poniedziałek, 19 stycznia 2015

Wiking Recenzuje: "Druga Szansa"





Szczerze? Ten film był zaskoczeniem i dla Organizatorów IV Ogólnopolskiego Zlotu Blogerów Filmowych. Spodziewaliśmy się innej produkcji, jednak HAGI Film postanowiło sprawić nam nie lada siurpryzę i przygotowało dla nas niesamowitą niespodziankę. Bo oto my, blogerzy filmowi, jako jedni z pierwszych w Polsce ("Szach-Mat, dziennikarze" - pokaz prasowy dopiero przed Wami :D) mieliśmy możliwość obejrzenia najnowszego dzieła Susanne Bier. A, że ja, Wasz kochany i uwielbiany (przecież wiecie, jak lubię suchary!) Wiking, nawet nie wiedziałem o istnieniu tej produkcji (ale ja znam naprawdę i inne filmy niż te klasy Z :D), ciągle będąc w szoku po niespodziance, usiadłem głęboko w fotelu Nowego Kina Pałacowego, zapiąłem pasy i...




No właśnie - zostałem wbity w ziemię, przygnieciony ciężarem filmu, a po seansie nie miałem przez dłuższą chwilę nic do powiedzenia, siedząc nieruchomo w fotelu jeszcze w czasie napisów końcowych. Ten film to, używając nomenklatury bokserskiej, cios nokautujący. Przed seansem nie wiedziałem, czego oczekiwać, a po zakończeniu projekcji chciałem już tylko jednego - nigdy do tej produkcji nie wracać. "Druga Szansa" to film, który chce się obejrzeć raz - nie dlatego, że to dzieło słabe. To właśnie dzieło tak mocne i niezwykłe, że będzie się je pamiętać do końca życia już po jednym seansie. Wszystko zaczyna się od piekielnie mocnego uderzenia, a późniejsza seria ciosów okazuje się jeszcze piekielniejsza. Widz zostaje przygnieciony ciężarem niezwykle traumatycznych przeżyć i koniec końców brak mu słów na to, co zobaczył na ekranie.

"Druga Szansa" to zdecydowanie produkcja nie dla każdego - ludzie o słabych nerwach, ciężko znoszący brutalny realizm powinni od razu odpuścić sobie wizytę w kinie. Osobiście uważam się za odpornego na filmowe wydarzenia, jednak to, co serwuje nam Bier nie pozostawi nikogo obojętnym. Co rusz spuszczałem wzrok, niezwykle przeżywałem to, co dzieje się na ekranie. Trudno się dziwić, uwierzcie. Historia skupia się na dwóch rodzinach - policjanta i zdegenerowanego przestępcy - i ich maleńkich dzieciach. Nie mogę Wam zdradzić nic więcej - wiem, że na pierwszy rzut oka brzmi to banalnie, ale uwierzcie, ten seans to nie tylko masa emocji, to przede wszystkim niezwykle mocny scenariusz, który nam ich dostarcza.

Aby stworzyć coś tak niesamowitego, trzeba być kimś niezwykłym. Osobą odpowiedzialną za tekst "Drugiej Szansy" jest Anders Thomas Jensen, scenarzysta "Jabłek Adama", czy "Księżnej". Nie da się jednak ukryć, iż to właśnie to, co stworzył na potrzeby filmu Bier okazuje się jego największym dokonaniem w karierze. Scenariusz "Drugiej Szansy" to nie tylko masa niezwykle ciężkich, niezwykle mocnych i niezwykle traumatycznych momentów - to także masa zwrotów akcji, masa niesamowicie emocjonalnych dialogów oraz masa przytłaczających scen. Powiedzieć, że poczułem się zniszczony psychicznie, to jak nie powiedzieć nic. To film niezwykle sugestywny, pełen momentów na które aż nie sposób patrzeć bez silnych emocji. Duńczyk stworzył scenariusz tak perfekcyjny, że aż nie sposób znaleźć tu zbyteczną scenę. Tu nie ma słabego momentu, tu każda kolejna minuta coraz mocniej wbija nas w fotel. Jednak, aby w pełni wykorzystać potencjał tego niezwykłego scenariusza, potrzeba było przede wszystkim niezwykłych aktorów.

Napisać, że obsada okazała się strzałem w dziesiątkę, to bez mała, jak skłamać! Dobranie tych ludzi do ról to coś fenomenalnego. Na pierwszy plan, nie tylko przez to, iż gra główną rolę, wysuwa się, znany fanom "Gry o Tron", Nikolaj Coster-Waldau. Aktor ten nie wywarł na mnie nigdy jakiegoś specjalnego wrażenia (zresztą wiecie, jak nie trawię produkcji HBO; w filmach nie miał zaś nigdy roli, którą mógłby coś udowodnić), jednak jego kreacja u Bier to totalny majstersztyk. Facet jest tak niesamowity, tak doskonały, tak perfekcyjny, iż brakuje mi już słów na komplementy (a jak wiecie, nie mam raczej ubogiego słownictwa :D). To kreacja nawet nie bliska ideału - to kreacja idealna. Nikolaj jest niezwykle przekonujący, fenomenalnie oddaje głębię psychologiczną swojego bohatera. Powiem Wam jedno - jak ktoś stworzy w tym roku rolę doskonalszą, to zawalczę na gołe pięści z Nikołajem Wałujewem. Wydaje się to po prostu niemożliwe. Waldau udowodnił, iż jest nie tylko znaną twarzą z TV, ale i geniuszem w swoim fachu. Pisać jednak w kontekście obsady jedynie o nim byłoby olbrzymim błędem. W "Drugiej Szansie" fenomenalnie partneruje mu Ulrich Thomsen. Spytacie pewnie "kto to jest?" - cóż, głupio się przyznać, ale sam przez dwadzieścia minut rozkminiałem "skąd znam tą twarz?". Potem mnie jednak olśniło - toż to przecież Proctor z "Banshee". Siedziałem jednak tak mocno wbity w fotel, iż to pewnie dlatego od razu go nie poznałem. Człowiek zresztą nie zdaje sobie sprawy, w ilu tak naprawdę produkcjach go widział. W "Drugiej Szansie" pokazuje pełnię swoich umiejętności fenomenalnie partnerując Nikolajowi. Jest równie przekonujący, równie niezwykle przedstawia głęboką przemianę swojego bohatera. Postać Thomsena dla fabuły jest równie istotna, co ta Costera-Waldau, zatem obsadzenie tak doświadczonego aktora musiało zakończyć się pełnym sukcesem. Tak tez się stało - coś niesamowitego. Mniej znanym aktorem był dla mnie Nikolaj Lie Kaas - moim konikiem jest jednak kino amerykańskie, a ten pan tak szerokiej publiczności jeszcze się nie pokazał (choć w paru filmach go już widziałem). A szkoda, bo w genialny sposób uzupełnia wyborny duet Nikolaj-Ulrich. Bohater Kaasa na ekranie przebywa krócej, jednak jest równie ważny dla fabuły co panowie wymienieni wcześniej. Dlaczego nikt go jeszcze nie zatrudnił w większej produkcji?! Aby tak zagrać "upadłego" człowieka... brak słów. Jego postaci po prostu szczerze nienawidzimy, wzdrygamy się na jego widok. Mam nadzieję, że tą rolą otworzył sobie drzwi do międzynarodowej kariery - zasługuje na to. Równie mocno należy docenić kobiecą część obsady. Maria Bonnevie tworzy niezwykle realistyczny portret kobiety, która nie może otrząsnąć się po tragedii, jaka spotyka jej rodzinę. Przemiana zachodząca w jej bohaterce jest na tyle głęboka, iż widz przeżywa traumę razem z nią. W mistrzowski sposób przekonuje nas, iż ta tragedia odciska na jej postaci potężne piętno, które odwraca jej szczęśliwe życie do góry nogami. Pisząc już tyle o aktorach nie można przemilczeć roli ekranowej debiutantki, May Andersen. Z głównej części obsady, na ekranie przebywa najmniej czasu. Nikt jednak nie napisze, iż jest jedynie tłem filmu. Wypada naprawdę świetnie, pozostawia po sobie bardzo dobre wrażenie - szykuje się większa kariera?

Pisząc o tej produkcji nie można przemilczeć pracy operatora. Odpowiadający za zdjęcia, praktycznie anonimowy, Michael Snyman idealnie dopasował ujęcia do ekranowych wydarzeń. Kadry są mocne, dosadne, dodatkowo wzmocnione filtrem, który jeszcze bardziej potęguje przekaz filmu Bier. Klimat tej produkcji, sportretowany zdjęciami Snymana robi piorunujące wrażenie. Lepszych ujęć, lepszej pracy kamery, "Druga Szansa" mieć nie mogła.

Całości dopełnia niezwykły soundtrack. Zapytacie, co w nim takiego niezwykłego. Odpowiedź jest prosta - w ogóle go nie słychać. Nie, nie zgłupiałem - muzyka stanowi po prostu idealny mariaż z obrazem. Wiemy, że jest, słyszymy ją niezwykle rzadko, jednak kiedy się pojawia, perfekcyjnie uzupełnia akcję. 




"Druga Szansa" to kino głębokie, ciężkie, niesamowite. Bier stworzyła film, który niszczy widza wewnętrznie i sprawia, iż ten traci wiarę w człowieczeństwo. Moc przekazu jest niesamowita, a realizm powoduje, iż na każdym film ten wyryje potężne piętno. Dawno nie widziałem tak mocnego kina, dawno nie widziałem produkcji, która wywarłby na mnie aż takie wrażenie. Bardzo gorąco polecam!





Ocena:

9,5/10






4 komentarze:

  1. Tak tak tak! Absolutnie się zgadzam :-)
    Wielkie zaskoczenie, świetne kino. Bardzo bardzo polecam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna recenzja, doskonały film :)

    OdpowiedzUsuń