poniedziałek, 7 listopada 2016

Dwadzieścia filmów na jedenastolecie - część pierwsza




Tak jakoś mi się ostatnio przypomniało, iż pominąłem około miliarda różnych rodzaju rocznic. A to bitwy pod Kannami, a to koronacji Pepina Krótkiego, a to powstania "Trenów" Kochanowskiego. Ale, chwila, chwila. Co te rocznice łączy? Tak, to, że są bez sensu. Z okazji świętowania bezsensownych świąt, postanowiłem stworzyć niebezsensowną listę najlepszych filmów, jakie widziałem w ciągu ostatnich jedenastu lat. Zapewne zapytacie, dlaczego akurat jedenastu? Otóż, moi drodzy, żeby było bez sensu. No, może nie do końca bez sensu, bo mniej więcej w tym czasie zakładałem z kumplem nasze pierwsze forum dotyczące filmów (już nie żyje... znaczy to forum, nie mój kumpel), ale mogę się mylić o jakieś 25 dni lub 6243 lat. Ale oto przed Wami, pierwsza część listy najlepszych filmów, jakie, według mnie, powstały od 2005 roku.




Miejsca od 20 do 16





20. "Sherlock Holmes" - kiedy za reżyserię filmu bierze się Guy Ritchie, PRAWIE, zawsze możemy być pewni jednego: specyficznego humoru. Obsadzenie tego pana za kamerą filmu o przygodach najsłynniejszego detektywa świata wydawało się strzałem w stopę: jak tak poważna postać może być tworzona przez kolesia, który ciśnie pompę ze swoich bohaterów? Okazało się jednak, iż lepszej decyzji krawaciarze z Hollywood podjąć nie mogli. Powstało dzieło niezwykle zabawne, fenomenalnie napisane, piękne od strony wizualnej, ale przede wszystkim wybornie zagrane. To co na ekranie wyprawia kwartet Downey Jr., Law, McAdams i Strong przekracza pojęcie "zajebistosci" - kradną ekran dla siebie, okazują się idealnymi osobami na idealnych miejscach. Sherlock zyskał kolejne życie i chwała za to Guyowi i jego ekipie.





19. "Ip Man" - nie jestem zwolennikiem kina azjatyckiego, jednak ten film to wyjątek. Potężny. Uwielbiam w nim wszystko - od fajnie poprowadzonej narracji, poprzez świetnie obsadzonych aktorów, aż na genialnie zrealizowanych scenach walk kończąc. Film doczekał się kolejnych części, jednak żadna z nich nie mogła równać się z geniuszem tej produkcji. Wracam do niej, mniej więcej, raz w roku i za każdym razem nie mogę oderwać oczu od ekranu. Majstersztyk.





18. "Geneza Planety Małp" - byłem jedną z tych osób, które bardzo mocno nie chciały, by dzieło to powstawało. "Planeta Małp" była w końcu tylko jedna - tylko ta z Hestonem (pozostałe lepiej przemilczeć). Okazało się jednak, iż jeśli za projekt prequela znanej wszystkim historii biorą się zdolni twórcy, mamy szansę otrzymać prawdziwą perełkę. Tak też się tu stało. Fabuła jest tu niezwykle przemyślana, inteligentna (co w Hollywood należy raczej do rzadkości) i wciąga nas od pierwszych sekund (mimo, iż zdajemy sobie sprawę z tego, do czego ma doprowadzić). Wyatt stworzył kino wyjątkowe, w którym wszystkie czynniki (scenariusz, aktorstwo, muzyka, zdjęcia...) zagrały perfekcyjnie, tworząc film, który ogląda się z zapartym tchem. Szacun!





17. "Uprowadzona" - według mnie jeden z najlepszych filmów sensacyjnych nie tylko ostatnich lat, ale i w historii kina. Akcja gna tu na złamanie karku, nie ma czasu na nudę, a Liam Neeson stworzył bohatera, który z miejsca stał się kultowym. "Pościgi, strzelaniny, wojny gangów"... A nie, jednak bez wojen gangów, ale i tak z szybkim i wściekłym łomotem. Pamiętajcie: nie porywajcie córki Liama Neesona.





16. "Incepcja" - czy to jedyny Nolan na liście? Się okaże na dniach. Film ten jednak musiał tu zagościć - to inteligentne kino, z wyśmienitymi kreacjami aktorskimi, podlane genialną muzyką oraz zapierającymi dech w piersiach efektami specjalnymi. Sen w śnie w ramach snu sprawdza się tu perfekcyjnie. Nie no, dobra, film ten wrzuciłem tu tylko dlatego, że gra tu Marion Cotillard. Albo nie. W sumie, już zapomniałem, bo jestem stary. Albo młody. Jakoś tak. A może śnię?




To na dziś koniec. I nie dlatego, że mi się nie chce, a dlatego, że mi się chce nie chcąc. Przed Wami jeszcze trzy części tej listy Wildste... znaczy Wikinga. Jest na co czekać, a, że chyba jestem z deka nieprzewidywalny, to sam nie wiem, co wrzucę na kolejnych pozycjach. Znaczy "wiem, ale nie powiem" :D






4 komentarze:

  1. Same blockbustery, może zaskoczysz mnie jakimś skromniejszym, niepopularnym filmem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Obstawiam, że między 14 a 9 pojawi się "W spirali", ewentualnie "Drzewa" (ale to ewentualnie), bo jestem pewna "Baby bump" na miejscu 41 tuż po "Córkach dancingu" na miejscu 15.

    OdpowiedzUsuń