piątek, 21 lutego 2025

"Goodbye, Mr. Bond" - 007 traci licencję na zabijanie

 


Stało się coś, czego jeszcze parę lat temu nikt sobie nie wyobrażał. Drogi Jamesa Bonda i rodziny Broccolich właśnie się rozeszły. Słynna familia (najpierw był to Albert, a od 1995 roku jego córka Barbara i pasierb Michael) produkowała wszystkie dotychczasowe filmy o przygodach agenta 007. To oni odpowiadali za globalny sukces marki, to oni odpowiadali za to, że James Bond stał się absolutną legendą, jedną z najbardziej kultowych fikcyjnych postaci w dziejach świata. Ta era właśnie się kończy. Od teraz za markę odpowiadać będzie Bezos. Jeff Bezos... 



Powiedzieć, że kocham serię o przygodach agenta 007 to jak nic nie powiedzieć. James Bond jest ze mną od dzieciństwa, praktycznie wszystkie filmy z serii widziałem po minimum dwa/trzy razy (wyjątek to "Quantum of Solace", które jest takim gunfem, że brakuje słów), nie wyobrażam sobie świata bez tego kultowego bohatera! Znaczy, do wczoraj sobie nie wyobrażałem. Stało się bowiem coś, czego nie nie chciałbym widzieć w najgorszych koszmarach. Jeff Bezos, człowiek, który w normalnych warunkach sam byłby złolem w produkcjach o Bondzie, przejął nad nim kontrolę. Bez przesady można stwierdzić, że to koniec świata, jaki znaliśmy...



W grudniu zeszłego roku pojawiły się informacje sugerujące, dlaczego od 2021 nie otrzymaliśmy nowych filmowych przygód Jamesa Bonda. Streszczając: Amazon, będący współwłaścicielem marki, chciał stworzyć "Bondowersum" (coś na wzór MCU), na co Barbara Broccoli i Michael G.Wilson nie chcieli się zgodzić. Bezosowe pajacyki wymyśliły sobie bowiem, że markę trzeba doić i prócz głównej serii o przygodach agenta 007 należy tworzyć filmowe i serialowe spin-offy rozbudowujące uniwersum. Na taką propozycję Broccoli miała zareagować słowami "pierdoleni idioci". Gdy jeszcze usłyszała, że Amazon nie traktuje Bonda jak Bonda, a jako "content" wściec miała się jeszcze bardziej. Teraz już wiemy, że przegrała, że nawet ona nie miała takiej siły, by móc wygrać z gigantem jak Amazon. Od wczoraj Broccoli i Wilson figurują już tylko jako współwłaściciele franczyzy, zaś kontrolę nad całym procesem kreatywnym przejęli ludzie Bezosa. 



Tym samym seria, którą tak kochamy, która do tej pory globalnie zarobiła ponad dziewiętnaście miliardów (!) dolarów, stała się "contentem". Stała się zabawką w rękach miliardera i jego ludzi. Czego możemy się zatem spodziewać? Odpowiedź nasuwa się sama - oczywiście, że "Bondowersum" powstanie i żadne protesty tego nie zatrzymają. Chciwi ludzie chciwego miliardera zaczną doić serię przekraczając wszelkie granice. Albert i Barbara Broccoli oraz Michael G.Wilson dbali o to, by cały świat czekał na kolejny odcinek przygód 007, dbali o to, by wybór nowego aktora do roli 007 był najważniejszym wydarzeniem danego dnia na całym świecie, dbali o to, by Bond był synonimem nadziei, że nad światem czuwa superagent, który nie dopuści do tego, by zło odniosło sukces. Teraz to się kończy. Kończy się ta era. Zło odniosło sukces. Wchodzimy w epokę Bezosa. Wchodzimy w epokę... upadku Jamesa Bonda.



Wybaczcie mój grobowy nastrój, ale ciężko mieć pozytywne myśli po tym, co się wydarzyło. Po przejęciu serii przez Amazona możemy być pewni, że w ciągu paru lat już prawie nikt nie będzie przejmować się tym, kto aktualnie wciela się w postać agenta 007. Bond będzie nam wyskakiwać z lodówki, z telewizora, z tostera, z toalety. Znaczy, źle się wyraziłem. Uniwersum Jamesa Bonda będzie nam zewsząd wyskakiwać. Możemy być pewni, że powstanie cała masa absurdalnych spin-offów tej legendarnej serii. Serial o nastoletnim trądziku Q, o dzieciństwie Moneypenny, o tym jak Blofeld kupił kota, czy o tym jak M umeblował sobie biuro - to wszystko wytwór mojego mózgu, acz obawiam się, że któryś z takich pomysłów przejdzie i taki projekt pojawi się na Prime Video. Bezos może sobie zrobić z tą serią co chce, włącznie z tym, że skoro zaczął kumplować się z pewnym pomarańczowym zjebem, to może się okazać, że Bond nagle zacznie pomagać putlerowi w walce o "pokój na świecie". 



Teraz widzimy, że zakończenie "Nie Czas Umierać" było prognostykiem na przyszłość. Może wtedy jeszcze miało sugerować nowego Bonda od Barbary i Michaela, ale teraz widzimy, że idealnie zamknęło epokę. Film ten okazał się ostatnimi przygodami agenta 007 od rodziny Broccolich. Pomyślcie o tej całej erze: od "Doktora No" po "Nie Czas Umierać", od roku 1962 do roku 2021, od Connery'ego po Craiga. Prawie sześćdziesiąt lat! Tak, filmy o przygodach agenta 007 prezentowały różny poziom, rodzina Broccolich nie zawsze dostarczała produkt najwyższej próby, ale mimo to zaufanie do nich wciąż było potężne, wiedzieliśmy, że po słabszym obrazie nadejdzie lepszy, że dziedzictwo Jamesa Bonda jest w najlepszych możliwych rękach. Teraz zmienia się to diametralnie. Za przygody agenta 007 będzie odpowiadać korporacja, a legendarny bohater stanie się produktem, który trzeba sprzedać. Jakość? Olać ją! Mają zgadzać się tylko wyniki finansowe! Oczywiście, że wszystko zostanie ładnie opakowane. Nowy film o przygodach agenta 007 dostanie ogromny budżet, zatrudnione zostaną głośne nazwiska, marketing produkcji będzie przepotężny - wszystko po to, by ludzie polecieli do kin myśląc, że wszystko jest po staremu, że wrócił Bond, którego wszyscy kochają. Tyle, że nic nie będzie po staremu. 



Rodzina Broccolich dostarczała nam jeden film o Bondzie raz na kilka lat - czekaliśmy na te dzieła z ogromnymi nadziejami w ogromnych emocjach. Co zrobi Bezos? W oczekiwaniu na filmowe przygody 007 otrzymamy całą masę, trafiających na Prime, spin-offów, które niby mają rozbudowywać uniwersum, a tak naprawdę będą stworzonymi przez księgowych kupsztylami mającymi przyciągać ludzi do zakupu abonamentu. Owszem, raz na jakiś czas, któraś z tych produkcji może okazać się dobrą, ale czy w perspektywie czasu kogoś to będzie interesować? Wątpię. Bezos i jego ludzie zabiją Bonda. Agent 007 stanie się maszynką do robienia pieniędzy, a gdy przestanie przynosić zyski umrze i zostanie porzucony - korpo nie będzie mieć litości. Nie zakończę jednak tego tekstu taką smutną konkluzją. Pamiętajcie: śmierć Bondowi wróżono już kilka razy. Po mrocznej erze Bezosa, która jestem pewien, że minie (oby jak najszybciej), agent 007 zmartwychwstanie. Znajdzie się człowiek, który przywróci Bondowi świetność. Kim on będzie? Bohaterem godnym powieści Iana Fleminga. Bohaterem godnym Jamesa Bonda.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz