Już od dawna krążyła informacja, iż szósty sezon "Wikingów" będzie tym ostatnim - jednak od równie dawna wiadomo, że serial doczeka się swojego spin-offu. Od dzisiejszej nocy wiemy o tym projekcie już o wiele, wiele więcej!
Informacje ogólne: Projekt "Wikingowie: Valhalla" zrealizuje streamingowy potentat - Netflix. Za produkcję, bez zmian, odpowiadać będzie Michael Hirst, jednak, tym razem, został mu przydzielony pomocnik, Jeb Stuart, scenarzysta znany choćby ze "Szklanej Pułapki" i "Ściganego". Spin-off według najnowszych informacji, liczyć będzie 24 odcinki, jednak wątpliwe, by zostały wypuszczone one hurtem - przewidywalnie zostaną podzielone na dwie serie. Zdjęcia, bez zmian, realizowane będą w Irlandii.
O czym?: Historia, co oczywiste, nie skupi się już na Ragnarze i jego potomstwie, twórcy zaserwują nam spory przeskok czasowy. Z otrzymanych informacji dowiadujemy się, iż głównymi bohaterami historii będą (opisy bohaterów pochodzą ode mnie):
1) Leif Eriksson (zwany też Leifem Szczęśliwym) - śmiało możemy pisać tu o człowieku, którego sława przebiła nawet sławę jego ojca, wielkiego Eryka Rudego. Ale jest to sława, którą w wątpliwość poddają fanatycy Krzysztofa Kolumba. Tak, to właśnie Leif był pierwszym Europejczykiem, który dopłynął do wybrzeży Ameryki Północnej i zszedł tam na ląd (wcześniej do wybrzeży dzisiejszej Ameryki dotrzeć miał Bjarni Hejolfsson, jednak nie zdecydował się na zejście na ląd - ostry kasztan to był swoją drogą: chłopina płynął z Norwegii na Grenlandię, jednak pomyliły mu się kierunki, dopłynął do Ameryki, zobaczył, że brzeg nie przypomina Grenlandii, zawrócił i popłynął z powrotem szukać Grenlandii; łamaga, nie wiking), jednak, z nie do końca jasnych przyczyn, nie założył tam stałej kolonii. Wiadomo, że po zimie spędzonej na nowym terytorium, postanowił wrócić na Grenlandię z ładunkiem drzewa i winogron. Oficjalnie już tam nie powrócił. Mówi się o tym, że Leif i jego ekipa zostali niezbyt mile przyjęci przez tubylców - miało dojść do sporego rozlewu krwi - stąd decyzja o powrocie na spokojniejsze, znane, kupieckie szlaki. Jak jego historię zaprezentuje Netflix? Ciekawostka: we współczesnych Stanach Zjednoczonych, każdego roku, 9 października, obchodzony jest Dzień Leifa Erikssona, na pamiątkę Europejczyka, który jako pierwszy zszedł na ląd, odkrywając Amerykę.
2) Freydis Eiriksdottir - córka Eryka Rudego. Gdy jej brat, Leif Eriksson, powrócił w glorii i chwale szczycąc się tym, że odkrył nowy ląd, dzielna dziewczyna tak się wkurzyła, że postanowiła popłynąć z kilkoma śmiałkami na tereny, o których mówił jej brachol i założyć tam stałą kolonię. No, ale, że w kolonizatorach płynęła jeszcze krew wikingów, to doszło do konfliktu nie tylko z tubylcami, ale i Europejczycy pożarli się między sobą i doszło do rozlewu krwi. A jako, że Freydis raczej do normalnych nie należała, w bitewnym szale nie oszczędzała nawet matek i dzieci. Co więcej, według sag, w walkach nie przeszkadzało jej nawet to, że była w zaawansowanej ciąży. Grubo? To dodajcie do tego, że swoją brutalnością i licznymi manipulacjami (przy których nawet pan premier się chowa) stworzyła sobie tylu wrogów, że nawet jej potomstwo wciąż było uznawane za porypane. A, żeby, nawet, wśród potomków wikingów mieć taką "łatkę" trza było być naprawdę turbotrzepnietym.
3) Harald Hardrada (zwany też Srogim, zwany też Ostatim Wikingiem) - typ, który miał tyle przygód i tyle przeżył, że James Bond, Indiana Jones, Han Solo i Franciszek Dolas łącznie tyle nie przeżyli. To był totalny koks, który ostatnim czego się bał, była śmierć. Pewnie nawet bardziej niż śmierci bał się skaczącej żaby. Choć jej też się nie bał. Gość brał udział w tylu bitwach i wojnach, że w tamtych latach, musiał być chyba na każdym froncie. A jak wiecie - w średniowieczu fronty były wszędzie. Typu miał ponad dwa metry wzrostu, więc w tamtych czasach kojarzył się z bestią (to nie były lata NBA :D) i bestią taką był, bo zabijał zawodowo. Początkowo na terenie Norwegii, potem dla księcia Jarosława Mądrego (walczył przeciwko wojskom naszego Mieszka II), później trafił do Bizancjum, gdzie dołączył do gwardii wareskiej (z nią walczył m.in. w Afryce, na Sycylii, w Azji, itd.), tam zyskał hajsy i sławę, wrócił do Norwegii, został królem i wyruszył zdobyć Wielką Brytanię. Mało? To dodam, że jego żoną była Elżbieta, córka Jarosława Mądrego, miał romans z żoną cesarza Konstantyna IX, kilkadziesiąt (kilkaset) razy był ranny, miał tyle siana, że dziś kupiłby sobie Billa Gatesa, by ten czyścił mu toaletę, itd, itd. Dodatkowo ze względu na swoje okrucieństwo nazwano go "Piorunem z Północy", co nie przeszkadzało mu w uważaniu się za prawdziwego chrześcijanina. Dodatkowo uważał, że tron Anglii mu się po prostu należy i postanowił go sobie wywalczyć. Tu już jednak pięćdziesięcioletni Harald nie miał zbyt wiele farta i poległ w bitwie o Stamford Bridge, która poniekąd utorowała drogę do korony innemu znanemu panu, który w serialu "Wikingowie: Valhalla" również ma być kluczową postacią.
4) Wilhelm Zdobywca - postać, której chyba przedstawiać nie trzeba. Wystarczy wspomnieć: 1066 - bitwa pod Hastings. To właśnie tam armia Wilhelma Zdobywcy starła się ze zmęczoną (acz niezwykle dzielną) po bitwie pod Stamford Bridge armią Harolda II (to typu, który pokonał Hardradę). Walka była niezwykle zajadła, o jej finale, a przy tym i o przyszłości nie tylko Wysp, ale i Europy, zdecydował przypadek (przypadkowo wystrzelona strzała trafiła w oko Harolda, wojsko straciło dowódcę, a Wilhelm to szybko wykorzystał). Losy Wilhelma, przez słabo prowadzone lekcje historii kojarzą nam się jedynie z bitwą pod Hastings oraz z tym, że oto Norman został królem Anglii. Zanim jednak do tego doszło, przyszły Zdobywca, musiał się sporo napocić, by nawet u siebie osiągnąć jakąkolwiek pozycję. Pomyślicie - ale jak to książę Normandii miał trudności? No właśnie - chłopina był... bękartem. Co więcej - panujący wtedy w Normandii Robert Wspaniały (nie, nie był Wspaniały, bo wspaniale majstrował bachorki) nie posiadał następcy z legalnego łóża, zatem wiecie jak to musiało się skończyć. Chaos, zadymy i rozpierducha. Czyli tak jak to zawsze w historii bywa. Po męczących bojach, Wilhelma w końcu uznano za legalnego księcia Normandii, a, że z Normandii blisko do Anglii, to chłop zamarzył o koronie. A jak to się skończyło, to już wiecie.
Potencjał: Jak sami widzicie, potencjał tego spin-offu jest POTĘŻNIE POTĘŻNY. Czy aby jednak nie aż nazbyt potężny jak na tylko 24 odcinki? Tyle to można by nakręcić o Wilhelmie, a dziesięć razy tyle o Haraldzie. Wiemy, że Netflix grosza nie skąpi, zatem o stronę efekciarską możemy być (raczej) spokojni (widać to po "Upadku Królestwa"). Jak to jednak będzie z fabułą? Wiemy, że Michael Hirst troszku się pogubił pisząc podstawowych "Wikingów", jednak teraz ma otrzymać pomoc. To akurat dobra wiadomość. Dwóch scenarzystów będzie jednak musiało zadbać, by w 24 odcinkach zmieścić kawał, niezwykle barwnej i okrutnej, historii. Czy im się to uda? Będę trzymał kciuki za powodzenie tej ciężkiej misji. Martwi mnie jednak jedna sprawa. Netflix. Wiadomo, raz na sto lat, jakaś produkcja im się uda (choćby wspomniany "Upadek Królestwa" - choć przejęty od BBC), jednak w zdecydowanej większości ich produkcje to totalny szrot, paździerze, jakich wstydziłoby się wyprodukować nawet Asylum. Liczę jednak na to, że Hirst ma taką pozycję w USA, że nie da się sterować krawaciarzom i wraz ze Stuartem oddadzą w nasze ręce produkt idealny. Szczerze? Na "Valhallę" czekam chyba nawet mocniej niż na serię finałową podstawowych "Wikingów". Oby Hirst z Netflixem podołali moim oczekiwaniom! Ta historia aż prosi się o arcydzieło!
coraz więcej seriali o wikingach na horyzoncie
OdpowiedzUsuń