Wczoraj wieczorem walnęła wiadomość - powstanie kolejny film o wikingach. Reżyseruje pan Eggers, który dostarczył światu "Czarownicę: Bajkę Ludową z Nowej Anglii" oraz "The Lighthouse" (na ten moment jeszcze bez polskiej premiery). Czy powinienem się cieszyć? Czy raczej niepokoić? Rozłóżmy to, co wiemy, na czynniki pierwsze.
Reżyser:
Robert Eggers to nowe nazwisko wśród reżyserów. Nowe, jednak już wychwalane pod niebiosa. "Czarownica", kino niskobudżetowe, zaskarbiła sobie serca widzów klimatem, gęstą atmosferą, masą tajemnic i niedopowiedzeń. Gdyby nie słabiutki finał, mówiłbym tu pewnie już o kinie rewelacyjnym, a tak mówię JEDYNIE o dobrym. O "The Lighthouse" mogę powiedzieć, na razie tylko tyle, że ma świetny trailer.
Obsada:
O tym, że obsadzenie Alexandra Skarsgarda w filmie o wikingach to strzał w dziesiątkę, nie trzeba nikogo przekonywać. Typ, po prostu, urodził się, by zagrać gościa z toporem, który będzie ciachał swoich wrogów. Drugą osobą w obsadzie ma być jego brat Bill, człowiek, którego, bezsprzecznie, najbardziej kojarzymy z szaloną rolą clowna w obu częściach "To". Z wyglądu koleś mi nie pasuje - może jednak po odpowiedniej ilości makijażu i innych zabiegów, jako wiking, wypadnie wiarygodnie - o umiejętności aktorskie się nie martwię, da radę. Kolejnym nazwiskiem łączonym z projektem jest Willem Dafoe. Klasy tego aktora nikt nie podważy, wizerunkowo pasuje idealnie - strzał w dziesiątkę! Teraz zaczynają się jednak gorsze wiadomości. Matkę bohatera granego przez Alexandra Skarsgarda ma zagrać Nicole Kidman, której totalnie, ale to TOTALNIE, nie widzę w takim projekcie. No nie, kompletnie NIE! Ok, aktorka dobra (choć strasznie nierówna), jednak w roli matki wikinga, przez swój typ urody, kompletnie się nie sprawdzi. Dobra, wiem, marudzę, to przecież tylko FILM, ale kurczę, no, znajdzie się kilka głośnych nazwisk wśród kobiet, które lepiej by się w tej roli sprawdziły. Ale najgorsze zostawiam na koniec. Według informacji, w filmie tym ma zagrać Anya Taylor-Joy, typiara, której szczerze nienawidzę i uważam, że w całym świecie filmu nie ma większego beztalencia! Totalnie działa mi na nerwy i aż mnie cholera bierze, jak słyszę, że ktoś jeszcze chce ją zatrudnić. Może zdecydowało to, że zagrała dziesiątoplanową rolę w gównianym filmie "Przeznaczenie Wikinga"? Albo jakieś INNE sprawy? Tego nie wiem - wiem jednak, że to najgorszy z możliwych wyborów... Przydrożny kamień zagrałby zapewne tę rolę lepiej... Tak, wiem to już przed seansem.
Producent:
Produkcją obrazu zajmie się Lars Knudsen, który działał z Eggersem już przy "Czarownicy". Gorzej jednak, że maczał palce i zapewne miał wpływ również na jedno z największych ścierw w tym roku, czyli "Midsommar". Także, apel do pana, nie rób z filmu o wikingach takiego gunfa, jakie zrobiłeś z Asterem, BŁAGAM!
Fabuła:
Akcja filmu rozgrywać ma się w dziesiątym wieku na Islandii. To akurat jest genialny punkt wyjścia. Historia tej wyspy jest niesamowita, znajdujemy tu wpływy Skandynawów, Normanów, Celtów, a także dawnych wikingów, którzy w tamtych latach już jako stateczni mieszkańcy zasiedlali dzisiejszą Szkocję i Irlandię, a mimo to wciąż płynęła w nich awanturnicza krew ich przodków i od czasu do czasu wypływali w morze, by znaleźć jakiś klasztorek do złupienia. Początki osadnictwa na Islandii owiane są tajemnicą - mówi się, że pierwsi pojawili się tu irlandcy mnisi, mówi się też o wikingach, którzy poszukując łupów przez przypadek natrafili na tę wyspę i tam postanowili się osiedlić. Wiadomo, że przewijało się tam wiele kultur, które jednak dość szybko się wymieszały, co doprowadziło do powstania, w zasadzie jednej, społeczności oraz Althingu (w 930 roku), uznawanego za najstarszy na świecie parlament, na którym WOLNI mieszkańcy Islandii decydowali o tworzeniu prawa oraz o sprawach sądowych. Wiemy, że Eggers lubi pobawić się klimatem, dodać mroku, zatem, w teorii, połączenie wikingów i Islandii powinno dać mu idealne pole do popisu. Oby tak się stało, bo spieprzyć taki potencjał na historię, w której mogłyby się przeplatać np: autentyczne wydarzenia z wątkami magicznymi, to byłoby "mistrzostwo".
Podsumowanie:
Tak, czekam na ten film i to cholernie mocno. Liczę, że wikingowie i Islandia, stanowiący idealną mieszaninę na dzieło kinowe, w połączeniu z zapewne bardzo mrocznym klimatem stworzonym przez Eggersa, spowodują, że otrzymamy prawdziwe, brutalne, arcydzieło. Jakby tylko wyrzucić z obsady Kidman i Taylor-Joy, byłoby idealnie... Choć nie ukrywam, wciąż najbardziej żałuję, że przez skandale Gibsona (miał być reżyserem), upadł projekt filmu o Haraldzie Hardradzie, w którego miał wcielać się DiCaprio (choć wizerunkowo też niezbyt pasował)... Jestem pewny, że byłoby to arcydzieło.
Nie wiem, kiedy "The Northman" trafi do kin, ale bankowo będę jednym z pierwszych widzów ;)
Kidman to swietna aktorka,dobra charakteryzacja czyni cuda.Wiec nie pisz pan taking bzdur, ze totalnie nie pasuje wizerunkowo no to Mona zmienic.Najwazniejsza jest gra aktorska.
OdpowiedzUsuń