środa, 31 sierpnia 2016

Podsumowanie sierpniowych najazdów






Witam Was, drogie dzieci, w ten piękny, słoneczny dzionek. Ptaszki śpiewają, laserowe raptory strzelają do siebie, a ja nie zabrałem flag na mszę świętą, bo nie chodzę na msze święte. Upsik, chyba zrobiłem prowokację w tym momencie... Ciężkie jest to życie... :D No nic, ale przynajmniej magisterka skończona. Upsik, chyba też nie :D Tak, czy siak, sierpień upłynął mi w zacnej atmosferze, co miało i przełożenie na oglądane przeze mnie filmy. Co prawda nie wiem, jakie to przełożenie, ale kij z tym.




Jako, że po głupim wstępie następują głupie statystyki, to właśnie na nie pora. W sierpniu się leniłem i obejrzałem jedynie ileś tam filmów (32), spośród których ileś tam to były krótkometrażówki (12), a wszystkie te dzieła uzyskały jakąś tam średnią (5,8). Ogółem jedna wielka nuda, bo kto, prócz mnie, czyta te liczby? :D





Najlepsze filmy, jakie widziałem w sierpniu:







1. "Sharknado 4: Niech Szczęki Będą z Tobą" - nie ukrywajmy, zwycięzca mógł być tylko jeden. O ile w poprzednich częściach poziom absurdu rósł gwałtownie, tak teraz uderzył nas niczym pędzące pędolinjo (żeby nie było, że jakieś reklamy przemycam) trafiające w przebiegającą ryjówkę. Twórcy tego filmu doskonale zdają sobie sprawę z tego, czego oczekują widzowie i realizują ich marzenia w sposób mistrzowski. Która inna produkcja w tak kapitalnym stylu nabija się z Hollywood? Która inna produkcja ma taki dystans do samej siebie? Która inna produkcja oferuje tak głupią fabułę, iż uznajemy ją aż za majstersztyk? Seria Ferrante to już czysta klasyka - a jeśli dołożymy do tego fakt, iż każda kolejna część jest coraz lepsza, to aż boję się, co stworzą twórcy przy okazji części piątej (o ile ta powstanie). Ocena może być tylko jedna: 10/10 (ta ocena i ten cały tekst to nie jest żart, ten film autentycznie jest przezajebisty!)








2. "Mechanik: Konfrontacja" - idąc na film z Jasonem Stathamem nikt (przynajmniej mam taką nadzieję) nie nastawia się na wybitne dzieło, w którym analizowany będzie sens naszej egzystencji. Zasady filmów z tym panem są proste niczym coś prostego (superporównianie, nie?): łubudubu, łubudubu, jakaś laska, łubudubu. To też serwuje nam sequel "Mechanika". Mógłbym się czepiać totalnie kretyńskiej fabuły, totalnie dennych dialogów, beznadziejnego CGI, bezsensownie wklejonej do filmu postaci Alby - tylko, po co? Od pierwszej, totalnie absurdalnej a przez to kozackiej, sceny film mnie pochłonął. Akcja pędzi na złamanie karku, ma raptem kilka przestojów (na głupie wątki melodramatyczne), a Statham w tym filmie zabija więcej ludzi niż liczy sobie populacja Stanów Zjednoczonych. Tak, wrogowie w tym filmie chyba się respawnują niczym w dawnych strzelankach na kompy - ale dzięki temu nasz ulubiony aktor kina akcji (obok, co oczywiste, Stallone'a i Schwarzeneggera) ma miliard szans na zabicie swoich przeciwników na miliard różnych sposobów (scena z basenem wygrywa wszystko). Co najważniejsze - Statham ponownie pokazuje do swoich wcześniejszych dokonań olbrzymi dystans, parodiując wszystkich swoich wcześniejszych bohaterów. Przyćmiewa go jedynie wybitny Tommy Lee Jones, który zrobił sobie z siebie takie jaja (klapeczki i piżamka), że aż brakuje słów na opisanie jego bohatera. Bawiłem się przednio, chętnie do tej produkcji wrócę - ocena: 8/10.







3. "Batman: Zabójczy Żart" - to była jedna z najbardziej wyczekiwanych animacji w całej historii. Pierwsza, OFICJALNIE "R-kowa" animacja Warnera, będąca adaptacją jednego z najlepszych komiksów, miała rozpocząć nowy rozdział dla podobnych produkcji. I owszem, twórcy wiernie  odwzorowują pierwowzór, nieco zmieniając co prawda kreskę, jednak nie ma to już takiej mocy jak graficzna powieść Moore'a. Zachowana jest całość, wraz z zakończeniem-petardą, jednak film nie uderzył we mnie z taką siłą, jak komiks. Może przez to, że czytałem go już z osiemdziesiąt razy? Nie wiem. Nie zrozumcie mnie źle - "Zabójczy Żart" jest filmem kapitalnym, któremu nie przeszkadzają nawet dodane przez twórców, sceny z Barbarą. Ogląda się to kozacko, animatorzy wykonali kawał niesamowitej roboty. To film, który zasługuje na 8/10, jednak chyba miałem zbyt wysokie oczekiwania spodziewając się czegoś, co zniszczy mnie równie mocno, jak komiks.







4. "Whiskey Tango Foxtrot" - Margot Robbie, ocena 8/10, koniec opisu. Nie no dobra, żartuję (ale nie zabójczo). Film ten bardzo pozytywnie mnie zaskoczył - oferuje całkiem fajną historię, ma naprawdę dobrych bohaterów oraz świetny soundtrack. Mógłbym się jeszcze dalej rozpisywać, zatem napiszę tylko: Margot Robbie. Ocena: 8/10.







5. "Gwizdek" - dla odmiany, polski dokument krótkometrażowy. Reżyser miał świetny pomysł wyjściowy: sędzia z niskiej klasy rozgrywkowej i jego problemy codzienne. Film ten ma jednak jedną, bardzo poważną wadę - zakończenie. Tego po prostu nie ma! Brak tu puenty, brak tu jakiegoś finalnego uderzenia. Dzieło to nagle się urywa. Gdyby nie ten fakt, wystawiłbym więcej niż 7/10.






Największe porażki miesiąca:







1. "Legion Samobójców" - po fatalnym "Batman v Superman" miało być już tylko lepiej. Niestety, nie jest. To kolejne rozczarowanie, które wypuszczone zostało przez stajnię Warnera i DC. Mimo fenomenalnej kampanii reklamowej, głośnych nazwisk w obsadzie oraz świetnego reżysera otrzymujemy nieładnie pachnącą kupę, którą ratują jedynie BOSKA Margot Robbie (jedna z najlepszych ról, jakie widziałem w tym roku), rewelacyjny Will Smith (w końcu się przebudził z letargu, co świetnie wróży trzeciej części "Bad Boys") oraz czadowy soundtrack (AC/DC, Black Sabbath...). O reszcie lepiej się nie wypowiadać, bo fabuły tu nie ma (to zlepek bezsensownie dobranych scen), efekty specjalne walą paździerzem (finalne sceny są słabiej zrealizowane niż smok z "Wiedźmina", a to już spora faza), a Żaret Leto jest tak tragiczny (jedyna słuszna decyzja Warnera to wycięcie scen z tym bęcwałem), że proponuję mu spieprzać w kosmos i nie wracać (nawet kupię mu bilet!). Ogląda się to źle, w pewnym momencie aż chce się iść w kimę, bo tak smęcą... Jeśli Warner/DC dalej w takim stylu będą gonić Marvela, to prędzej wezmę ślub z Margot niż oni ich dogonią. Ocena: 3/10.







2. "Czerwony Kapitan" - miał być mocny kryminał, wyszedł mocny filmowy słabiak. Stuhr dwoi się i troi, by coś wycisnąć ze swego nijakiego bohatera, sceny akcji wyglądają naprawdę dobrze, pomysł wyjściowy również ujdzie, jednak co z tego, skoro ten film nie ma żadnego wyrazu, wlecze się niemiłosiernie, a finał jest tak głupi, że nawet się z tego nie chce śmiać. I tak najfajniejszy z tego wszystkiego jest... dubbing. Tak, ten film jest zdubbingowany, bo oryginalnie gadają w nim w języku naszych południowych sąsiadów, zatem po co dać napisy? Lepiej zdubbingować i to zdubbingować tak tragicznie, że można się aż za głowę złapać. Dialogi rozjeżdżają się, podobierane głosy są sztuczne, a Maciek podkładający głos pod samego siebie to już szczyt głupstwa. "Czerwony Kapitan" miał potencjał - ten jednak został zabity przez tak wiele błędów, że nie można tego wybaczyć. Ocena: 3/10.







3. "Keanu" - miała być opowieść o kocie, była o średnio ogarniętych czarnoskórych panach. Jest tu parę śmiesznych scen, jednak większość filmu to zlepek kretyńskich gagów, które bawią już chyba jedynie fanów dowcipów klozetowych i Adama Sandlera (swoją drogą, idealnie odnalazłby się w tym filmie). Ponownie mieliśmy świetny pomysł wyjściowy i ponownie został on przez twórców zabity nudą i schematycznymi, czarnoskórymi bohaterami. Ocena: 3/10.








4. "Rekiny Lodołamacze" - rekiny, dzięki Asylum, były już wszędzie - teraz trafiły i na biegun. W tej produkcji jest wszystko: głupi bohaterowie, tonąca stacja, wściekłe rekiny i głupie dialogi. Na dodatek całość czyta Tomasz Knapik. Aż szkoda, że twórcy tej produkcji nie idą śladem twórców "Sharknado" i nie cisną beki sami z siebie, a co za tym idzie tworzą dzieło poważne niczym nasi nudni posłowie... Ocena: 3/10.







5. "Planeta Rekinów" - pamiętacie "Wodny Świat"? No, to już mniej więcej wiecie o co chodzi w "Planecie Rekinów". Woda jest wszędzie - tu, tam, tam, tam, w polskim sejmie i tam. Są i kolonie ludzi, którzy przetrwali apokalipsę. Cieszą się, bawią, oglądają "Klan", radują, a tu nagle klops, bo z wody wyłaniają się krwiożercze rekiny i robią sobie z nich podwieczorek. Na szczęście pojawia się superhero, w postaci kolesia, który wygląda jak zaginiony brat Daniego Alvesa. To właśnie on, mimo początkowych fochów, postanawia uratować świat i zrobić z rekinów grillowane mięsko. Emocje są tu tak wielkie, że nawet finał biegu na 100 metrów ślimaków nie powoduje aż takich wypieków na twarzy! Oglądać! Ocena: 3/10.






Szybkie podsumowanie:



Najlepszy film: "Sharknado 4: Niech Szczęki Będą z Tobą"

Najlepszy scenariusz: "Sharknado 4: Niech Szczęki Będą z Tobą"

Najlepszy aktor pierwszoplanowy: Ron Perlman ("Moonwalkers")

Najlepsza aktorka pierwszoplanowa: Tina Fey ("Whiskey Tango Foxtrot")

Najlepszy aktor drugoplanowy: Tommy Lee Jones ("Mechanik: Konfrontacja")

Najlepsza aktorka drugoplanowa: Margot Robbie <3 <3 <3 ("Legion Samobójców")

Najlepsze zdjęcia: "Whiskey Tango Foxtrot"

Najlepszy soundtrack: "Legion Samobójców"

Najlepsze efekty specjalne: "Sharknado 4: Niech Szczęki Będą z Tobą" (a co, zabronicie mi? :D)

Najlepszy montaż: "Batman: Zabójczy Żart"






Najbardziej oczekiwane premiery września:



7. "Nie Oddychaj"
6. "Blair Witch"
5. "Żywioł. Deepwater Horizon"
4. "Ostatnia Rodzina"
3. "Sługi Boże"
2. "Siedmiu Wspaniałych"
1. "Kamienne Pięści"


Poza wszelkimi rankingami jest oczywiście "Smoleńsk" - dobrze, że Polacy postanowili, w końcu, nakręcić własne kino sci-fi. Asylum będzie zazdrosne o efekt finalny ;)







2 komentarze:

  1. Nic się nie pokrywa z tym co obejrzałam, ale czas na mechanika zaczynam rezerwować coraz bardziej 8/10 u Pana magistra to już niezłe loty filmowe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Suicide Squad - SKANDAL KROPKA
    Pozdrawiam pierwszy raz jako stalkerka hejterka.
    Podpis chyba zbędny ;)


    OdpowiedzUsuń