poniedziałek, 10 lipca 2017

Muzykowanie na któreś tam lecie - część trzecia




Hoł hoł hoł i butelka rumu! Co tam u Was załogo? Szczury pokładowe! Czyścić pokład, nie lenić się! Zaraz Was pod kilem przeciągnę! Aaaa, ojć, coś mi się pomyliło. Co ja tu tak o piratach? Ziemia do Wikinga, Ziemia do Wikinga. Halo? Halo? Co ja miałem dziś pisać? Aaaa, o pogodzie na jutro. A nie, jednak nie. Aaaa, o śpiewakach dalej!




29. Alestorm - "Rum" - już wiem, dlaczego pisałem o piratach! Właśnie przez ekipę ze Szkocji! Ten ciekawy zbiór dziwnych osobowości tworzy coś, co można określić mianem "pirackiego metalu". Śpiewają o piratach, zachowują się jak piraci, chleją jak piraci (tak, zwłaszcza w czasie koncertu) i ubierają się jak piraci. Ich utwory są cholernie energetyczne, pobudzają do życia i nawet wybaczam im utwór, w którym śpiewają o piratach, którzy przenoszą się w czasie i mordują wikingów. Bo to naprawdę spoko chłopy. A "Rum" no cóż - tak, jak był symbolem piratów, tak u tej kapeli jest symbolem ich muzyki.





28. Dire Straits - "Brothers in Arms" - fani Radiowej Trójki za to miejsce by mnie chyba zabili. Utwór ten, jak nie wygrywa Topu Wszech Czasów, to trafia tam na podium. Ale nie u mnie :D Doceniam wydźwięk tej ballady i jej warstwę muzyczną - bezsprzecznie jest to utwór genialny. Ale znam utwory wybitniejsze ;) Co nie zmienia faktu, że musiał się na tej liście znaleźć.





27. Kult - "Gdy nie ma dzieci" - "Ostateczny Krach Systemu Korporacji" to bezsprzecznie jeden z najlepszych polskich albumów w historii. I bezsprzecznie najlepszy w historii tego zasłużonego zespołu. Tu poleciałem mocno przebojowo - bo, jak zapewne wszyscy wiecie, ten utwór to chyba najczęściej grany kawałek tej kapeli. Ogółem dostrzegam potencjał kawałków, których nie promuje się na siłę, jednak w tym przypadku muszę przyznać, iż to jest najlepszy utwór Kultu. Poezja!





26. Manowar - "Thor (The Powerhead)" - ta zasłużona kapela ma na swoim koncie wiele kapitalnych, choć znanych już obecnie tylko przez "starych" metalowców, utworów. Szybko, rytmicznie, ze świetnym wokalem - Manowar kiedyś rządził, dziś to już niestety marna podróbka ich dawnych wyczynów. Tak czy siak, mimo, iż tytuł "Królów Metalu" (który sami sobie nadali) jest już w ich przypadku nieaktualny, tak ich dyskografia jest godna pamięci. A utwór o Thorze - petarda, czysty Manowar.





25. Metallica - "Enter Sandman" - jeśli na U2 mam odruchy wymiotne, tak widząc tych kolesi mam ochotę popełnić samobójstwo. Pazerne szympansy, którym udał się jeden album, ale i tak traktuje się ich jak jakiś bogów. Dla mnie to najbardziej przereklamowana kapela wszech czasów (przy nich nawet Rebecca Black wypada genialnie), banda antymuzycznych frajerów. Ale nawet ja muszę przyznać, że "Czarny Album" jest potężny i genialny - cóż, głupi (nawet Metallika) ma zawsze szczęście. Tym łamagom jedno w życiu wyszło - no oprócz trzepania hajsów na swojej przeciętności. I przyznaję - "Enter Sandman" jest utworem wielkim. I czemu panowie przed i po tym albumie nie stworzyli nic równie wybitnego? Proste - są leszczami.




24. Percival Schuttenbach - "Svantevit" - cóż, o Percivalu słyszał już chyba cały świat. Głównie przez to, że w swojej wersji bez "schuttenbach" (bez gitar i perkusji) współtworzyli ścieżkę dźwiękową do kultowego, gierkowego "Wiedźmina". Ale ja, osobiście, wolę ich w wersji ostrzejszej. Jako weteran ich koncertów (12 na koncie - mój rekord), w pełni mogę napisać - "Svantevit" to dzieło kompletne. Utwór wybitny, doskonały od strony muzycznej, ale przede wszystkim perfekcyjny dzięki WYBITNEMU wokalowi Joanny Lacher. Ależ ten utwór ma moc! A na koncercie jest jeszcze lepszy ;)




23. Rainbow - "Long Live Rock 'N' Roll" - to była jedna z kapel wszech czasów. Blackmore wymiatał na gitarze (jeszcze nie skakał w jebanych rajtuzach w żałosnej kapeli "Blackmore's Night - to przykład na to, jak zrąbać sobie reputację), Dio wymiatał na wokalu, Daisley wymiatał na basie,   Stone wymiatał na klawiszach, a Powell wymiatał na garach. Ależ to był skład! No i ten utwór! Ambrozja!




22. The Doors - "The End" - Jim Morrison był bogiem, temu nikt nie zaprzeczy. Ale nie tylko on. Wszyscy członkowie tej grupy byli bogami (do tej pory nie mogę uwierzyć, iż widziałem na żywo koncert Raya Manzarka [na niedługo przed jego śmiercią :(] i Robbiego Kriegera - to było niesamowite przeżycie, jedno z najwspanialszych w moim całym życiu). Ta grupa była czymś więcej niż muzyką, to był byt, który miał na zawsze zmienić bieg muzycznej historii. A "The End"? Przy tym utworze się odlatuje, zapomina o wszystkim wokół... 




21. Ozzy Osbourne - "Let Me Hear Your Scream" - w powszechnym mniemaniu nie jest to najlepszy (lekko mówiąc) utwór tego legendarnego wokalisty. Owszem, miał wiele lepszych i od strony wokalnej i od strony muzycznej - sam nie wiem, dlaczego uważam, iż w solowym dorobku, artysta ten nie stworzył niczego lepszego. Proste słowa, trochu zaburzona rytmika, dużo elektroniki w tle... A mimo to mogę tego kawałka słuchać i słuchać. Znam go na pamięć, leci u mnie, co najmniej, raz dziennie. Uwielbiam tę prostotę!




20. Slayer - "South of Heaven" - jakimś megawielkim fanem "SLAYER KURWA" (kto nie wie, o co chodzi, niech zluka nety) nie jestem, jednak parę wybitnych utworów w ich repertuarze się znajduje. Prezentowany przeze mnie kawałek, to moim zdaniem, ten najlepszy, najdoskonalszy, w którym zmienny wokal Toma doskonale współpracuje z absolutnie mistrzowską linią gitar i ostrym napierdzielaniem w gary. A początkowy riff? Jeden z najwspanialszych w historii muzyki.






Nie wiem, czy jutro zdążę opracować część czwartą - może zabraknąć mi czasu. Ale warto poczekać, zbliżamy się do tych najlepszych, najwspanialszych (moim zdaniem oczywiście) utworów. Pozostały już tylko dwie części ;)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz