poniedziałek, 22 kwietnia 2024

RECENZJA: "Księga Luster" (2024)

 


Ostatnie lata zdecydowanie nie należą do Russella Crowe. Niezaprzeczalna LEGENDA kina grywa albo w przeciętniakach albo w gniotach rozmieniając swoją karierę na drobne. Nie jest to fajny widok, gdy w pamięci mamy jego niezapomniane występy w "Gladiatorze", "Pięknym Umyśle" czy "Amerykańskim Gangsterze". Czy "Księga Luster", którą od najbliższego piątku będziecie mogli oglądać w serwisach VOD, coś zmienia? Czy widać w tym dziele dawny blask Russella? Embargo recenzenckie dziś zostało zdjęte, zatem czas, bym podzielił się z Wami swoją opinią.



Źródło: Kino Świat


Jak każdy szanujący się internetowy recenzent powinienem Wam teraz zaprezentować fabułę i zdradzić jakiś spoiler (oni zawsze spoilerują!). Na szczęście nie jestem szanującym się internetowym recenzentem, zatem zarys fabuły ułóżcie sobie sami z następujących słów: "były detektyw z wydziału morderstw", "Alzheimer", "skazany", "trup", bejsbol", "terapia". Jeśli wyszło Wam coś w stylu "skazany trup grający w bejsbol idzie na terapię do byłego detektywa z wydziału zabójstw, bo cierpi na Alzheimera", to może lepiej zlukajcie opis "Księgi Luster" na stronie KINO ŚWIAT. Skoro obowiązkowy punkt recenzji, by zdradzić całą historię mamy za sobą, czas przejść do meritum.


Źródło: Kino Świat

Pewnie pomyślicie sobie, że "Księga Luster" to typowy B-klasowy kryminał, jakich pełno w telewizyjnych ramówkach i w serwisach streamingowych, a twórcy starają się wyróżnić jedynie poszerzeniem głównego wątku o chorobę Alzheimera. No cóż... SKUCHA (zawsze chciałem wpleść to śmieszne słowo do recenzji, w końcu się udało!)! Dzieło Adama Coopera (brak powiązań z samochodem i Bradleyem), może i powiela niektóre schematy gatunkowe, jednak robi to na tyle sprytnie, by doprowadzić nas do jakże ciekawego rozwiązania akcji, swoistego finału w finale. Nie chcę Wam tu nic zaspoilerować (chociaż powinienem, bo tak robią znani recenzenci), ale zdradzę, że twórcy byli bardzo przebiegli i gdy wydaje nam się, że jesteśmy asami jak Sherlock Holmes, bo rozkminiliśmy całość zagadki, dostajemy mocny cios nokautujący. Tak, kiedy chcieliśmy już wstępować do policji, bo pierdyknęliśmy genialną dedukcję, zostajemy sprowadzeni do parteru. Cóż, wtedy można chociaż napisać recenzję filmu, co innego pozostaje. "Księga Luster" przez cały czas ostro nas zwodzi, wprowadza mylące nas retrospekcje, doskonale wykorzystuje przy tym motyw chorego na Alzheimera detektywa. Tak naprawdę aż do samego finału nie jesteśmy pewni, co zaszło tej felernej nocy w domu profesora college'u. Podobnie jak Wy, po przeczytaniu zarysu fabuły spodziewałem się banalnego kryminału, w którym twórcy nieudolnie posiłkują się Alzheimerem. Adam Cooper, twórca scenariuszy do dzieł, które, lekko mówiąc, nie przypadły widzom do gustu (m.in. "Transporter: Nowa Moc" czy "Assassin's Creed"), pozytywnie jednak mnie zaskoczył. "Księga Luster" to kawał dobrej historii, która angażuje widza od samego początku.


Źródło: Kino Świat


No dobra, ale i tak wiemy, że czytacie te wypociny tylko po to, by dowiedzieć się, co tam słychać u Russella Crowe. Nie będę Was trzymać w niepewności pisząc o tym, jak fatalna jest dziś pogoda, że chce mi się spać, że wypiłem za mało kawy... Aaaa, miałem napisać, co u Russella. Crowe w "Księdze Luster" przypomniał sobie, że kiedyś potrafił grać. Nie mogę tu napisać o wielkim powrocie, ale śmiało mogę skrobnąć, że jego rola w filmie Coopera jest bardzo zacna. Owszem, zachowuje się jak wyprany z emocji, nie moduluje głosem, acz ma tu być ciężko chorym byłym detektywem, a nie charyzmatycznym gladiatorem ze Starożytnego Rzymu. Fakt jest jednak taki, że mimo jego starań, o wiele bardziej podobała mi się jednak jedna kreacja drugoplanowa. Wszyscy doskonale wiecie, że jestem wielkim fanem serialu "Sons of Anarchy". No chyba, że nie wiecie, ale to już teraz wiecie. Tylko po co ta wzmianka z czapy? Ha, bo nie jest z czapy! Szok i konsternacja! W "Księdze Luster" dawnego policyjnego partnera głównego bohatera gra bowiem Tommy Flanagan, czyli niezapomniany "Chibs" z kultowego serialu! To dalej ten sam charakterystyczny i charyzmatyczny aktor, którego tak uwielbialiśmy. Fakt, pamięta o nim już tylko jego rodzina, fani "Sonsów" i reżyserzy podrzędnego kina, ale na szczęście w "Księdze Luster" o sobie przypomina. Jego bohater odgrywa w filmie  kluczową rolę, a Flanagan doskonale to wykorzystuje kradnąc dla siebie każdą scenę, w której gości. Znakomita kreacja. Trio głównych aktorów uzupełnia Karen Gillan, którą najbardziej kojarzycie zapewne z roli Nebuli w uniwersum Marvela. Bez niebieskiego makijażu może i trudno ją będzie niektórym poznać, ale charakterystyczny głos poznacie bankowo. Aktorka może nie błyszczy na tle obu Panów, ale i tak wypada całkiem nieźle. Nie będziecie wspominać jej kreacji latami, ba, jutro o niej zapomnicie, ale swoje zadanie w "Księdze Luster" wypełnia. 


Źródło: Kino Świat


Skoro już dotrwaliście do tego momentu, a chyba dotrwaliście, skoro to czytacie, to warto bym przekazał Wam również sekretną, przynajmniej do piątkowej premiery, wiedzę na temat zdjęć i muzyki. Czy Wam się spodobają? Czy będziecie rozczarowani? Czy nalejecie mi teraz kawy? Dobra, sam ją sobie zrobię. Skoro woda się gotuje, to coś skrobnę. Zdjęcie tworzą "Księdze Luster" bardzo dobry klimacik. Jest odpowiednio mrocznie, jest odpowiednio niepokojąco. Ben Nott wykonał znakomitą pracę powodując, że kadry stały się jednymi z głównych bohaterów recenzowanej produkcji. Pasują perfekcyjnie do tego obrazu. Ooo, czas zalać kawę. Aaa, jeszcze muzyka. Soundtrack stworzył David Hirschfelder, laureat BAFTY (za muzę do "Elizabeth"), ziomek dwukrotnie nominowany do Oscara. Czy to słychać? No nie do końca. Muzyka w "Księdze Luster" jakoś mi nie wybrzmiała. Totalnie jej nie pamiętam. No nie była oscarowa.


Źródło: Kino Świat


"Księga Luster" to bardzo dobrze skonstruowany kryminał z kapitalnie poprowadzoną intrygą. Historia wciąga nas od samego początku, a z każdą kolejną chwilą jesteśmy coraz bardziej ciekawi finału tej opowieści. Czy warto dać tej produkcji szansę i w piątek ją obejrzeć? Oczywiście, że tak. To naprawdę bardzo dobry film, który zdecydowanie Wam polecam. 

 

Ode mnie: 8/10



Za możliwość obejrzenia filmu przed polską premierą bardzo dziękuję KINO ŚWIAT.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz