niedziela, 30 grudnia 2018

Filmowe podsumowanie 2018 roku!




Yyyy, ale czy przypadkiem wciąż nie trwa rok 2018? Ano, też mi się zdaje, że trwa. Jednak, jako, że w tym roku widziałem już wszystko na czym mi zależało i to na czym mi nie zależało, mogę swoje krótkie podsumowanie przygotować. Zaczynamy?  W sumie, po co zadaję to pytanie, skoro i tak zaczynam...





Najlepsi kaskaderzy: "Mission: Impossible - Fallout" - od wielu lat mówi się w holiłódzie, by w końcu zacząć przyznawać prestiżowe statuetki kaskaderom, którzy narażają swoje życia, by filmy wyglądały niezwykle realistycznie. Zatem ja uprzedzam kapci z Akademii i wprowadzam u siebie tę kategorię. Zwycięzca mógł być tu jednak tylko jeden. Wiadomo - Tom Cruise to jakiś nadczłowiek, który niczego się nie boi i wszystko wykona sam, nawet jakby mogło to spowodować trwały uszczerbek na zdrowiu. W tej produkcji przeszedł jednak sam siebie, przez co wszystkie sceny akcji wyglądają po prostu powalająco. No i nie zapominajmy o innych kaskaderach, którzy mieli jaja, by Tomkowi towarzyszyć. Jesteście wielcy!




Najlepsza scenografia: "Czarna Pantera" - najbardziej znienawidzony przez polaczkuf film tego roku. Bo jak to bohaterowie mogą być innej skóry niż biały?! Ja uważam, że to dzieło kapitalne, a scenografia (wiadomo, prawie wszystko wygenerowane komputerowo) robi fenomenalne wrażenie. Wakanda wygląda wspaniale, był pomysł nawet na najdrobniejsze detale architektoniczne. Piękne miejscówki wygenerowane w ścisłym związku z afrykańską kulturą. Niesamowita sprawa!




Najlepsze zdjęcia: "Mission: Impossible - Fallout" - w tym roku naprawdę wiele dzieł miało kapitalne zdjęcia; wystarczy przypomnieć sobie choćby "Zimną Wojnę", "Suspirię", "Pierwszego Człowieka", czy "Avengers: Wojnę bez Granic". Żadna z tych produkcji nie ukazywała jednak ekranowych wydarzeń tak, jak zrobił to Rob Hardy w najnowszej części kultowej serii. Jeszcze nikt, w całej historii kina, nie ukazał scen akcji z takim powerem, z taką energią, tak jak zrobił to ten człowiek. Popisy Tomka Kruza wyglądają niesamowicie, a przez cały seans czujemy się tak, jakbyśmy sami uczestniczyli w misji niemożliwej. Każdy kadr to dzieło sztuki, nawet w scenach dialogowych.




Najlepszy montaż: "Źle się dzieje w El Royale" - ktoś tu pobierał długie nauki z kina Tarantino, ale mocno się to opłaciło. Kiedy potrzeba jest dynamicznie, kiedy potrzeba jest wolno, a kiedy potrzeba przyspieszamy do prędkości światła w retrospekcjach. Lisa Lassek wykonała kapitalną robotę mocno przyczyniając się do tego, że Goddard stworzył kino fenomenalne.




Najlepsze efekty specjalne: "Avengers: Wojna bez Granic" - (do tej pory) najważniejszy film w historii MCU, musiał się przecież ładnie prezentować. A nie prezentuje się ładnie, prezentuje się bosko! Przypuszczam, że jak James Smerferon zobaczył film braci Russo opadła mu kopara, bo wie, że w swoich śmiesznych "Avatarkach" nigdy nie osiągnie takiego poziomu. Choć pewnie nowych "Avengersów" nie widział i dalej będzie uważać się za króla. CGI w "Wojnie bez Granic" to absolutny majstersztyk - wszystko, absolutnie wszystko, wbija nas w glebę. Począwszy na generowanych komputerowo wybuchach, kończąc na potężnych walkach między herosami. Ależ to się ogląda!




Najlepsza muzyka: "Suspiria" - to hipnotyczne i epatujące zmysłowością kino nie wszystkim przypadnie do gustu. Mi się jednak film Luci o dziwnym nazwisku bardzo podobał i ogromna w tym zasługa ścieżki dźwiękowej. Muzyka hipnotyzuje, powoduje, że film ten odczuwamy już praktycznie wszystkimi zmysłami, a na dodatek jest tak zgrana z wydarzeniami na ekranie, że brakuje słów, by opisać kunszt, jakim wykazał się Thom Yorke. Wybitny soundtrack.




Najlepsza scena: Skok HALO - "Mission: Impossible - Fallout": miesiące przygotowań, tylko jedna próba. Coś niesamowitego. Oglądając tą krótką scenę zastanawiacie się: jakim trzeba być mistrzem, by tego dokonać, nie będąc turbokomandosem, który też pewnie się sra, że coś może się nie udać. Skok HALO wyniósł kinowe sceny akcji na absolutnie najwyższy poziom.




Najlepsza aktorka drugoplanowa: Cailee Spaeny ("Źle się dzieje w El Royale") - ot taka mała niespodzianeczka w zestawieniu. Przypominając sobie na potrzeby tego rankingu wszystkie drugoplanowe role kobiece, muszę stwierdzić, że w tym roku wielkiej konkurencji nie było. Młodziutka Cailee zapisała się w mojej pamięci absolutnie niezwykłą rolą skrytej psychopatki, która nawet siedząc przez sporą część seansu związana i zakneblowana, doskonale oddaje swoje emocje mimiką twarzy. Potem, kiedy się rozkręca... WOW! Patrząc na to, że to dopiero początek jej kariery aż strach pomyśleć, gdzie może zajść! Życzę jej, aby każda kolejna kreacja była równie fenomenalna!




Najlepszy aktor drugoplanowy: Janusz Gajos ("Kler") - tu chyba nic nie trzeba dodawać. Jako ojciec chrzestny mafii z filmu Smarzowskiego był po prostu bezbłędny. Jego zachowania, jego powiedzonka - mistrzostwo świata! Niezwykle wykreowana postać bardzo mocno osadzona w codziennej Polsce. Janusz Gajos jest GENIUSZEM i chyba nikomu tego udowadniać nie trzeba.




Najlepsza aktorka pierwszoplanowa: Jessica Chastain ("Gra o Wszystko") - drugi rok z rzędu, w moich podsumowaniach, na pierwszym miejscu. W tym roku miała ciężej, bo wybitne kreacje tworzyły choćby Dakota Johnson w "Suspirii" (do tej pory ciężko mi się pisze takie rzeczy - jednak była po prostu bezbłędna!), czy Glenn Close w "Żonie", jednak to Jessica najbardziej zapadła w mojej pamięci. Zmysłowa, charyzmatyczna, urzekająca, niezwykła, niesamowita! W filmie Sorkina kradnie całe show udowadniając, że jak otrzyma porządny scenariusz, może być najlepsza na świecie!




Najlepszy aktor pierwszoplanowy: Michael B. Jordan ("Creed 2") - jeśli mnie znacie, to wiecie, że niespodzianki nie ma. Ciężko było wytypować pierwsze miejsce, gdy w pamięci miało się świetnego Oldmana ("Czas Mroku"), wybitnego Bale'a ("Hostiles"), czy cudownego jak zawsze Redforda ("Gentleman z Rewolwerem"). Postawiłem jednak na młodego i gniewnego Jordana, który udowodnił, iż perfekcyjnie odnalazł się w roli młodego Adonisa. W filmie "Creed 2" musiał ukazać, że potrafi grać nie tylko pewnego siebie boksera, który część widzów irytuje. Musiał pokazać, że potrafi zagrać w scenach dramatycznych, ukazać głębię swojej postaci, często jedynie za pomocą gestów. Wybrnął z tego zadania wybornie - nieważne czy Adonis w danej scenie rozpacza, czy tryumfuje, Jordan jest przez cały film perfekcyjny!




Najlepszy scenariusz: "Czarne Bractwo. BlaKkKlansman" - majstersztyk Spike'a Lee. Oparta na prawdziwych wydarzeniach historia policjantów infiltrujących Ku Klux Klan wciąga nas od pierwszych sekund. Spike Lee idealnie manewruje między humorem a powagą, między thrillerem a kinem autorskim. Kapitalne dialogi, niezwykła historia, rewelacyjnie rozpisani bohaterowie - kino niby dotyczące lat 70 XX  wieku, ale, niestety (co Spike ukazuje nam w finale), wciąż aktualne.




Najlepszy reżyser: Steven Caple Jr. ("Creed 2") - doszło troszku do bratobójczego pojedynku. Bo oto namaszczony przez Cooglera reżyser, pokonał w moim rankingu Ryana, który wyreżyserował "Czarną Panterę". Może nie bezpośrednio, bo jeszcze wybitną robotę wykonali choćby Spike Lee czy bracia Russo, ale Caple Jr., w 2018, okazał się dla mnie kimś, kto wykonał swoje zadanie zdecydowanie najlepiej. Z wydawać by się mogło prostej historii, stworzył kino psychologiczne, mocny dramat rodzinny, w którym boks odgrywa ważną rolę, jednak, ostatecznie, znajduje się na drugim planie. Stefek doskonale poprowadził aktorów sprawiając, że ważniejszą rolę od słów pełnią tu gesty - tu, z pozoru antagoniści, są stawiani na równi z protagonistami, obie strony mają swoje mocne argumenty. Caple Jr. doskonale zapanował nie tylko nad aktorami, ale i nad formą filmu. Kiedy trzeba pojawia się chwila na zadumę, a kiedy trzeba, otrzymujemy niezwykle efekciarskie starcia bokserskie. "Creed" był filmem wybitnym, Caple Jr. spowodował, że druga część wzniosła się jeszcze wyżej! Oby kariera Stefana nabrała takiej siły jak u Cooglera, bo chłop na to zasłużył!




Najlepszy film animowany: "Jeszcze Dzień Życia" - ten animowany dokument autentycznie wbija w podłogę. Oparty na historii, której doświadczył Ryszard Kapuściński, powoduje, że widzowie autentycznie niezwykle mocno przeżywają to, co dzieje się na ekranie. Genialna animacja perfekcyjnie oddaje nie tylko wydarzenia, ale i zachowania/mimikę bohaterów. Szkoda tylko, że dystrybutor nie promował tej produkcji - szkoda, że przeszła bez echa. "Jeszcze Dzień Życia" to film niezwykły, małe arcydzieło.


Najlepszy film:

15. "Rodziny się nie wybiera"
14. "Kapitan" (widziałem na Festiwalu Kamera Akcja - polska premiera w marcu 2019!)
13. "Pierwszy Człowiek"
12. "Pitbull. Ostatni Pies"
11. "Gra o Wszystko"
10. "Spider-Man: Uniwersum"
9. "Czarna Pantera"
8. "Kler"
7. "Jeszcze Dzień Życia"
6. "Źle się dzieje w El Royale"
5. "Mission: Impossible - Fallout"
4. "Zimna Wojna"
3. "Czarne Bractwo. BlacKkKlansman"
2. "Avengers: Wojna bez Granic"



Najlepszy film 2018 roku:


"Creed 2"

Tym razem Marvel musiał polec. Uwielbiam nowych "Avengersów", jednak "Creed 2" to dla mnie jedna z najlepszych produkcji XXI wieku. Doskonale wyważone dzieło, w którym nie liczy się walka, tu najważniejsze stają się rodzina oraz dziedzictwo. Kapitalna historia, pełna smaczków dla fanów serii, doskonale zestawiająca ze sobą strony Balboa/Creed i panowie Drago. To genialna opowieść o sile, charakterze i o najważniejszych uczuciach w naszych żywotach. Widziałem ten film już cztery razy i uważam, że w 2018 po prostu nie miał sobie równych. Arcydzieło!




No i na tym koniec. Rok 2018 rozliczony. Czy 2019 przyniesie jakieś fajne niespodzianki, sensacje, perełki? Czy po prostu będzie to kolejny rok tryumfu geniuszu Tarantino? Już nie mogę się doczekać podsumowania 2019 - oby nadchodzący rok był prawdziwą petardą! Tego Wam i sobie życzę :)



P.S. Dopowiadając - w  tym roku polską premierę miał wybitny "The Disaster Artist", jednak nie znalazł się w zestawieniu, bo jak zapewne pamiętacie, uczestniczył w podsumowaniu 2017 roku ;)







2 komentarze:

  1. Zaskakujące miejsce pierwsze, nie widziałem jeszcze "Creeda 2", chyba w ogóle różne filmy oglądaliśmy, dlatego moje zestawienie najlepszych wyglądałoby inaczej (nie powiem jak, bo dzisiaj u mnie będzie wpis na ten temat). Widziałem jednak "Zimną wojnę", "Czarne bractwo" i "MI: Fallout". Podzielam zachwyty odnośnie dwóch pierwszych, ale "Fallout", mimo iż dostarczył emocji, jest u mnie poza Top 10.

    Jeśli chodzi o najlepszych aktorów pierwszoplanowych, moje typy pokrywają się z nagrodami Europejskiej Akademii Filmowej, bo ja też wyróżniłbym Marcello Fonte ("Dogman") i Joannę Kulig ("Zimna wojna")... A "Trzy billboardy..." widziałeś? On też miał polską premierę w 2018, więc powinien być brany pod uwagę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Trzy billboardy..." nie zrobiły na mnie wrażenia. Ot dobry, skrojony pod nagrody, film. Nic ponadto. Dziś już praktycznie go nie pamiętam.

      Usuń