Witajcie! Dziś miałem poruszyć tu kwestię zrebootowania "Strażnika Teksasu" (będzie innym razem, gwarantuję!), ale nie mogłem przejść obojętnie obok największej, onlinenowej rzeźni od czasów powstania internetu. Gotowi? Zaczynamy!
PREZENTOWANE TU OPINIE MOGĄ WYDAĆ SIĘ NIEKTÓRYM KONTROWERSYJNE. CÓŻ, TAK BYWA.
Parę dni temu w internecie pojawiło się zdjęcie Jodie Turner-Smith jako Anny Boleyn. Normalnie takie rzeczy przeszłyby bez większego echa. Normalnie. Ale nie w przypadku, gdy Annę Boleyn gra czarnoskóra aktorka.
Jak dobrze (zapewne) wiecie, Anna Boleyn była żoną Henryka VIII, a jej postać bardzo mocno wpłynęła na religijny kształt Anglii. A jako, że to kobieta pochodząca z XVI wieku, doskonale, dzięki obrazom, wiemy, iż była osobą o białym kolorze skóry. Nieważne z jakiej perspektywy patrzycie, trudno uznać ją za osobę czarnoskórą.
No i rozpętało się piekło. Prawicowcy zaczęli krzyczeć, że Anna musi być biała! Lewicowcy zaczęli krzyczeć, że Anna może być i fioletowa! Zadyma większa niż pod Grunwaldem w 1410. Bluzgi latają, każdy na każdego krzyczy, każdy każdego nienawidzi. Ok, ale co z tego wynika?
Chciałbym przedstawić problem ze swojej perspektywy, bo w tym przypadku, o dziwo, bliżej mi do... prawej strony. Ale, chwila, chwila! Zanim zaczniecie mnie bluzgać, wyzywać od konserw i katozjebów, zluzujcie, już się tłumaczę. Nigdy nie byłem i nigdy nie będę prawicowcem. Nie ma takiej opcji. Nienawidzę kościoła, nienawidzę naziolków w koszulkach żołnierzy pier.olniętych, nienawidzę pisu czy innych konfederacji. Bardzo daleko mi również do bycia rasistą czy homofobem. Dlaczego zatem nie chcę, by postać historyczna była grana przez osobę o innym kolorze skóry?
Odpowiem tak. Kiedy oglądam filmy sci-fi czy fantasy mam totalnie w dupsku, kto ma jaki kolor skóry. To jest FANTASY, tu każdy może być takim, jakim nakreśli go autor, scenarzysta, reżyser... Uwielbiam Idrisa Elbę jako Heimdalla, a teoretycznie, jako fan mitologii nordyckiej, powinienem mieć co do castingu spore zastrzeżenia. Ale ludzie, na Odyna! "Thor" to FILM FANTASY, oparty na KOMIKSACH, a nie ukazanie prawdziwej postaci. To decyzja Marvela, Branagh, studia. Czepianie się tego, że Elba gra Heimdalla jest tak samo idiotyczne jakby się czepiać, że postacie w "Avatarze" są niebieskie, a nie np: czerwone. TO NIE MA SENSU! Równie dobrze powinniśmy się czepiać, że Nicka Fury gra Samuel L.Jackson, a nie ktoś o białym kolorze skóry (takim był Fury w komiksach). Ale się nie czepiamy! Uwielbiamy Samuela, a, że filmy MCU są filmami czysto rozrywkowymi osadzonymi w wymyślonym świecie, czepianie się o kolor skóry aktora świadczy o byciu skończonym debilem lub wyborcą pisu. Aaa, to to samo.
Według mnie, rzecz ma się totalnie inaczej, jeśli kręcimy film oparty o wydarzenia i postacie historyczne. Tu wyjdzie ze mnie konserwa. Tak, nie podoba mi się fakt, że Annę Boleyn zagra czarnoskóra aktorka. Tak samo nie podobało mi się, że czarnoskóra aktorka wcielała się w postać Małgorzaty Andegaweńskiej (serial "The Hollow Crown"). Powód jest prosty: aktorki wystąpiły/wystąpią w produkcji HISTORYCZNEJ. I teraz w bój ruszą osoby twierdzące, że nie ma czegoś takiego jak film historyczny, a jest jedynie film inspirowany historią. Ok, ale to i tak nie zmienia faktu, że trudno uznać, iż Jodie jest idealnym castingiem do roli Anny.
Chciałem zrozumieć osoby, które twierdzą, że Turner-Smith jest castingiem idealnym. Znalazłem argumenty, iż żyjemy w globalnej wiosce, kultury się wymieszały, stąd każdy może zagrać każdego. Tak? To zapraszam takie osoby, by zrealizowały film o Michaelu Jordanie z Russellem Crowe w roli głównej. Nie zrealizują takiego filmu, bo skończy się na ogromnych protestach i do realizacji dzieła i tak by nie doszło. Drugim argumentem, jaki pojawiał się najczęściej było to, że Anna Boleyn była uciskana niczym czarnoskórzy niewolnicy w USA, stąd decyzja o zatrudnieniu czarnoskórej aktorki. Serio, ludzie? Przecież to porównanie jest tak samo debilne, jak Gina Carano twierdząca, że wyborców Trumpa prześladuje się niczym naród żydowski w czasie II Wojny Światowej. Co ma Anna Boleyn do czarnoskórych niewolników? Tyle samo co ja do wynalezienia koła. Trzeci argument, jaki padał był taki, że Jodie to wybitna aktorka i że podoła roli. Ok, nie neguję, że jest wybitną aktorką - szkoda tylko, że jeszcze tego nigdzie nie pokazała, bo nigdzie nie objawiła się szerokiej publiczności. Jej filmografia jest cholernie uboga i nie da się temu zaprzeczyć. Skąd zatem info, że to wybitna aktorka? Stąd, że ludzie to piszący nie potrafili nawet użyć mózgu i zlukać jej filmografii w necie. Każdy argument broniący tego castingu, jak widać, da się bardzo łatwo obalić.
Tak, wiem, zaraz ktoś powie, że powinienem otworzyć umysł i przyjąć, iż skoro uwielbiam Samuela jako Nicka Fury, to muszę polubić i czarnoskórą Annę Boleyn. Nie zrobię tego. Chcę podejść do sprawy bez wojen, bez spin, chcę na to spojrzeć logicznie.
Scenarzystka tłumaczy, iż projekt ma być miniserialem psychologicznym osadzonym w czasach rządów Henryka VIII i ma zgłębić postać Anny. Czy według Was to dobry argument, by wpływać na kolor skóry? No nie. Czy nie jest to wręcz rasistowskie podejście? Bo według scenarzystki oznacza to, że żadna biała aktorka nie była w stanie zrozumieć psychiki Anny. Można iść jeszcze dalej: białe aktorki to debilki, bo nie potrafią wczuć się w Annę. Ludzie, przecież to jest chore!
Przedstawię Wam teraz moje zdanie na temat tej produkcji. Dla niektórych może być to zdanie, które sprawi, że wydadzą na mnie wyrok śmierci. Ale chcę być z Wami szczerzy. Wiecie dlaczego, moim zdaniem, Annę zagra Jodie Turner-Smith? Bo nieważne jak się mówi, ważne by się mówiło. Ta stara zasada idealnie sprawdziła się w przypadku tej produkcji. Gdyby w roli Anny Boleyn obsadzono białą aktorkę, o produkcji mówiłoby parę, zainteresowanych tematem, osób. Ale zdecydowano się na czarnoskórą aktorkę, by wywołać kontrowersję, by internet huczał na temat tego serialu. Prawda jest taka, że za produkcją stoją ludzie bez dorobku (scenariusz napisała debiutantka), a dzięki prostemu ruchowi castingowemu zapewnili serialowi, przynajmniej na początku, sporą oglądalność. Tak, uważam, że obsadzając Jodie nie patrzono na jej umiejętności aktorskie. Kierowano się czystym, chamskim biznesem, mającym sprawić, iż ktoś zainteresuje się tym niszowym serialem. A jak najprościej zwrócić na siebie uwagę? Wywołując kontrowersję - w tym przypadku zmieniając kolor skóry bohaterki. Jodie stała się narzędziem producentów, których celem jest zarobić na tym serialu. Prosty biznes, a nie żadne ideały mówiące o Annie Boleyn reprezentującej niewolników z USA.
Pewnie i tak znajdą się gdzieś ludzie twierdzący, że jestem rasistą. Cóż, jestem w stanie z tym żyć, bo znam siebie i wiem, że rasizm to jedna z ostatnich rzeczy, z jakimi można mnie łączyć. Podobnie jak z byciem prawicowcem. Chcę, po prostu, przekazać, że skoro operujemy na postaciach historycznych, zostawmy je takimi, jakimi są. Nie chcemy by doszło do tego, że Tom Cruise zagra Martina Luthera Kinga, a Denzel Washington Borisa Johnsona. Chcemy, po prostu, racjonalnego podejścia do produkcji historycznych. Tyle i aż tyle...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz