środa, 29 czerwca 2016

Podsumowanie czerwcowych najazdów




Coś się kończy, coś zaczyna. Studia zmierzają ku końcowi (już tylko obrona), Poznań znika mi z oczu na dwa miesiące (czas naładować akumulatory, choć może być z tym ciężko), a i EURO bliskie jest finałowych rozstrzygnięć. Z drugiej strony pojawiają się nowe szanse rozwoju, własne pomysły i nastaje czas na podjęcie cholernie ważnych decyzji. Zabrzmiało patetycznie? Tak miało, bo wczoraj widziałem "Dzień Niepodległości: Odrodzenie" i klimat Emmericha wdał się i we mnie. Co prawda nie potrafię walnąć aż tak mocnym sucharem, ale mam nadzieję, że wstępniak zaleciał Rolandem :D A jak poradził sobie jego film w moim zestawieniu?




W czerwcu obejrzałem 44 filmy (spośród których 7 to krótkometrażówki), a ich średnia ocen wyniosła... 4,77. Chyba niedługo dożyjemy czasów, kiedy spadnie poniżej 4.0 :D Będzie śmiechowo - wyobrażacie sobie średnią, np. 3,62? Chyba czas przestać oglądać filmowe paździerze. No dobra, tu akurat wyszedł suchar a'la Emmerich - nigdy nie odpuszczę takich produkcji, nigdy! ;)





Najlepsze filmy, jakie widziałem w czerwcu:







1. "Dzień Bastylii" - to film, który ma swoje wady, jednak tempo akcji, aktorstwo Elby, świetne montaż i soundtrack w pełni je rekompensują. Dzieło to ogląda się z zapartym tchem, a sceny akcji wręcz wbijają w fotel. Olbrzymia w tym zasługa wspomnianego Idrisa, który tą rolą potwierdził to, co wiem od dawna: BYŁBY BONDEM IDEALNYM! Hiddleston to przy nim mały żuczek. Ale cóż to zapewne i tak Tom przejmie rolę agenta 007. W każdym razie, jeśli macie ochotę na kawał mocnego kina akcji, to zabierajcie się za "Dzień Bastylii" - scenariusz i beznadziejny Richard Madden (drewno drewien) początkowo mogą Was irytować, jednak im dalej, tym mniej będziecie na to zwracać uwagę. Ocena: 8/10.








2. "Fist of Jesus" - pierwsza krótkometrażówka, która ląduje w tym zestawianiu odkąd je prowadzę. Ale nie mogło być inaczej - ten filmik stał się dla mnie czymś kultowym. Bo oto Jezus wraz z Judaszem muszą... zabić setki zombie (w tym kowbojów, WTF?!), które sami, nieopatrznie, stworzyli. To komedia gore, zdecydowanie nieprzeznaczona dla ludzi głęboko wierzących. Jezus i Judasz zabijają tu nieumarłych na miliony sposobów (mój faworyt - pirania), krew leje się strumieniami, a flaki wyłażą przed kamerę co chwilę. Jednocześnie ten filmik jest taką beką, że w czasie seansu siedzi się cały czas z bananem na twarzy i zastanawia: czym jeszcze uśmiercą zombiaki? Kozacka krótkometrażówka. Ocena: 8/10.








3. "Warcraft: Początek" - naprawdę niewiele jest filmów, które mają gorsze dialogi. To, co stworzyli scenarzyści wręcz woła o pomstę do nieba: "Tylko wróć cały, nie umieraj", "Wrócę"... Paździerzowych tekstów jest tu tak wiele, że aż głowa boli od tych kretynizmów. Dlaczego zatem ten film tu się znalazł? Sprawa jest prosta - cała reszta tej produkcji jest wręcz perfekcyjna. Wizualnie film ten zaorał - poszczególne lokacje, wszelkie efekty specjalne oraz orkowie biją taką niesamowitością, że aż ma się ochotę spędzić w tym świecie nie dwie, a osiemnaście godzin.  Niesamowity klimat, potęgowany fenomenalnym soundtrackiem, czaruje nas od pierwszych sekund i trzyma aż do samych napisów. Owszem, mógłbym się czepić, że Fimmel zbyt mocno zalatuje Ragnarem (ba, nawet "kariera" jego "warcraftowego bohatera" jest zbliżona do losów legendarnego Wikinga), ale po co, skoro swoją charyzmą dalej powoduje, iż jesteśmy niezwykle zżyci z jego postacią nawet, jak wypowiada kretyńskie dialogi ułożone przez scenarzystów. Bawiłem się rewelacyjnie i gdyby nie fabuła ocena oscylowałaby koło 10/10 - a tak, z bólem serca, wystawiam TYLKO  8/10.








4. "Sid i Nancy" - skandal, że dopiero teraz nadrobiłem tę produkcję. Nie dość, że opowiada o kultowym muzyku z kultowego zespołu, to na dodatek w roli głównej występuje Gary Oldman. Fakt, nie jest to dzieło opowiadające bezpośrednio o Sex Pistols, jednak twórcy idealnie oddali klimat tamtych czasów. Jest brudno, głośno i anarchistycznie. Oldman przechodzi samego siebie - jest absolutnie przegenialny. Kradnie ekran dla siebie i mimo, że film opowiada o toksycznej miłości Sida do Nancy, Chloe Webb ma tu niewiele do pokazania. I to właśnie ona jest jednym ze słabszych elementów całości - przebywa na ekranie długo, w większości scen występuje u boku Gary'ego, ale jednak w żadnym momencie nie zbliża się do jego poziomu. Gra dobrze, ale to zbyt mało, jak dla tej produkcji. O soundtracku chyba nie muszę wspominać - wiadomo, że twórcy zaserwowali nam tu creme de la creme utworów Pistolsów wzbogacony, mocno niespodziewanie, i o utworek Sabbathów. Zdecydowanie warto obejrzeć. Ocena: 8/10.







5. "Wejście w Mrok" - film ten jest praktycznie nieznany - kompletnie niezasłużenie. To niezwykle mocne, brutalne i realistyczne kino, które powoduje, że Kolumbia staje się ostatnim miejscem do którego chce się jechać (nawet Radom bardziej zachęca do odiwedzin - musiałem ten standupowo-inside'owy suchar wkleić, mam nadzieję, że nikt się nie obrazi :D :D :D). Film zbudowano na zasadzie retrospekcji, co trzeba przyznać wyszło tu fenomenalnie - karty odkrywają się przed nami coraz bardziej, a początkowa intryga nabiera niezwykłej głębi. Byłem niezwykle zaskoczony tą produkcją - owszem, widać tu czasem bardzo niski budżet, jednak ogółem film broni się i to z nawiązką. Ocena: 8/10.



Posłowie: "Dzień Niepodłegości: Odrodzenie" skończył na miejscu szóstym. Nie rozumiem narzekań na to dzieło - dla mnie to Emmerich w pigułce. Patos, totalnie głupia fabuła, ultrasuchary i totalna, niezwykle efekciarska, rozpierducha. Bawiłem się przednio! :) Jedyne do czego mogę się przyczepić, to strasznie nudne, początkowe, 20-30 minut, gdzie nie dzieje się nic, a mi się dość mocno zaczęło ziewać. Czekam na część trzecią!






Największe porażki miesiąca:






1. "Komórka" - doskonale pamiętam rewelacyjne "1408", stąd też liczyłem, że powrót duetu Cusack-Jackson do świata Stephena Kinga okaże się kolejnym sukcesem... Nic z tych rzeczy. Staram się nie nadużywać twierdzeń w stylu "to jeden z najgorszych filmów w historii", ale tu muszę się nim posiłkować. Tak tragicznie złego, beznadziejnego od każdej strony, obrazu to ja od dawna nie widziałem (no może nie aż od tak dawnego dawna, bo przypomina mi się pewny polski "musical). To antyreklama dla kultowego autora, a każdego z twórców, który przyczynił się do powstania tego ścierwa, powinno się skazać na zakaz uprawiania zawodu. Wszystko tu irytuje... nie, to zbyt słabe słowo, lepsze będzie, DZIECI NIE CZYTAJCIE, BO IDZIE WULGARYZM (niestety musi, bo trudno znaleźć coś równie mocnego), wkurwia: począwszy od tępych bohaterów, poprzez żałosny scenariusz, kończąc na najbardziej irytującym soundtracku tego roku. Ja pikolę, jakie to było złe... Ocena: 1/10.








2. "Ukryty w Cieniu" - tak, wiem, że to była produkcja fanowska. Tak, wiem, że twórcy nie mieli pieniędzy na realizację. Ale zatem: TO PO KIEGO WACKA SIĘ ZABIERACIE ZA SPLINTER CELLA?! Już sama nazwa mówi, logicznie myślącym ludziom, iż do tego potrzeba BUDŻETU, a nie pięciu groszy. Począwszy od beznadziejnych dialogów, poprzez najgorszy montaż świata, aż na "aktorstwie" kończąc - wszystko, absolutnie wszystko, jest tu złe. Nie traćcie czasu - nie oglądajcie. Ocena: 1/10.







3. "Snajper: Reguły Wojny" - pamiętam czasy, gdy Steven Seagal był chudy i zabijał wszystkich łamaniem rąk i karków. Potem nastały czasy, że mu się przytyło i zabijał ludzi w przyspieszonym, na kompie, czasie, tak by jakiś głupi widz dalej myślał, że jest on tak szybki jak za najlepszych lat. Następnie nastały czasy, że Seagal był tak okrągły, że musiał korzystać jedynie z broni palnej. Teraz weszliśmy w nową erę: Seagal jest szerszy niż wyższy i nawet nie chce mu się strzelać. "Film" ten jest beznadziejnie nudny, irytująco głupi, a na dodatek Steven nawet nie udaje, że zależy mu na tym, by to "dzieło" awansowało choćby do miana produkcji C-klasy. Co za chłam... Ocena: 1/10.







4. "San Andreas Quake" - jak dobrze wróżycie z tytułu, jest to produkcja pochodząca ze stajni Asylum. Tym razem jest to niestety powrót do korzeni wytwórni - film nie ma do siebie dystansu, nudzi i wkurza. Po ostatnich sukcesach, choćby "Sharknado" czy "Lavalantuli", liczyłem na zdecydowanie więcej... No, ale cóż - nie zawsze można nakręcić filmowy paździerz będący czymś kultowym... Ocena: 1/10.







5. "W Spirali" - nie pamiętam, kiedy film mnie aż tak zmęczył - z seansu wyszedłem padnięty maksymalnie. Do momentu "szamanowania" ogląda się to świetnie, potem wszystko wali się totalnie (schizy, głupoty i ogółem szajs). Produkcja ta trwa niecałe 70 minut, a czujecie się w czasie seansu tak, jakbyście spędzili osiemset lat w Guantanamo. Obraz ratuje jedynie Piotr Stramowski, który kolejną, świetną rolą stara się wyciągnąć to cosio z totalnego szamba. Zgłaszam tę produkcję do Węży, bez dwóch zdań. Ocena: 2/10.



Posłowie: W tym miesiącu naprawdę miałem ból głowy, co tu wrzucić - odrzuciłem chociażby żałosną "Niepokonaną Jane" (2/10 - po Portman, McGregorze i Edgertonie nie spodziewałem się aż takiego gówna), beznadziejny "Git" (gdzie ksiądz proboszcz udaje twardziela) oraz "zwycięzcę" ostatnich Węży, czyli "Ostatni Klaps", który mimo tego, że jest tragiczny, i tak bije na głowę wytypowane produkcje. Oby w lipcu było lepiej! :)





Szybkie podsumowanie:




Najlepszy film: "Dzień Bastylii"

Najlepszy scenariusz: "Wejście w Mrok"

Najlepszy aktor pierwszoplanowy: Idris Elba ("Dzień Bastylii")

Najlepsza aktorka pierwszoplanowa: ---------

Najlepszy aktor drugoplanowy: Jeff Goldblum ("Dzień Niepodległości: Odrodzenie")

Najlepsza aktorka drugoplanowa: Karolina Wydra ("Raport z Europy")

Najlepsze zdjęcia: "Warcraft: Początek"

Najlepszy soundtrack: "Warcraft: Początek"

Najlepsze efekty specjalne: "Warcraft: Początek"/"Dzień Niepodległości: Odrodzenie"

Najlepszy montaż: "Fist of Jesus"





Najbardziej oczekiwane premiery lipca:




6. "Tajemnice Manhattanu"
5. "Epoka Lodowcowa 5: Mocne Uderzenie"
4. "183 Metry Strachu"
3. "Iluzja 2"
2. "Star Trek: W Nieznane"
1. "Jason Bourne"



W końcu miesiąc, który zapowiada się na prawdziwą petardę! Nie mogę się doczekać seansów!









5 komentarzy:

  1. Statystyki mi spadają :/ Widziałam tylko 3 z 10-tki :(
    Do obejrzenia wybieram sobie nr 5 z najlepszych :)
    P.S. Wstępniak zacnie patetyczny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałem, że numer 3 z najgorszych :D

      Usuń
    2. Nie e :D ale nr 2 z najgorszych w sumie bardzo chętnie ;) może wreszcie bym zapamiętała jaki to coś ma w ogóle tytuł :D

      Usuń
    3. Jeszcze raz sobie obejrzysz? :D

      Usuń