Piździernikową tradycją jest już to, że pokazuję środkowy palec szefowi w pracy mówiąc "nara", pakuję się, składam krwawą ofiarę z różowych kucyków Pony, opuszczam ciepłe poznańskie mieszkanko i przedzieram się przez niesprzyjające okoliczności przyrody (śniegi, opady, huragany i tsunami), by dotrzeć do Łodzi, która nie jest nad morzem, choć jest łodzią. No ok, trochę naściemniałem, bo nigdy nie padał śnieg, ale reszta to prawda. Bo jak tu nie pojechać w piździerniku do Łodzi, gdy co roku odbywa się tam najfajniejszy festiwal w Polsce?
Nie inaczej jest tym razem! W dniach od 13 do 16 piździernika obecnie trwającego roku odbędzie się bowiem trzynasta (ale ten czas leci!) edycja kultowego Festiwalu Kamera Akcja. Kto na ów wydarzeniu nie był, nie wie nic o życiu. Kto na nim nie był, nie wie czym jest życie. Kto na nim nie był, nie może nazywać się człowiekiem. Ups, sorka! Zapomniałem, że według pewnej kiedyś popularnej, obecnie pieprzniętej w dekiel, pieśniarki, wśród nas żyją również bioroboty, hybrydy i repitilianie. Poprawnie powinienem zatem napisać, by nie obrażać ich uczuć: kto na nim nie był, nie może nazywać się człowiekiem. Dobra, nie wiem, co tu zaszło, zatem wróćmy do głównego tematu.
Co zatem sprawia, że bez względu na to, co aktualnie bym robił, udaję się na Festiwal? To proste: świetni ludzie i świetna atmosfera! Nie jest istotnym, czy piździ, czy pięknie pada deszcz, FKA (ale Was skrótem zaatakowałem znienacka!) zawsze powoduje u mnie ekscytację. Kamera Akcja to same miłe wspomnienia: towarzyskie, filmowe. To wydarzenie, które sprawia, że muszę być jego uczestnikiem. FKA to bowiem filmy, których potem nigdzie nie obejrzycie (albo traficie na nie gdzieś jakimś fuksem), to klimat uczestnictwa w absolutnie pozytywnym wydarzeniu. Gdy wokół tyle niepewności i zła, tu możecie zaczerpnąć świeżego powietrza (o ile w Łodzi aktualnie nie ma smogu) i cieszyć się absolutnie każdą chwilą na tym pięknym festiwalu. To właśnie na FKA spotkałem pierwszy raz swoją narzeczoną, to na FKA po raz pierwszy spotkaliśmy się w blogerskim (choć teraz pewnie mówi się "influencerskim") gronie (wcześniej kojarząc się jedynie z neta), to FKA spowodowało, że zawiązały się już wieloletnie przyjaźnie i znajomości. Kurde, stałem się w tym akapicie patetyczny niczym kino Emmericha. Ale kurczę, taka jest prawda: jeśli raz przyjedziesz na Kamerę Akcję, będziesz tu wracać co roku.
Ok, koniec z tymi wspomnieniami starego piernika, czas na prawdziwe mięso, coś na co czekaliście. Co bowiem przygotowali dla nas Organizatorzy FKA na ten rok? Od razu uprzedzam: notatka, którą czytacie odnosi się jedynie do wersji stacjonarnej Festiwalu - na moment pisania tego tekstu, nie był znany jeszcze harmonogram online'owej wersji Kamery Akcji. Ale jestem pierdoła. Zapomniałem o tym napisać! Oprócz stacjonarnej wersji Festiwalu w Łodzi (od 13 do 16.10), w dniach od 17 do 20 piździenika odbędzie się również online'owa edycja! I to w cenie karnetu, nic nie musicie dopłacać! A propos - wszelkie informacje o karnetach znajdziecie TUTAJ.
No dobra, już chyba o niczym nie zapomniałem, czas na zaprezentowanie harmonogramu FKA z mojej perspektywy. Tak, jak co roku, napiszę o tym, na co ja czekam. Każdy z Was może Festiwal "zaprogramować" sobie inaczej, wybór filmów i wydarzeń jest bardzo duży. Ale wiadomo, moje jest mojsze, zatem oto mój plan. Zastrzegam jednak, że wszystko może ulec modyfikacjom. Nasze filmogrono ma bowiem skłonność do dość częstego zmieniania planów i wybierania innych produkcji niż te, które wcześniej się planowało. Także to, że przyjdziecie po mój autograf na projekcję jakiegoś filmu nie oznacza, że tam będę. Ale pewnie będę.
Dobra, to może jednak w końcu przejdę do zaprezentowania tego, na co czekam na FKA. Zawsze jestem z Wami szczery, więc napiszę prosto z serducha: nadchodząca Kamera Akcja zapowiada się ZAJEBIŚCIE!
Piątek:
Po przyjeździe do Łodzi maszynami, które mają na sobie napis PKP (czy to oznacza PARODIA KURNA PARODIA?) i wstępnym ogarnięciu, planuję co następuje. Pierwszym filmem, jaki chciałbym zobaczyć będzie "Najgorszy człowiek na świecie" (seans o 12.30, zatem pewnie PKP ten plan zepsuje), który w kinie mi "uciekł". No zdarza się nawet najlepszym. Może teraz się uda. Z bardzo dużym naciskiem na słowo MOŻE. Gdy ten plan nie wypali, Festiwal zacznę od seansu "Pięciu diabłów" (17.15). Bo jak wiadomo diabły są fajne, to i film może być spoczko, choć nie opowiada historii tych miłych stworzonek. Co więcej nie opowiada historii pięciu tych stworzonek. Chcieli mnie oszukać tytułem, ale ich rozgryzłem, zatem to dobry powód, by dzieło to obejrzeć. Kolejnym punktem programu będzie seans filmu "Głupcy" (19.00 + q&a z twórcami). I tu tytuł chciał nas zwieść, bo wbrew oczekiwaniom dzieło to nie opowiada o polskich politykach. Jak wiadomo, wspieram rodzime produkcje, dodatkowo w obrazie tym występuje ceniony (i to pomimo kilku wpadek filmowych) przeze mnie Łukasz Simlat - tak, to dobre powody, by wybrać się na tę produkcję. No i na koniec creme de la creme, coś bez czego nie wyobrażam sobie FKA, czyli VHS HELL! Tym razem zapoznani zostaniemy z dziełem "Zwolnienie warunkowe" (22.00), a specyfiki pokazu dopełni lektor, który na żywo będzie improwizował ekranowe dialogi. Choć pewnie dużo do improwizacji nie będzie miał, bo sam film rozbawi nas do łez. Jak to zawsze na VHS HELL! Piątek zakończymy w klubie festiwalowym (o którym wspomnę na koniec notatki, bo zapowiada się zacnie!), gdzie oczywiście nie będziemy pili alkoholu, bo żaden producent alkoholu nie zgłosił się do mnie, bym zrobił mu tu reklamę.
Sobota:
Poranki tego dnia bywają ciężkie. Ale to oczywiście nie jest wina kaca, bo nikt w piątek nie pije alkoholu. To oczywiście wina innej strefy klimatycznej, jaka jest w Łodzi - to dlatego pojawia się ten poranny ból głowy. Po śniadanku, czas na powrót na FKA! Będzie to jednak powrót bardzo ciężki. Dzień bowiem zacznę od seansu filmu "Odbicie" (12.15), którego akcja rozgrywa się w Donbasie w 2014 roku. Po takim ciosie przyda się odpoczynek na przewietrzenie umysłu - spacer i obiad brzmi jak dobry plan. Po powrocie wbiję na seans, zdobywcy Złotego Niedźwiedzia, filmu "Alcarras" (16.45). Dlaczego akurat to dzieło? Bo lubię misie, misie są super. Co prawda nie łączy się to zbytnio z seansem, ale i tak wybiorę tę produkcję. Moją kolejną misją na FKA będzie obejrzenie filmu "Cicha ziemia" (19.00). Ponownie kierowałem się tym, że staram się oglądać wszystkie polskie filmy, jakie wychodzą, zatem i tego przegapić nie mogę. Kolejnym punktem sobotniego programu będzie dla mnie seans produkcji "Tata" (21.15). Ponownie: rodzime kino, dodatkowo z Erykiem Lubosem (którego mimo kilku wpadek bardzo cenię) w roli głównej. Muszę to zobaczyć! Dzień zakończymy w klubie festiwalowym na... quizie filmowym! W zeszłym roku byliśmy bliscy podium, ale pokonało nas pytanie o pieprzonych "Złodziei rowerów". Tym razem nie damy się pokonać. Lecimy po wygraną!
Niedziela:
To ten smutny dzień, gdy myślimy już o tym, że edycja stacjonarna się kończy i zaraz rozjedziemy się po Polsce wracając do swojej codzienności. Niedziela to też dzień, gdy przez marne połączenia PKP, muszę mocno okroić festiwalowe chęci. Wszystko wskazuje na to, że jedynym filmem, jaki w ten dzień obejrzę jest "The story of film: A new generation" (12.00). Wszyscy kojarzycie zapewne monumentalną "Odyseję filmową", zatem jej kontynuacja musi być obowiązkowym punktem w mojej przygodzie z FKA. Potem już tylko zapewne obiad, pociąg i długie oczekiwanie na kolejną edycję Kamery Akcji...
Klub festiwalowy:
Obiecałem, że wspomnę o miejscu, gdzie będziemy udawać się na zakończenie każdego z festiwalowych dni. W tym roku Organizatorzy wybrali na klub świeżo powstającą (jeszcze nie została otwarta!) miejscówkę "Espresso Patronum" (Piotrkowska 120)! Tak, dobrze zgadliście - to lokal utrzymany w harropotterowym stylu! A teraz suchar: szykuje się magiczna miejscówka. Możecie zapić ten żarcik dużą ilością wody. Jestem bardzo ciekaw tego lokalu, liczę, że będzie super!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz