środa, 29 listopada 2023

Filmowe repetytorium Wikinga: rok 1974

 


No nie będę Was oszukiwać - dla mnie 1974 był bardzo słabym rokiem dla kinematografii. Owszem, mamy tu cztery perełki, ale reszta to kino maksymalnie bardzo dobre. Co zatem dla Was wybrałem? Zapraszam do notatki.





NAJLEPSZE Z NAJLEPSZYCH - ROK 1974



Zacznę kontrowersyjnie i to z dwóch powodów. Pierwszy: "Życzenie Śmierci" to nie jest najlepszy film 1974 roku. Dlaczego jest tu zatem jako numer jeden? Bo drugi i trzeci obraz płynnie mi się łączą i nie zaburzę Wam struktury. Po drugie, co już dotyczy samego filmu, zarzuca mu się cholernie wiele. Głosi się, że jest ultrarasistowski. Głosi się, że jest reklamą dla ultraprawicowych środowisk. Głosi się, że gloryfikuje łatwy dostęp do broni. Tak naprawdę, w dzisiejszych czasach, w czasach, gdy wysmarkanie nosa może kogoś obrazić, faktycznie, jest to film kontrowersyjny. Jeśli jednak wyzbędziecie się przed seansem wszelkich kretyńskich ideologii, zrozumiecie, że macie styczność z jednym z najlepszych filmów z motywem zemsty w dziejach kina. Brawurowa rola Bronsona, wybitny klimat Nowego Jorku, fantastyczna ścieżka dźwiękowa, mięsistość zemsty - to 90 minut znakomitego kina w mrocznej scenerii lat 70. Klasyka.




Oto przed Wami, według mnie, najlepszy film 1974 roku. "Młodego Frankensteina" widziałem chyba ze dwadzieścia razy i za każdym razem płakałem ze śmiechu. Mel Brooks tym filmem udowodnił, iż jest niekwestionowanym królem komedii. Przekozackie dialogi, fenomenalna fabuła, perfekcyjna obsada (Wilder i Feldman rządzą!), genialny klimat - ten film to prawdziwa perła kinematografii! Tak się powinno kręcić komedie!




A teraz czas na zapowiedziane płynne przejście. Oto bowiem przed Wami "Płonące Siodła", czyli... film Mela Brooksa. Tak, chłop w jednym roku wypuścił dwie komedie i obie powodują, że brzuch boli od śmiechu. Tym razem przenosimy się na Dziki Zachód, gdzie w jednym z miasteczek szeryfem zostaje czarnoskóry mężczyzna. Chyba nie muszę dodawać, że jest to punkt wyjścia do perfekcyjnego sparodiowania całego westernowego gatunku. Brooks punktuje celnie, punktuje mocno, ale punktuje i ze smakiem. Oczywiście, całkiem niedawno, pojawiły się zarzuty, że to kino rasistowskie, ale cóż: jeśli masz mózg, to zobaczysz, że jest wręcz przeciwnie. Jeśli wkurza Cię nadęcie i klimat westernów, koniecznie "Płonące Siodła" obejrzyj - to najlepsza parodia tego gatunku, jaka kiedykolwiek powstała.




Było komediowo, było sensacyjnie, czas na trochę dramatu. Oczywiście nie chodzi o dramatycznie zły film, a o dzieło z gatunku "dramat". Przed Wami "Wielki Gatsby" ze scenariuszem samego Francisa Forda Coppoli. Historię opowiedzianą w tej produkcji bankowo znacie, więc w fabułę się nie zagłębiam. Wystarczy, że napiszę, że film ten ma perfekcyjny klimat, ma znakomitą obsadę (ze świetnym Redfordem na czele), ma fantastyczny soundtrack, ma przepiękne zdjęcia, ma genialną scenografię, byście szybciutko dzieło to sobie, jeśli go jeszcze nie widzieliście, nadrobili. To około 140 minut cudownego kina.




No i cyk, kolejne piękne przejście, bo oto przed Wami "Rozmowa" w reżyserii Francisa Forda Coppoli. Tak, to kino bardzo dobre. Tak, to kino, które zrobi na Was wrażenie. Czy jednak uważam je za arcydzieło? No nie, ale jakoś "TOP 5" zamknąć musiałem. "Rozmowę" widziałem raz, wciąż ją doskonale pamiętam. To kino niezwykle kameralne, które bardzo wolno się rozkręca - nawet zbyt wolno. Gdy jednak wskakuje na odpowiednie obroty, dostrzegamy dotyk geniuszu Coppoli. To bowiem kino strachu: strachu przed podsłuchami i strachu przed inwigilacją. Produkcja powstawała w czasach "Watergate", zatem dziwić to nie może. Warto również podkreślić, iż wielką kreację, jedną z najwspanialszych w swojej bogatej karierze, tworzy tu Gene Hackman - jest absolutnie perfekcyjny. "Rozmowę" oczywiście Wam polecam, część z Was zapewne uzna ją nawet za arcydzieło, acz ja tak mocnego słowa w tym przypadku nie użyję. To jednak kino bardzo dobre, które należy znać.




Pozostałe dzieła z 1974, które warto znać:

- "Godzilla kontra Mechagodzilla"

- "Dajcie mi głowę Alfredo Garcii"

- "Chinatown"

- "Gniazdo"

- "Płonący Wieżowiec"

- "Ojciec Chrzestny II" (część z Was może się za to obrazić, ale nie jestem wielkim fanem tego filmu)

- "Czterej Muszkieterowie"

- "Długi postój na Park Avenue"

- "Trzęsienie ziemi"

- "Ziemia Obiecana"

- "Potop"

- "Człowiek ze złotym pistoletem"

- "Morderstwo w Orient Expressie"

- "Teksańska masakra piłą mechaniczną"

- "Ląd, o którym zapomniał czas"



Moje filmowe zaległości z 1974 roku:

- "Zagadka Kaspara Hausera" (o to, że tego nie widziałem, mam do siebie ogromne pretensje)

- "Widmo wolności"

- "Gone in 60 seconds"

- "Czarne święta"

- "Nocny portier"

- "Zardoz"

- "Sugarland Express"

- "Akta Odessy"

- "Lenny"

- "Yakuza"

- "Foxy Brown"

- "Upiór z raju"

- "Samochody, które zjadły Paryż"





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz