wtorek, 3 stycznia 2017

De Podsómowanje ow 200016




Parę dni temu żywot swój zakończył rok 2016 - dobrze tak gnojowi!  Był to czas plagi u władzy, śmierci i olbrzymiej ilości filmowych rozczarowań. Zdecydowanie nie będę tęsknił - oby rok 2017 był pod tym względem o wiele radośniejszy, weselszy i przyjemniejszy. Ale nie wybiegajmy w przyszłość - premierami kinowymi obecnego już roku zajmę się jutro, kiedy to przygotuję dla Was listę filmów, na które ja, człowiek z północy, najbardziej czekam. Czas rozliczyć rok 2016. Co się zdarzyło w tym czasie w filmie? Które produkcje zdobyły moje serce? A co ważniejsze - które filmy otrzymają moje nagrody (to te nagrody ważniejsze od Oscarów)? Tego dowiecie się z tej notatki. Zapraszam do lektury.





Największa niespodzianka: "Księga Dżungli" - nie oczekiwałem na ten film z wielkimi nadziejami, ba, nie oczekiwałem praktycznie w ogóle. Jon Favreu swoim dziełem mnie jednak maksymalnie oczarował. Poczułem się w kinie jak małe dziecko, które może zachwycić się po raz pierwszy nową zabawką. "Księga Dżungli" to idealny film zarówno dla młodszych, jak i dla starszych widzów. Wyobraźnia reżysera połączona z fabułą dały piorunujący efekt - zwierzęta, generowane komputerowo, jeszcze nigdy nie były tak przepiękne. W tym filmie wszystko, absolutnie wszystko jest wspaniałe. Osobne brawa należą się Neelowi Sethi, który w wyborny sposób wcielił się w postać Mowgliego. Kto jeszcze nie widział, niech nadrabia koniecznie (najlepiej jednak bez dubbingu, bo ten jest, co najwyżej, średni)





Największe rozczarowanie: "Legion Samobójców" - nie mogło być inaczej. Film, którego kampania reklamowa była jedną z najlepszych w ciągu ostatnich kilkunastu lat, okazał się mało śmiesznym żartem. Nic tu się nie trzyma kupy, na ekranie panuje chaos, montaż jest żałosny, a Joker w wykonaniu tego pseudośpiewaka jest najgorszym, co spotkało kino w całej historii. Film starają się ratować genialna muzyka (wiele kapitalnych utworów), rewelacyjny Will Smith oraz WYBITNA Margot Robbie (której Harley Quinn nade mną właśnie wisi... Źle to zabrzmiało :D Po prostu, wisi tam jej plakat :D) - ich wysiłki na nic się jednak zdają. Ten film to klapa i kolejny dowód na to, że DC nie powinno ścigać Marvela, bo nie ma szans ich dogonić.





Najlepsza scena: "Odwiedźmy Rocka" z filmu "Creed" - rzadko się zdarza, że na filmie uronię łezkę, tu jednak prawie się popłakałem. Dla fanów serii moment w którym młody Creed biegnie, w towarzystwie gości jadących na quadach i na motocyklach, pod okno Rocky'iego jest niesamowitym przeżyciem. Piękna, poruszająca scena, która niesie za sobą mocny przekaz. Prawdziwy majstersztyk kinematografii.





Najlepsza scenografia: "Zjawa" - chyba zaskoczenia nie ma, prawda? Ciężkie, mroczne, surowe przestrzenie, na tle których człowiek okazuje się nic nie znaczącym trybikiem. Piękna, a zarazem niszczycielska przyroda.





Najlepsze zdjęcia: "Zjawa" - wahałem się między Lubezkim a Albertim ("Creed"), jednak mimo wielkiego wysiłku, jaki włożył operator do filmu Cooglera, nie miał jednak szans z geniuszem, jaki zaprezentował twórca zdjęć do dzieła Iñárritu. Niezwykła prezentacja okrutnej siły przyrody w połączeniu z niesamowitymi scenami walk oraz wręcz dosadnym ukazaniem bólu Glassa dały piorunujący efekt - efekt, dzięki któremu ten film zyskał niezwykle wiele.






Najlepszy montaż: "Creed" - jeśli mam być szczery, to nie pamiętam filmu, w którym aż tak perfekcyjnie połączono sceny. Nie ma tu ŻADNEGO, ale to ŻADNEGO, zbytecznego fragmentu, a każda scena ma swoje uzasadnienie. Do tego dochodzi jeszcze fantastyczny montaż scen walk - boks na wielkim ekranie jeszcze nigdy nie był tak przekonujący.






Najlepsze efekty specjalne: "Doktor Strange"/"Księga Dżungli" - autentycznie nie mogłem się zdecydować. Zarówno w filmie Marvela, jak i Disneya (choć w zasadzie, to zarówno u Disneya jak i u Disneya :D), efekty specjalne odgrywają niezwykle ważną rolę - u "Doktorka" budują świat i napędzają akcję, zaś u Favreu nie byłoby bez nich tych jakże niesamowicie wygenerowanych zwierząt. Oba filmy zasługują na wyróżnienie, bo w obu efekty specjalne podbiły moje serce (no bo jak tu się zdecydować, czy lepsza jest kultowa już pelerynka czy niesamowity miś Baloo?).






Najlepszy dźwięk: "Nienawistna Ósemka" - nikt tak nie dba o detale jak Tarantino i ten film to jedynie potwierdza. Każde skrzypnięcie ma tu znaczenie.






Najlepsza muzyka: "Nienawistna Ósemka" - Ennio Morricone to geniusz i tym filmem jedynie to potwierdził. Kolejny majstersztyk w dorobku Mistrza. 






Najlepsze kostiumy: "Nienawistna Ósemka" - znów wychodzi podejście Tarantino do detali. Świetne, klimatyczne ciuchole.






Najlepsza charakteryzacja: "Zjawa" - no sorka, ale tu innej opcji nie było. DiCaprio rozszarpany przez misia nokautuje.






Najlepsza aktorka drugoplanowa: Jennifer Jason Leigh ("Nienawistna Ósemka") - kolejny raz wychodzi na jaw genialny nos Tarantino do aktorów. Czy ktoś bowiem, przed premierą, spodziewał się, że tak niesamowite grono aktorskie (m.in. Jackson, Goggins, czy Russell) zdominuje najmniej znana w tym doborowym towarzystwie aktorka? Nie znam osoby, której nie opadła kopara po tym jej popisie aktorskim - co za kunszt!






Najlepszy aktor drugoplanowy: Sylvester Stallone ("Creed") - to, że Akademia nie dała mu Oscara jest największym kretynizmem w dziejach tej żałosnej instytucji. Sly doskonale oddaje emocje, jakimi targa jego bohatera, fenomenalnie portretuje starcie z chorobą. Największa rola tego kultowego aktora.






Najlepsza aktorka pierwszoplanowaMargot Robbie ("Legion Samobójców") - to jeden z tych przypadków, w których w totalnie żałosnym filmie, ktoś stara się dokonać cudu. Margot tego cudu dokonała. Jej Harley Quinn jest perfekcyjna, niesamowita, genialna! Robbie idealnie zobrazowała kultową postać z komiksów o Batmanie, perfekcyjnie oddając jej złożoną naturę. Absolutny majstersztyk!






Najlepszy aktor pierwszoplanowy: Andrzej Seweryn & Dawid Ogrodnik ("Ostatnia Rodzina") - chyba nikogo nie muszę przekonywać, że obaj zaorali system. Niektórzy mogą  się czepiać, że ich postacie nie były takie jak w rzeczywistości (spore grono oburzonych w "Teraz Rock"), jednak nikt nie może powiedzieć, że obaj panowie nie stworzyli wielkich kreacji. Bo to są wielkie kreacje. Jedne z największych w historii tego kraju. Petarda, prawdziwa petarda.






Najlepszy scenariusz: "Nienawistna Ósemka" - zna ktoś reżysera, który ma takie ucho do dialogów? Tarantino, pod tym względem, jest najlepszy na świecie. Teksty, które padają w jego najnowszym filmie masakrują genialnością, a my jedynie płaczemy ze śmiechu. A poza tym, cała historia, jest godna tego Wielkiego Mistrza. Intryga jest świetna, zwroty akcji rewelacyjnie, a napięcie wręcz bije z ekranu. Perełka.






Najlepszy reżyser: Ryan Coogler ("Creed") - nikt nie oczekiwał od niego cudów, a on cudu dokonał. Z, na pierwszy rzut oka, prostej historii stworzył poruszająca i niezwykle motywującą opowieść, która nikogo nie pozostawi obojętnym. Do tego kapitalnie poprowadził aktorów (duet Jordan - Stallone zmiażdżył) i perfekcyjnie złączył ze sobą wszystkie elementy produkcji filmowej, tworząc dzieło kompletne. Warto śledzić jego karierę, zwłaszcza, że następny film realizuje już dla Marvela i będzie to opowieść o bardzo ciepło przyjętej postaci Czarnej Pantery. Powodzenia!






Najlepszy film dokumentalny: "The Rolling Stones Olé Olé Olé!" - dinozaury mają się świetnie i film ten jedynie to potwierdza. Muzyka jako źródło buntu i wolności ukazana w perfekcyjny sposób. Oby więcej takich dokumentów!



Najlepszy film:


15. "Jack Reacher: Nigdy Nie Wracaj"

14. "Ederly"

13. "Cloverfield Lane 10"

12. "Syn Szawła"

11. "The Rolling Stones Olé Olé Olé!"

10. "Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów"

9. "Ostatnia Rodzina"

8. "Deadpool"

7. "Księga Dżungli"

6. "Zjawa"

5. "Sharknado 4: Niech Szczęki Będą z Tobą" (osoby, które chcą krytykować ten wybór, niech najpierw obejrzą film - argumenty w stylu "Bo to Asylum, czyli g..." wsadźcie sobie w... ucho :D)

4. "Jason Bourne"

3. "Doktor Strange"

2. "Nienawistna Ósemka"




Ent De Zwycięzcą Zostaje:




"Smoleńsk"

Kiepski suchar, nie? :D Pójdę za ten "dowcip" siedzieć - panowie z ABW, wbijajcie, byle nie o 6 rano.





Prawdziwym zwycięzcą zostaje:





"CREED" 

Film Cooglera to nie tylko najlepszy dramat sportowy od czasów pierwszego "Rocky'iego", to także jeden z najlepszych dramatów, jakie kiedykolwiek powstały. Perfekcja pod każdym względem, bezsprzeczny zwycięzca mojego rankingu na najlepszy film. A jak ktoś u mnie wygrywa z Tarantino, to wiedz, że coś się dzieje ;)




Ciekawe ile filmów pominąłem, a o ilu zapomniałem? No nic, słowo się napisało i tak już zostanie :D Jutro zaś oczekujcie zapowiedzianej we wstępie notatki o najbardziej oczekiwanych filmach 2017 roku. Czy będzie to dobry rok?





1 komentarz: