterowie są strasznie schematyczni, jednak twórcy całkiem fajnie żonglują ich losami. Najbardziej spodobało mi się zakończenie wątku postaci granej przez Christopha Waltza - mistrzowskie zagranie, którego bym się nie spodziewał. No dobra, wiem, że wszyscy i tak czekacie na jedno info: tak, Alicia jest wspaniała, charyzmatyczna, rewelacyjna ;) (dawać mi już tego "Tomb Raidera"!). W ogóle aktorzy dają radę: Waltz klasa, Judi Dench jeszcze większa klasa, Holliday Grainger rewelacyjna, Dane DeHaan całkiem spoko, a Cary nawet nie zauważycie :D No prawie, bo jednak ją widać - ale na ekranie jest bardzo krótko. "Tulipanowa Gorączka" pozytywnie mnie zaskoczyła i w pełnie zasługuje na 7/10.




5. "Renegaci" - to jeden z tych filmów, których trailery pokazują to, jakim dzieło naprawdę jest. To dynamiczne, całkiem zabawne, kino akcji, w którym nie liczy się fabuła, nie liczą się zwroty akcji - tu liczy się efekciarska rozpierducha. A tej tu nie brak, oj nie brak. Rajd czołgiem przez Sarajewo - petarda! Sceny podwodne - majstersztyk! W dniu, w którym byłem na tym w kinie, potrzebowałem odpoczynku dla swojego mózgu (tak, ponoć naukowcy w końcu go odkryli), a film ten dostarczył mi go w nadmiarze. Owszem, praktycznie nie pamiętam już 90% tej produkcji, jednak jako jednorazowa zabawa sprawdził się wyśmienicie. Aaaa, J.K. Simmons jest tu wybitnie zajebisty! Ależ rola! Ocena: 7/10.





Najgorszy film miesiąca (wieku, mojego życia)



Wiecie co? Oglądając sporo gniotów, naprawdę sporo, wydawało mi się, że jestem przygotowany na wszystko. Przeżyłem "Smoleńsk", "Kac Wawę", "Szatan Kazał Tańczyć" (itd...), jednak żadna z tych produkcji nie przygotowała mnie na to, co czekało na mnie w kinie wczoraj. Tam czekał prawdziwy potwór, coś czego ZA NIC W ŚWIECIE nie określiłbym mianem filmu. To byłaby obraza nie tylko dla dzieł kultowych i wybitnych, byłaby to obraza nawet dla trójki wymienionej powyżej. Tym czymś był, co chyba oczywiste:




"Botoks" - wszyscy, którzy mnie znają, doskonale zdają sobie sprawę z tego, iż rzadko kiedy brakuje mi słów. Mogę gadać i gadać, a o filmach mogę gadać i gadać i gadać i gadać i gadać... W przypadku tego wytworu słów mi brakło. To, co na wielkim ekranie wyświetlono mi jako "film Patryka Vegi" okazało się czymś na tyle niestrawnym, że po seansie miałem ochotę wejść na Mount Everest i skoczyć w przepaść. Ten wytwór męczy, dłuży się, nudzi, nie szokuje. Tak, nie szokuje - on epatuje niezwykle tanią i kiczowatą brutalnością, która może w zamysłach twórców miała pokazać "prawdę o służbie zdrowia", ale pokazała, co najwyżej, iż służby zdrowia potrzeba wszystkim, którzy się pod tym czymś podpisali. Dwóch ostatnich "Pitbulli" broniłem, uważam, iż nie były tak złe, jak się o nich pisze. "Botoksu" bronić nie będę, bo obronić się go nie da. Szacunek, panie Patryku! Wyznaczył pan nowy punkt odniesienia do oceniania tragicznych produkcji. Mogę zagwarantować, iż pański "Botoks" długo nie zostanie przebity. Ocena: zabrakło mi szajsoskali na opisanie tego czegoś. 


Błagam Was, omijajcie ten wytwór bardzo szerokim łukiem!






Szybkie podsumowanie:


Najlepszy film: "American Assassin"

Najlepszy scenariusz: "Powiernik Królowej"

Najlepszy aktor pierwszoplanowy: Ali Fazal ("Powiernik Królowej")

Najlepsza aktorka pierwszoplanowa: Judi Dench ("Powiernik Królowej")

Najlepszy aktor drugoplanowy: J.K. Simmons ("Renegaci")

Najlepsza aktorka drugoplanowa: Judi Dench ("Tulipanowa Gorączka") - pierwsze doublecombo w historii tego podsumowania! Ale w sumie to Judi, więc takie podwójne uderzenie dziwić nie powinno ;)

Najlepsze zdjęcia: "American Assassin"

Najlepszy soundtrack: "Powiernik Królowej"

Najlepsze efekty specjalne: "American Assassin"

Najlepszy montaż: "Powiernik Królowej"




Najbardziej oczekiwane premiery października:


8. "Ach śpij kochanie"
7. "Pomiędzy nami góry"
6. "Geostorm"
5. "Pierwszy Śnieg"
4. "Twój Vincent"
3. "Borg/McEnroe: Między odwagą a szaleństwem"
2. "Thor: Ragnarok"
1. "Blade Runner 2049"




Szykuje się absolutnie fenomenalny miesiąc! Jaram się na maxa!






1 komentarz:

  1. Nie widziałam jeszcze filmów LEGO - są one rzeczywiście zrobione z klocków lego? czy jednak aktorzy?

    OdpowiedzUsuń