niedziela, 30 kwietnia 2017

Podsumowanie kwietniowych grabieży





Kwiecień plecień, co przeplata trochę zimy, trochę jesieni. No i znów zaczęło się wstępem pogodowym. Nuda! Hejka, co tam? Wczoraj zostałem zmuszony przez pewną dziewczynę, bym dziś KONIECZNIE napisał podsumowanie. I co robię? Piszę dziś podsumowanie. Czy zostałem pantoflem? Nie, jestem po prostu bąbelastym Wikingiem. Spoko, jeśli nie rozumiecie niektórych słów z tego tekstu, nie przejmujcie się - rozumieją je dwie/trzy osoby na tej planecie. Po co zatem używam ich we wstępie? Bo tak. Ależ się dziś tu zrobiło "insajdowo". To może zatem przejdę już do podsumowania, które dedykuję wiadomo komu ;) Znaczy ta osoba wie, inni nie. Grunt to dobra komunikacja z Czytelnikami, nie? ;)




Dane dla Morawieckiego: Panie Mateuszu, w kwietniu obejrzałem 80 filmów (35 z nich to krótkometrażówki), a ich średnia według filmwebowej skali wyniosła 5,72/10. Tak, wiem, trochę przesadziłem z ilością. Ale cóż, takie życie :D




Najlepsze filmy, jakie widziałem w kwietniu:



1. "Szybcy i Wściekli 8" - nie mogło być inaczej. Wrócili jeszcze szybsi, jeszcze wścieklejsi i jeszcze bardziej niszczący prawa fizyki. Jest tu wszystko: pościgi, wybuchy, strzelaniny, wybuchy, strzelaniny, pościgi, pościgi, wybuchy i masa, kapitalnego humoru. Do fabuły, co oczywiste, można się przyczepić - hasło klucz, co jest już znakiem rozpoznawczym serii, to "rodzina". Słowo to odmieniane jest tu przez wszystkie przypadki, jednak, tak naprawdę, kompletnie nie przeszkadza to w seansie. Można się zaś już przyczepić punktu wyjścia, który co prawda ostatecznie zostaje nam dość dobrze uzasadniony, jednak nie ma w sobie sporego poweru. Ale nie oszukujmy się - kto idzie na "Szybkich i Wściekłych" dla fabuły? No dobra, znajdzie się paru takich imbecyli, którzy określają się mianem "krytyków filmowych", jednak nikt ich nie słucha/czyta. A, że to kino rozrywkowe najwyższych lotów (i to dość dosłownie) chyba nie trzeba przekonywać - "ósemka" dostarcza nam to, czego wymaga się od idealnego blockbustera: śmiechu, frajdy i emocji. Tym większe brawa należą się Vinowi i reszcie ekipy za to, że przedstawiając nam już tyle filmów, nie zaliczyli ani jednego słabego uderzenia (nie liczę "Tokio Shit", którego wszystkie kopie powinny zostać zniszczone) - SZACUN! Film na wielkim ekranie widziałem już dwa razy - kto wie, może i przejdę się trzeci raz? Ocena: 9/10!





2. "Atlantis" - tym razem cofniemy się trochę w czasie. Produkcja ta powstała w 1991 roku i stanowi jedno z najoryginalniejszych dzieł, jakie dane mi było oglądać. Luc Besson zabiera nas tu w podróż po głębinach oceanów, kamera "płynie wolno", ukazuje kolejnych "mieszkańców" podwodnego królestwa. Film pozbawiony jest narracji lektora (Krystyna Czubówna ponoć po dziś dzień jest przez to załamana), obraz i nastrój prezentowane są nam przy pomocy muzyki Erica Serry. Ależ to robi wrażenie! Ależ to ma klimat! Dosłownie zanurzamy się w głębiny i wsłuchując się w ten niesamowity soundtrack wręcz chłoniemy piękno podwodnego świata. Niezwykłe doznania gwarantowane! Ocena: 9/10.




3. "Pele. Narodziny legendy" - postaci tego pana chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Nie dziwi chyba zatem nikogo fakt, że prędzej czy później film o tej osobistości powstać musiał. I dobrze się stało, że został stworzony teraz i to przez cymbalistów (znaczy Jeffa i Michaela Zimbalistów). "Pele. Narodziny legendy" to ciepła, dowcipna opowieść o tym, co spowodowało, że biedny chłopak  z fawel stał się najsłynniejszym piłkarzem w historii. Owszem, jest to laurka, jednak zrobiona ze smakiem, wyczuciem i odpowiednio poprowadzona. To idealne kino familijne, które może oglądać każdy, niezależnie od wieku. Są emocje, są wzruszenia, wszyscy będą szczęśliwi! Ocena: 8/10.




4. "Two Scoops" - krótkometrażówka samego Roberta Rodrigueza opowiadająca historię Lucii i Loli, które mogliśmy poznać już we wcześniejszych (i późniejszym) projektach reżysera. Panie muszą ocalić swojego ojca, a że to jest produkcja TEGO reżysera, to chyba się domyślacie czego można się spodziewać. Jest wesoło, przewrotnie i dziwnie. Robcio w wysokiej formie! Ocena: 8/10.




5. "Ściany" - i kolejna krótkometrażówka! Tym razem jednak  w zdecydowanie mroczniejszym, mocniejszym tonie. Piotr Dumała, którego mocno chwaliłem w jednym z podsumowań za kapitalne "Ederly", tym razem ukazuje nam, za pomocą niesamowicie uderzającej nas kreski, problem klaustrofobii, ograniczenia i samotności. To film, który na długo pozostanie w Waszej pamięci - wbija w fotel. Ocena: 8/10.





Największe porażki miesiąca:




1. "Ciemniejsza strona Greya" - nie, nie siedziałem przywiązany do krzesła i zakneblowany; nikt mnie nie zmuszał do seansu. Spytacie zatem: czy Cię, Wikingu, poj...? Chyba tak. Ale cóż, obejrzałem "jedynkę" i musiałem się przekonać, czy "dwójka" jest faktycznie gorsza. Odpowiem Wam bardzo szybko: JEST! Ten film to mało śmieszny żart z widowni - jest głupio, infantylnie i przede wszystkim cholernie nudno. Podobno to coś ma scenariusz - możliwe, ale go nie wykryłem. Jest koleś w gajerze, jego blachara i sobie smęcą, czasem idą sobie pouprawiać seksy - wszystko jest tu jednak tak bezpłciowe, że szkoda na to Waszych oczu. Najgorsi są tu jednak bezsprzecznie aktorzy: Dakota jest najbardziej drewnianą dziewczyną na świecie, a partnerujący jej Jamie jest zbyt drewniany by zagrać drzewo. Masakra, co to jest za syf... Ocena: 1/10.




2. "Paranormal Activity: Inny wymiar" - a pomyśleć, że to kiedyś był niezły horror. Teraz to są już popłuczyny po popłuczynach po popłuczynach popłuczyn. Nie jest strasznie, nie jest nawet śmiesznie (a lubię się śmiać na horrorach), jest, po prostu, żałośnie. Ocena: 1/10.




3. "Szczęście Świata" - film o niczym. Serio. Tu nic się nie dzieje, tu nie ma scenariusza, tu jest po prostu nudno. Film niby chcą ratować jakieś kolorki, jakieś filtry, ale tego nie jest w stanie nic uratować. Mamy tu przecież świetnych aktorów (Kulesza, Stroiński, Gruszka), jednak i oni nie są w stanie spowodować, byśmy siedzieli wpatrzeni w ekran. Omijać! Ocena: 2/10.





4. "Mały Jakub" - na razie, jeden z moich faworytów do przyszłorocznych Węży. Irytujący bohaterowie, głupia fabuła, nuda bijąca z każdej sekundy projekcji. Ktoś chciał tu stworzyć ambitną produkcję, jednak nic z tego nie wyszło. Szkoda Lubosa i Baki na takie barachło. Plus jest taki, że wbrew zamierzeniom twórców, można się tu czasem mocno ubawić. Uwierzcie: jest z czego... Ocena: 2/10.




5. "Sleepless" - prawdopodobnie jeden z najgorszych filmów akcji XXI wieku. Niby zaczyna się spoko, niby jest tu nawet jakaś fabuła. Niestety, z każdą kolejną sekundą, z każdym kolejnym wydarzeniem film staje się coraz głupszy. Choć słowo "głupszy" to i tak wielki komplement jak dla tej produkcji. Nic tu nie ma sensu, postępowanie głównego bohatera wywołuje ironiczny śmiech, a łeb pęka od jego irytujących zachowań. Jamie Foxx chyba desperacko potrzebował pieniędzy... Ocena: 2/10.




Szybkie podsumowanie:


Najlepszy film: "Szybcy i Wściekli 8"

Najlepszy scenariusz: "Ściany"

Najlepszy aktor pierwszoplanowy: Dwayne Johnson oraz Vin Diesel ("Szybcy i Wściekli 8")

Najlepsza aktorka pierwszoplanowa: Michelle Rodriguez ("Szybcy i Wściekli 8")

Najlepszy aktor drugoplanowy: Jason Statham, Tyrese Gibson, Ludacris, Scott Eastwood, Kurt Russell oraz kultowe już DZIECKO ("Szybcy i Wściekli 8");  Marcin Dorociński ("Małżeńskie Porachunki")

Najlepsza aktorka drugoplanowa: Charlize Theron oraz Helen Mirren ("Szybcy i Wściekli 8")

Najlepsze zdjęcia: "Atlantis"

Najlepszy soundtrack: "Atlantis"

Najlepsze efekty specjalne: "Szybcy i Wściekli 8"

Najlepszy montaż: "Atlantis"




Najbardziej oczekiwane premiery maja:



6. "Song to Song"

5. "Gwiazdy"

4. "Przyrzeczenie"

3. "Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara"

2. "Obcy: Przymierze"

1. "Strażnicy Galaktyki 2"





2 komentarze:

  1. Zgarniam sobie dedykację :D
    I mega ważne pytanie: kiedy Szybcy8 - 3? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dedykacja przekazana!

      "Szybcy 8" wraz z trzecim seansem "Strażników 2"! :)

      Usuń