poniedziałek, 5 maja 2025

Majowa misja niemożliwa: czołówki

 



Ethan Hunt i jego kompani opanowują bloga. Maj będzie miesiącem, który prawie w pełni poświęcę filmom z serii "Mission: Impossible". Na pierwszy ogień idą czołówki. Wszyscy przecież uwielbiamy intra do filmów z kultowym agentem ITF. Które jednak było tym najlepszym? Postaram się na to pytanie odpowiedzieć.





MIEJSCE SIÓDME:



"Mission: Impossible 2" to bezsprzecznie najgorszy film z tej serii. Fatalnie się zestarzał, seans jest okrutnym cierpieniem. Sytuacji tego dzieła nie poprawia nawet intro. To jest tak samo denne jak cała produkcja. Jakieś pseudometalowe pierdnięcia i chaotycznie ukazywane obrazy. Zło, czyste zło.




MIEJSCE SZÓSTE:



Tu akurat mamy przedziwną sprawę. "Mission: Impossible III" jest, według mnie, jednym z lepszych filmów w tej serii - to znakomite, dynamiczne kino z całą masą genialnych scen. Niestety, intro jest tu totalnym paździerzem. Lecą sobie nazwiska i tyle. Nie tego oczekiwaliśmy po tej serii.




MIEJSCE PIĄTE:



Czas na najdłuższe intro w historii serii. Czołówka "Mission: Impossible: Ghost Protocol" prezentuje nam podpalony lont, który przeplata się ze scenami z filmu. Może efekt trochę się już zestarzał, ale nie da się ukryć, iż klimacik i tak jest zbudowany. Zwłaszcza, że widzimy tu te kultowe sceny z Burj Khalifą... ;)




MIEJSCE CZWARTE:



Choć od premiery pierwszego "Mission: Impossible" mija już prawie trzydzieści (!!) lat, intro do tego filmu po dziś dzień wygląda zajebiście. Dynamiczny montaż i ujęcia w negatywie w połączeniu z kultowym utworem głównym dają piorunujący efekt. Czołówka idealnie obrazuje to, co nas czeka w trakcie seansu.




MIEJSCE TRZECIE:



Nie jestem jakimś wielkim fanem "Mission: Impossible - Rogue Nation", ale czołówkę to film ten ma kapitalną. Obrazy lecą z prędkością światła, muzyka genialnie podbija tempo, a wpasowanie nazwisk aktorów do scen z ich udziałem prezentuje się fenomenalnie. 




MIEJSCE DRUGIE:




Ulubiona część większości z widzów, czyli "Mission: Impossible - Fallout" zachwyca nie tylko popisami kaskaderskimi. Intro tej produkcji to małe arcydzieło. Płomienie podpalające kadry z filmu doskonale obrazują nadchodzące zagrożenie, zaś świetny montaż podbijany przez muzykę urywa jajca.




MIEJSCE PIERWSZE:



Dodanie chóru do głównego muzycznego tematu okazało się prawdziwym majstersztykiem. Podbudowuje on napięcie, a w połączeniu z ultraszybkim montażem zwalniającym tylko przy scenie skoku na motocyklu, powoduje, że otrzymujemy prawdziwe złoto, jedną z najlepszych czołówek w historii kina!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz