Gdybym był normalny zacząłbym ten (pewnie przydługi dla pokolenia tiktokersów) tekst od "W dniach od 13 do 16 października na terenie łódzkiej Szkoły Filmowej odbywał się Festiwal Kamera Akcja". Walić jednak nudę i typowe podsumowania pisane przez większość w tym samym stylu! U mnie musi być dziwnie, pogmatwanie i z kretyńskim poczuciem humoru, które rozumie pięć osób, w tym cztery nie istnieją. Zatem, czas na prawdziwą akcję!
Z czym kojarzy się jesień? Jesieniara powie, że z liśćmi spadającymi z drzew, ze słońcem prześwitującym przez gałęzie, z pogodą, która w przeciwieństwie do lata nie chce Cię zabić. Antyjesieniara powie zaś, że o tej porze roku piździ, leje, a na dodatek zawsze wdepnie się w psie gówno, które zakamuflowało się pod stosem parkowych liści. Jaka jest jednak prawda? Postanowiłem to sprawdzić na potężnej próbie badawczej, która liczyła jedną osobę, czyli mnie. Jesień to pora roku, która jednoznacznie kojarzy się z Festiwalem Kamera Akcja. I innych wniosków nie akceptuję. Jaka była tegoroczna edycja? Czy to prawda, że znów żaden sponsor nie zgłosił się do mnie, by opłacić reklamę spożywanych produktów? Czy to prawda, że Asterix i Obelix istnieli naprawdę? Na te i inne pytania zaraz Wam odpowiem. Albo i nie, bo zapomnę - starość nie radość.
Piątek, 14.10.2022. Pora jest tak wczesna, że to ja wstając budziłem okoliczne koguty. Znaczy hipotetycznie, bo obok mnie nie mieszkają żadne koguty. Świat na zewnątrz jest tak szary, że minister czarnek byłby dumny, bo to oznacza, że ktoś schował kolorowe kredki zagrażające polskim rodzinom. A to nie koniec, bo przede mną podróż z najbardziej nieprzewidywalną firmą w galaktyce. PKP. Ten skrót budzi strach większy niż Mike Tyson w swojej szczytowej formie. Czy tym razem uda się dotrzeć na czas? Czy tym razem PKP stworzy problemy z niczego? Na szczęście - ulga. Po trzech godzinach, według rozkładu, docieram do Łodzi. Wokół pełno statków, fale są dziś potężne. Nie no, kurna, znów jestem w Łodzi i wciąż nie widzę żadnych łodzi. Przestańcie oszukiwać ludzi! Oczywistym było, że nie zdążę na pierwszy zaplanowany film. Zatem cel: Piotrkowska, cel "kawa", a potem cel "obiad". Po wypiciu życiodajnego płynu w kawiarni o nazwie.... (było zapłacić, byłaby reklama) i zjedzeniu pysznej pizzy w restauracji... (było zapłacić, byłaby reklama), udaję się do Filmówki. Czerwony dywan już czeka, ludzie biegną z kwiatami, rekiny klaszczą płetwami. A nie, nie tym razem. Po szybkim odbiorze akredytacji... A nie, wróć. Akredytację odebrałem przed kawą - mówiłem, starość i człowiek się gubi w zeznaniach. Zatem retrospekcja: odbiór akredytacji, kawa, obiad. Teraz się zgadza. Po obiedzie czas na pierwszy seans. To film "Pięć diabłów", który nie opowiada o pięciu Nergalach. W sumie, szczerze, niewiele pamiętam z tego seansu. Może jednak był o pięciu Nergalach? Widzę, że wystawiłem 5/10, czyli całkiem spoczko. Aaa, to był ten film, gdzie pływali w zimnym jeziorze, co jest spoko, jak się mieszka przy jeziorze. Nie no, kurna, odpaliłem teraz trailer i dalej nic nie pamiętam. To pewnie ta pyszna pizzka spowodowała, że film wyleciał mi z głowy tak szybko, jak informacje o pogodzie w Zimbabwe sprzed pół godziny. Choć w sumie nie sprawdzam pogody w Zimbabwe. A kit, nieważne. Ale jak coś, dzieło to polecam, choć go nie pamiętam - 5/10 to zacna ocena. Później nadeszło jednak coś, co pamiętam. I to pamiętam, choć nie chciałbym tego pamiętać. Ile dałbym by zapomnieć... Oto bowiem udałem się na pokaz filmu "Głupcy" i uważam, iż to jeden z moich największych życiowych błędów. Tytuł sugeruje, kim są ludzie, którzy zdecydowali się na to coś pójść. Tomasz Wasilewski jest dla mnie tak samo "wybitnym" twórcą jak Patryk Vega i do tego pory zastanawiam się, po kiego wała chciałem "Głupców" obejrzeć. Cóż, chyba tylko po to, by stwierdzić, iż można zrobić dzieło gorsze niż Patryczek. Obraz Wasilewskiego to tandetny szrot, który na siłę chce wzbudzić jakieś emocje, a jedyne emocje jakie wzbudza to chęć snu. A i to się nie udaje, bo wrzaski z ekranu skutecznie to uniemożliwiają. To pseudofilozoficznoambitne coś zasługuje na jedno: na zapomnienie. Ocena: bezsprzeczne 0/10. Oczywiście nie zostałem na Q&A z Wasilewskim, bo tylko bym się wkurwiał, jak reżyser stara się opowiadać o tym, jak wielkie dzieło stworzył. Nigdy więcej nie pójdę na dzieło Wasilewskego z własnej woli. Nigdy! Na całe szczęście filmową kulminacją piątku był pokaz VHS HELL z lektorem na żywo. Tym razem mogliśmy obejrzeć "Zwolnienie warunkowe" i na Odyna, brzuch mnie boli ze śmiechu do tej pory! Lektor na żywo był fenomenalny, a ekranowe wydarzenia tak absurdalne, że ubawiłem się lepiej niż jakbym widział, jak czarnek upada na beton i rozwala sobie swój głupi ryj. A nie, wtedy akurat śmiałbym się lepiej, ale "Zwolnienie warunkowe" i tak było totalną petardą! Teraz bonusik ode mnie. A w zasadzie od twórców filmu. Czas na złotą radę płynącą z tego dzieła, jeśli nie wiedzielibyście, co zrobić z zakładnikiem. Otóż najlepiej go związać, napompować ponton, na pontonie położyć skrzynkę od piwa, na niej posadzić zakładnika, całą konstrukcję wrzucić na basen o głębokości 15 centymetrów, a potem dźgać konstrukcję bosakiem, by przebić ponton, by zakładnik utonął. Tak to się robi w Ameryce! Sukces gwarantowany! Ocena filmu i emocji: 10/10. Po VHS Hell udałem się z ekipą do klubu festiwalowego, a tam ups, brak miejsc. Na szczęście Piotrkowska jest długa, znalazł się lokal, gdzie można się było napić złocistego trunku. Ale, jako, że starość nie radość, przed 2 w nocy zgromadzenie zostało rozwiązane.
Sobota, 15.10.2022. Początek dnia jest zawsze ciężki. A po piciu złocistego trunku ubiegłej nocy bywa jeszcze cięższy. Śniadanko z pysznej preclarni, pyszna kawka na terenie Filmówki, jest zmartwychwstanie. A w moim wieku takie zmartwychwstania to prawdziwe cuda. Sobotę miałem zacząć od "Odbicia", jednak uznałem, iż wojna na Ukrainie to zbyt mocny początek dnia, jak na mój stan, zatem wybrałem się na "Piękny poranek". Spory paradoks, bo mój poranek do pięknych nie należał. Jak zaś sam film? Powiedziałbym Wam, gdybym w trakcie nie przysnął na parę/naście minut. Niewyspanie plus smęcąca Lea Seydoux to nie jest dobre połączenie. Zresztą Lea Seydoux i cokolwiek nie jest dobrym połączeniem. Choć nie. Jest jedna rzecz, która idealnie pasowałaby do Lei Seydoux - Lea Seydoux kończy karierę, to byłoby perfekcyjne połączenie."Piękny poranek" to smęcior, który uśpił mnie skuteczniej niż chloroform. Fani kina artystycznego pewnie będą bardzo ekranowe wydarzenia przeżywać, ale mi zwisały niczym wyniki meczów z piętnastej ligi ekwadorskiej w polo na chomikach. Apeluję do wszystkich reżyserów, którzy to czytają, czyli do żadnego: nie zatrudniajcie już Lei Seydoux! Ocena: 3/10. Po lekkim odespaniu nocy na "Piękny poranku", przyszedł czas na obiad w restauracji, której nazwy nie wymienię, bo Księżny Młynek do kawy się zepsuł. Pizza była tam bardzo przeciętna, zbyt droga i zdecydowanie do tej knajpy już nie powrócę. Na szczęście po słabym początku dnia przyszło otrzeźwienie. Film "Alcarras" okazał się bardzo dobrą produkcją. Cytując zasłyszany kiedyś klasyk: "taką życiową" produkcją. Jest do śmiechu, jest do wzruszeń - historia angażuje, aktorzy, w przeciwieństwie do Lei Seydoux, potrafią grać, a zdjęcia są prześliczne. Film trwa około dwóch godzin, jednak totalnie się tego nie odczuwa. Carla Simon (o której poczytacie również i w kolejnej notatce poświęconej FKA) oddała w nasze ręce kino, które z czystym sumieniem mogę polecić. Ocena: 7/10. Po "Alcarras" miałem w planie udać się na "Cichą ziemię", ale strach przed powtórką z tortur z filmu "Głupcy" spowodował, iż wybrałem, wydawać by się mogło, coś bezpieczniejszego i pewniejszego, czyli "Kod&Blod". I o kurna, kolejna wtopa. Dzieło to okazało się zlepkiem wszelkich znanych kinu schematów i zamiast radości z seansu przyszedł tylko ostry wkurw. Na Odyna, bohaterowie w tym filmie byli bardziej płascy niż rozjechany walcem ekwadorski zawodnik polo. Tak bezpłciowych i jednowymiarowych ludzi to i u Vegi nie znajdziecie. Pani Żaneta Nordal stwierdziła chyba, że w Danii też można zrobić Z-klasowe kino wprost na DVD i to bez obecności Erica Robertsa w obsadzie, a tu zonk, bo producenci tego czegoś uznali, że to dzieło ambitne i poleciało na różniaste festiwale. WTF?! Osobiście cholernie odradzam seans, ale pewnie jestem w mniejszości. Ocena: 1/10. Na szczęście finałowy pokaz dnia miał przynieść potężną niespodziankę. Film "Tata" z Erykiem Lubosem w roli głównej okazał się bowiem najlepszym dziełem, jakie zagościło w tym roku na Festiwalu Kamera Akcja! CO ZA KINO! Pełnometrażowy debiut Anny Maliszewskiej to dzieło cholernie aktualne (Polska-Ukraina), przepiękne fabularnie (ileż tu optymizmu!), pełne rewelacyjnego humoru i uderzające nas pięknymi kadrami. Ciekawostka: film powstał na podstawie... teledysku, który Anna Maliszewska zrealizowała dla Marii Peszek do utworu "Samotny Tata". Po projekcji odbyło się Q&A z producentem i montażystą/współscenarzystą filmu. Panowie opowiadali wiele o pracy z Erykiem Lubosem, o trudach castingu na dwie dziewczynki/główne bohaterki (uwierzcie: casting perfekcyjny!), o montażu, by z materiału, który nagrano stworzyć tak piękne dzieło (a było to trudne). Jedno jest pewne: gdy "Tata" trafi do kin, nie zastanawiajcie się, biegnijcie na seans! Ocena: 8,364343213213/10. Po ostatnim tego dnia seansie normalnie trafiłbym do klubu festiwalowego, ale zmęczenie spowodowało, że trafiłem do łóżka i w tym roku w quizie filmowym nie uczestniczyłem. Starość.
Niedziela, 16.10.2022. Cud: wyspałem się! Potem przyszła smutna refleksja: to ostatni dzień stacjonarnego FKA. Trzeba zatem jakoś to jeszcze wykorzystać! Śniadanie w pysznej preclarni, pyszna kawka na terenie Filmówki i czas na jedyny tego dnia pokaz filmowy. "The Story of Film: A New Generation". Nie mogło być inaczej. Nie da się ukryć, iż przy planowaniu był to jeden z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie punktów programu. Zaczęło się dobrze: pierwszy z trzech rozdziałów tej produkcji to prawdziwa petarda! Cousins opowiada o najważniejszych filmach ostatnich kilkunastu lat, jest ciekawie, jest intrygująco. Potem nastają jednak dwa kolejne rozdziały. I o kurna... Cousins płynie i opowiada o pierdyliardzie filmów, jednak TOTALNIE nic z tego nie wynika. To dzieło nie ma żadnej puenty, trwa dłużej niż wojna stuletnia, a głos autora jest tak męczący, że wolałbym już słuchać rapsów Marianny Schreiber. A nie, dobra, teraz ja za daleko popłynąłem. Głos Cousinsa jest jednak minimalnie lepszy niż głos Schreiberowej. Nie zmienia to jednak faktu, iż "The Story of Film: A New Generation" miało zadatki na bycie dziełem wielkim, ale przez kompletnie niezrozumiałe decyzje reżysera produkcja ta w ostatecznym rozrachunku okazała się totalnym przeciętniakiem. Ocena: 5/10. Po filmie tym przyszła pora obiadowa, potem chwilowy powrót na teren Festiwalu i najgorsze: czas pożegnań. Znów Festiwal Kamera Akcja zleciał mi szybciej niż połowa jednego dnia mojej pracy. Ehhh... Chociaż PKP pojechało bez obsuwy. Wysiadam na dworcu w Poznaniu. To już koniec. A nie, cholera! Krucafiks! Zapomniałem! W niedzielę udałem się również na przecudny, przepiękny i przezajebisty pokaz VRowego filmu "Noccc", który również odbywał się na terenie Festiwalu. Ależ to było przeżycie, ależ to były emocje! Kocham filmy w technologii VR, a ten był jednym z najlepszych, jakie widziałem! Audiowizualne arcydzieło! Jak będziecie mieli okazję, zatraćcie się w "Nocccy" obowiązkowo! Ocena: 100/10.
W tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim moim towarzyszom broni, dzięki którym każdy wyjazd na Kamerę Akcję staje się zajebistym wydarzeniem. Agata, Ewa, Madzia, Grzeg, Michał, Mieszko - dzięki za ten rok, było wyrębiaście!
Przepotężne podziękowania kieruję do Organizatorów i WSZYSTKICH osób zaangażowanych w to, by Festiwal Kamera Akcja co roku dostarczał nam tak pozytywnych i zajebistych emocji! JESTEŚCIE WIELCY! Cytując klasyka: niech FKA trwa do końca świata i o jeden dzień dłużej! Ja zaś gwarantuje, że póki będę zdolny i póki będę mógł, będę każdego roku przybywać. Już czekam na kolejną edycję, data jest zapisana w kalendarzu! Do zobaczenia za rok! :)
A co do Asterixa i Obelixa - bankowo istnieli, bo przecież są o nich filmy, animacje i komiksy, nieprawdaż?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz