poniedziałek, 3 lipca 2017

Podsumowanie czerwcowych grabieży




Parę dni temu miałem już przygotowany pomysł na wstęp, jednak suma ostatnich zdarzeń spowodowała, iż zapomniało mi się to, o czym miałem tu skrobnąć. Czas zatem na improwizację... Aaaa, tu zawsze była improwizacja. W sumie nie mam nawet pomysłu na standardowe, początkowe bzdury. Wiecie, że wczoraj była brzydka pogoda? Pewnie wiecie. Wiecie, że dziś jest 3 lipca? Pewnie też wiecie. Wiecie, że tego dnia, tyle że w 1863, zakończyła się bitwa pod Gettysburgiem? Też nie wiedziałem, ale udaję, że wiem. Ooo, a wiecie, że dziś urodziny obchodzi Tomek Kruz? Hepi Bersdej, Majster! Dobra, chyba czas przejść do dalszej treści, bo zapomniałem, że nikt mi nie płaci za ilość słów. Ba, nikt mi nie płaci za bzdury, które tu wypisuję. Ale jak ktoś jest chętny, to niech zarzuci milionem, to nawet pozdrowię. No dobra, sto tysi starczy - nawet pomacham. Albo nie. Tak czy siak, może czas przejść dalej.




Dane dla Morawieckiego: Panie Mateuszu, wiem, że ilość danych, jakie Pan ostatnio przekazywał prawdopodobnie spowodowało, że wyparował Panu mózg (tu chciałem napisać coś niezbyt miłego, ale lepiej się powstrzymam), ale niech Pan przyjmie kolejne statystyki. Otóż, w czerwcu obejrzałem 55 produkcji (spośród których 18 to krótkometrażówki), a ich średnia według filmwebowej skali wyniosła skromniutkie 5,18/10. Co to za liczba w porównaniu do wizji ultraszybkich pociągów, co to za liczba w porównaniu do  ilości pięknych elektrycznych samochodów, które wciąż u nas nie powstały. Ale spoko, Panie Mateuszu, w lipcu średnia będzie wyższa. Przynajmniej mam taką nadzieję - a, że Pan tylko nadziejami żyje, to znaczy, że i tu będzie lepiej.




Najlepsze filmy, jakie widziałem w czerwcu:



1. "Król Artur: Legenda Miecza" - dobra, centralnie, czekam na hejtera, który wyjaśni mi dlaczego nie podobał mu się ten film. Serio, jakieś argumenty? Nie ma nikogo na sali? Tak myślałem. Ludzie chyba hejtują ten film, BO TAK. Toż to czysta forma rozrywki w najlepszym wydaniu w pełni będąca ukazaniem geniuszu Guya Ritchiego! Mamy tu wszystko: świetne kreacje aktorskie, kapitalne efekty specjalne, absolutnie przekozacki humor (Jak odebrać pieniądze Wikingom? Wystarczy poprosić), mistrzowskie zdjęcia oraz największe objawienie tej produkcji: jeden z najlepszych soundtracków TEGO WIEKU! Guy Ritchie pokazał, iż niezależnie od tego, czy posiada malutki, czy potężny budżet, nie przestaje być sobą. Dokładnie takiej produkcji oczekiwałem po tym reżyserze - JEGO WŁASNEJ INTERPRETACJI LEGEND ARTURIAŃSKICH. To kino buntowniczo-przygodowe, które ogląda się z bananem na twarzy i które ukazuje, iż jeśli reżyser chce, to nawet krawaciarze z Warnera mogą mu tylko buty czyścić. Guy, jesteś mistrzem! Ocena: 9,5/10.




2. "Sama przeciw wszystkim" - prawdopodobnie największa niespodzianka ostatnich lat ("prawdopodobnie" dodałem tak zapobiegawczo, bo jestem stary i mogę mieć już Alzheimera). Film trafił na nasze ekrany bez reklamy, bez plakatów, totalnie z zaskoczenia. I gdyby nie UNLIMITED, nie wiem, czy wybrałbym się na to do kina. A tak? Szczena, w trakcie i po seansie, leżała mi na podłodze! CO ZA FILM! Kapitalnie zmontowany, kapitalny scenariuszowo, trzyma w napięciu od początku do końca, a dialogi wypowiadane są z prędkością karabinu maszynowego. Genialne kino polityczne. Chyba o czymś zapomniałem.... A racja, o najważniejszym. Jessico Chastain jesteś (w tym filmie) boska - CO ZA KREACJA! WOW! Jeśli napiszę, że to najlepsza kobieca kreacja ostatnich lat, to nie przesadzę! Istny majstersztyk! Ocena: 9/10.




3. "W starym, dobrym stylu" - i co, tak trudno jest stworzyć komedię bez klozetowego humoru, panie "The Rock"? Jak widać jest to banalne. Wystarczy wziąć trzech wybitnych aktorów, znaleźć utalentowanego scenarzystę, obsadzić odpowiedniego reżysera i gotowe. Film Braffa przywraca nadzieję, iż komedia nie umarła i że można jeszcze stworzyć film, który bez pseudozabawnych scen (na scenie w kostnicy w "Baywatchu" śmiali się chyba tylko "The Rock" i ludzie bez mózgu) i bez dużego budżetu spowoduje, iż nie tylko będziemy płakać ze śmiechu, ale i uwierzymy, iż są jeszcze na tej planecie ludzie, którzy mają pomysł na inteligentne rozbawianie widza. "W starym, dobrym stylu" to PRAWDZIWA komedia, na której autentycznie płaczemy ze śmiechu. Trio Morgan-Michael-Alan bawi do łez, powoduje, iż autentycznie im kibicujemy i chcemy, by wszystko rozstrzygnęło się po myśli ich bohaterów. Klasowi aktorzy, którzy i tym filmem udowadniają, iż młodsze pokolenie ma się jeszcze czego uczyć. Fakt, można się czepić, że czasem sceny rodzinne są zbyt schematyczne i stworzone na siłę, jednak mocno to nie przeszkadza w odbiorze tego świetnego filmu. Ocena: 8,5/10.




4. "Korespondent Bryan" - film, który nie pozostawi nikogo obojętnym. Płonąca, niszczona przez nazistów Warszawa w obiektywie amerykańskiego korespondenta, który za wszelką cenę chciał pomóc Polakom i zwrócić uwagę świata na tragedię naszego narodu w czasie II Wojny Światowej. Traumatyczne, bardzo mocne kino. Ocena: 8,5/10.




5. "Mumia" - tak, PODOBAŁ MI SIĘ TEN FILM. Kupiłem ten sucharski humor, kupiłem Tomka w tej roli, kupiłem to jako kino rozrywkowe i świetnie się na tym bawiłem. Film ten jako dający życie, geneza Dark Universe (przynajmniej mam taką nadzieję), sprawdził się idealnie. Sam obraz jednak, idealny nie jest. Wiele tu banałów, głupich scen, schematycznego paździerzu. Nie zmienia to jednak faktu, iż film się broni. Czy ktoś obiecywał nam przed seansem arcydzieło? Czy ktoś obiecywał, że otrzymamy coś więcej niż kino rozrywkowego? Nie słyszałem. Otrzymałem to, co ukazywały nam zwiastuny. Walkę Tomka Przekozaka z niezwykłą mumią (kapitalna charakteryzacji Sofii), która doprowadza do... To też niestety jeden trailer zaspoilerował, ale ja tego tu nie zrobię. Wiem, że jestem w mniejszości, ale ja tam ten film polecam. Nie oczekujcie fajerwerków, a otrzymacie to, czego chcecie: fajną porcję rozrywki. Ocena: 7/10.




Najgorszy film XXI wieku:


Jak widzicie, ponownie w tym miesiącu zaszły malutkie zmiany. Poprzednio umieściłem tu tylko jeden film, a dziś musiałem dla jednego filmu, zmienić na ten miesiąc nazwę kategorii.  Osobiście uważam, iż było to konieczne, gdyż nawet taki paździerz jak "Ja Wam Pokażę!" (w czerwcu oglądałem to po raz pierwszy i ostatni w życiu) nie zasłużył na miejsce koło tego, co tu się znalazło. W przypadku oceny tej produkcji nie jestem nawet w mniejszości, jestem wśród jakiegoś horrendalnie małego pierwiastka widzów, którzy hejtują ten film. Uważam, że na to zasługuje:




"Wonder Woman" - w tym wieku widziałem wiele złych filmów, ot choćby "PolandJę", "Szatan Kazał Tańczyć", czy "Smoleńsk". Żaden z nich, podkreślam ŻADEN, nie może być jednak stawiany na tej samej półce co film Jenkinsowej. Ten jest poza wszelkimi półkami, na samym dnie kinowego mułu. Nie dość, że dzieło to jest irytująco głupie, to na dodatek nie broni się absolutnie niczym. Co pięć sekund ktoś krzyczy tu "NOOOOOOOOOO!", co trzy sekundy ktoś wygłasza totalnie głupią kwestię, co dwie sekundy ktoś stara się nam ukazać w łopatologiczny sposób jaka to wojna jest zła, a co sekundę coś/ktoś pojawia się w slow-motion. Za co chwalony jest ten film? Pojęcia nie mam. Uwielbiam Gal, jednak w tym filmie jest tak charyzmatyczna, jak kamień na podwórku. Pine jest tak żałosny, że nawet poseł Su...i z rządzącej partii jest bardziej przekonujący w swoich idiotycznych wywodach. Serio, już lepiej bawiłem się i na "Pseudobatman kontra Człowiek w Rajtuzach" i na "Siusiak Skład" - tam przynajmniej były jakieś, malutkie, plusy. W "Wonder Woman" nie ma niczego, co nawet zbliżyłoby się do przeciętnego poziomu. Wrogowie są głupi, fabuła skacze bez sensu, w slow-mo roi się od błędów (widać twarz kaskaderki, a nie Gal i to parę razy), muzyka jest fatalna i nie pasuje do obrazu, a zdjęcia mają za zadanie jedynie zakryć ciążowy brzuszek Gal. Najgorszy jest tu jednak finał - uosobienie zła, główny boss, jest tak żenujący, że nie mam nawet porównania. Do tego dochodzi patetyczny strzał w zbiorniki i di ent. Masakra, na żadnym filmie w XXI wieku nie czułem się tak znudzony i zażenowany, żaden inny twórca nie traktował mnie jak idioty tak jak to zrobiła Jenkins. Ten film to kolejny dowód na to, iż Warner i DC powinny zlikwidować to swoje żenujące uniwersum i skupić się na czymś pożyteczniejszym - na przykład na czyszczeniu toalet na planach filmów Marvela. Ocena: minusowa, gorzej być nie mogło.





Szybkie podsumowanie:


Najlepszy film: "Król Artur: Legenda Miecza"

Najlepszy scenariusz: "Sama przeciw wszystkim"

Najlepszy aktor pierwszoplanowy: Morgan Freeman, Michael Caine i Alan Arkin ("W starym, dobrym stylu")

Najlepsza aktorka pierwszoplanowa: Jessica Chastain ("Sama przeciw wszystkim")

Najlepszy aktor drugoplanowy: Christopher Lloyd ("W starym, dobrym stylu")

Najlepsza aktorka drugoplanowa: Sofia Boutella ("Mumia")

Najlepsze zdjęcia: "Król Artur: Legenda Miecza"

Najlepszy soundtrack: "Król Artur: Legenda Miecza"

Najlepsze efekty specjalne: "Król Artur: Legenda Miecza"

Najlepszy montaż: "Król Artur: Legenda Miecza"





Najbardziej oczekiwane premiery lipca:


5. "Dunkierka" (uwielbiam Nolana, ale ten film zapowiada się naprawdę przeciętnie)

4. "Czym chata bogata"

3. "Atomic Blonde"

2. "Spider-Man: Homecoming"

1. "Wojna o Planetę Małp"








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz