piątek, 8 marca 2024

Wikingowa lista oscarowa

 


Oscar w kategorii "Najlepszy film" od 2003 roku (zwycięstwo "Władcy Pierścieni: Powrotu Króla") nigdy nie trafił do najlepszego filmu z danego roku. Ilość kupsztyli, które mogą pochwalić się tą nagrodą powala (wystarczy wspomnieć tu choćby o "Moonlight" czy o "Kształcie Wody"), ilość nominowanych szrotów przyprawia o stan bliski zawałowi serca. Dawniej prestiżowa nagroda interesuje już tylko projektantów mody, którzy upychają gwiazdy w swoje kreacje oraz oscarowych geeków, którzy zarywają noce, by zobaczyć, jaki film zdobędzie statuetkę, chociaż po dwóch tygodniach i tak o tym dziele zapomną. No i tu wkraczam ja. Oscarowy hejter. Obejrzałem WSZYSTKIE obrazy nominowane w tegorocznej kategorii "Najlepszy film", chociaż Oscary wciąż mam głęboko w... zadku. Jakie są moje odczucia? Oto mój ranking.




OSCAROWY RANKING WIKINGA



Miejsce 10


"Maestro"


Opinia: Chętnie bym Wam coś o tym dziele napisał, ale praktycznie nic z niego nie pamiętam. I nie, nie jest to objaw Alzheimera. "Maestro" śmiertelnie mnie wynudził, potwierdził antytalent Carey Mulligan (która, nie wiedzieć czemu, jadąc całe życie na minie zbitego psa, wciąż uchodzi za świetną aktorkę) i... tyle. Największa beka, że z dzieła tego nie pamiętam nawet ścieżki dźwiękowej - w tym przypadku powinno wyjść raczej inaczej.

Ocena: 3/10 (chyba podniosłem za zdjęcia albo za coś innego, nie pamiętam)




Miejsce 9


"Czas krwawego księżyca"


Opinia: Scorsese jest ikoną, jest legendą kina. Nic i nikt tego nie zmieni. Nawet, kiedy wypuszcza taki kupsztyl jak "Czas krwawego księżyca", jego statusu nikt podważać nie może. Wiem, moja opinia o dziele tym jest kontrowersyjna, acz naprawdę totalnie nie kupiłem tej produkcji. To ten sam przypadek, co "Irlandczyk" - Scorsese miał materiału na maksymalnie dwie godziny, acz z tylko sobie wiadomych powodów, przeciągnął oba dzieła tak, by trwały 2137 godzin. Nie da się ukryć, iż aktorzy się starają (acz nie rozumiem fenomenu Gladstone), nie da się ukryć, że zdjęcia i muzyka są naprawdę dobre, tylko co z tego, skoro kuleje najważniejsze, czyli scenariusz. "Czas krwawego księżyca" zamula, powodował, że chciało mi się spać. W czasie seansu cierpiałem, ledwo dobrnąłem do końca. Nie tego oczekuję od Mistrza, jakim jest Scorsese. Śmiem twierdzić, że gdyby dzieło to wyreżyserował ktoś inny, produkcja ta przeszłaby totalnie bez echa. Polecam Wam za to książkę [lub dostępnego w Empik GO audiobooka] "Czas krwawego księżyca. Zabójstwa Indian Osagów i narodziny FBI" autorstwa Davida Granna na podstawie której Martin film zrealizował - jest znakomita!

Ocena: 3/10




Miejsce 8


"Anatomia upadku"


Opinia: Kolejny film, którego fenomenu nie rozumiem i kolejny film, który mnie wynudził. Doceniam zdjęcia, doceniam muzykę, doceniam pomysł, doceniam nawet pierwsze kilkanaście/kilkadziesiąt minut, acz całościowo dzieło to się, według mnie, nie broni. Ani przez moment nie czułem emocji, ani przez moment nie przeżywałem tej historii, a tak chwalony wszędzie finał uważam za totalnie spitolony. Nie trawię dzieł, gdzie ewidentnie zabrakło pomysłu i wciska się widzom, że był to artystyczny zabieg - wypisz wymaluj "Anatomia upadku". Gdyby ten film nie powstał, świat by nie runął.

Ocena: 4/10




Miejsce 7


"Poprzednie życie"


Opinia: To mógł być wielki film. Mógł, gdyby trwał 30 minut, bo w takim metrażu dałoby się zamknąć całą fabułę. Rozwleczenie tej historii na przeszło 100 minut było fatalnym pomysłem. Szkoda, bo zdjęcia są rewelacyjne, aktorzy są naprawdę dobrzy, a i pomysł na to dzieło był zacny. W ostatecznej formule produkcja ta zbyt często jednak zamula, zbyt rozwleka niektóre zbędne już sceny, często irytuje. Żałuję, bo jako krótkometrażówka "Poprzednie życie" byłoby rewelacyjne.

Ocena: 5/10




Miejsce 6


"Biedne istoty"


Opinia: Fani Lanthimosa mnie za to dojadą, ale muszę to napisać: nie rozumiałem i dalej nie rozumiem hajpu wokół jego twórczości. To samo tyczy się "Biednych istot". Ok, wizualnie dzieło to jest kapitalne. Ok, Emma Kamień i Marek Ruffalo są dobrzy. Ok... A nie, nie mam nic więcej do dodania. Dla mnie to obraz, który za ciekawą warstwą wizualną, kryje totalne, biednie zaprezentowane, banały. Nie ma w tym dziele niczego odkrywczego, nie ma tu niczego, co spowodowałoby, żebym rozpamiętywał tę produkcję. Dla mnie to efekciarska wydmuszka, z której już praktycznie nic nie pamiętam.

Ocena: 5/10




Miejsce 5


"Barbie"


Opinia: Tu znów fani Lanthimosa mnie dojadą. "Biedne istoty" określa się często jako mroczniejszą i lepszą "Barbie". Tak, mroczniejszą bez wątpienia, acz, to tyle. "Barbie" też nie jest odkrywcza, jeśli chodzi o przesłanie, jednak Gerwig nawet największe banały przekazuje tu z odpowiednim wdziękiem i wydźwiękiem. Ten film po prostu świetnie się ogląda! Tak, pełno tu głupotek, a mimo to, wciągnąłem się w ten obraz. Margot Robbie jest boska jak zawsze, Ryan Gosling, którego nie jestem fanem, wymiata jako Ken, pozostała część obsady (na czele z McKinnon) również robi fantastyczną robotę. Do tego dochodzą wspaniała warstwa wizualna, wspaniała warstwa muzyczna i wspaniałe, choć oczywiste, przesłanie (Girl Power Gerwigowej świetnie wybrzmiewa!). Tak, "Barbie" pozytywnie mnie zaskoczyła. To kawał dobrego kina z wieloma znakomitymi scenami.

Ocena: 8/10




Miejsce 4


"Amerykańska fikcja"


Opinia: Przed odpaleniem tego filmu w Prime, nie wiedziałem, czego się spodziewać. A tu szok! "Amerykańska fikcja" to bowiem kapitalny cios w coraz bardziej absurdalną polityczną poprawność i niesłynne już woke culture. Twórcy śmieją się tu dość ostro z rasizmu, z przyznawania nagród, z wszechobecnej hipokryzji - robią to w świetnym, bardzo specyficznym, stylu! Dodajcie do tego wybitną kreację Jeffreya Wrighta i bang: oto przed Wami jeden z najoryginalniejszych filmów zeszłego roku. Ogromna niespodzianka.

Ocena: 8/10




Miejsce 3


"Przesilenie zimowe"


Opinia: Ten film jest czystą definicją pięknego kina. Przepięknego wręcz. Optymistyczne, dowcipne, wzruszające, poruszające dzieło! Wybitne kreacje aktorskie, fenomenalne zdjęcia, znakomicie poprowadzona fabuła - niezwykły film. Oby w tak trudnych czasach jak obecne, powstawało więcej takich produkcji. Produkcji, które niosą nadzieję. Do "Przesilenia zimowego" będę nieraz wracać!

Ocena: 9/10




Miejsce 2


"Strefa interesów"


Opinia: To jeden z tych obrazów, które obejrzycie raz i pamiętać je będziecie do końca życia. To seans wstrząsający, mocno wchodzący na psychikę, nie pozostawiający nikogo obojętnym. Zabieg, by nie pokazywać Holocaustu bezpośrednio, a jedynie za pomocą przytłumionych dźwięków, a skupić się na rodzinie Hoessów wiodącej normalne życie, gdy za ich płotem mordowane są miliony osób, uderza z taką siłą, że aż chce się płakać, a po seansie naprawdę ciężko cokolwiek powiedzieć. "Strefa interesów" to dzieło, które naprawdę daje do myślenia. 

Ocena: 9/10




Miejsce 1


"Oppenheimer"


Opinia: Nie mogło być inaczej. Nolan, po wpadce jaką był "Tenet", wraca na mistrzowskie tory i serwuje nam dzieło wielkie. Dzieło, co prawda, niepozbawione drobnych wad, acz bliskie perfekcji. "Oppenheimer" wciąga od pierwszych sekund, nokautuje nas wybitnym aktorstwem, genialny soundtrack atakuje nasze uszy, a niesamowite zdjęcia nie pozwalają nam oderwać oczu od ekranu. Owszem, parę scen wydaje się zbędnych, acz przy ogólnej monumentalności tego dzieła praktycznie nie zwraca się na to uwagi. "Oppenheimer", jeśli zdobędzie Oscara w kategorii "Najlepszy film", będzie pierwszym obrazem od czasów "Powrotu Króla", który na to po prostu zasłużył. 

Ocena: 9/10




Podsumowanie: 


Wciąż jestem w szoku, że aż pięciu filmom nominowanym w kategorii "Najlepszy film" wystawiłem ocenę 8 lub wyższą. Czy zmienia to moje zdanie na temat Oscarów? Nie. Wciąż twierdzę, że nagrody te już nic nie znaczą i należałoby je zlikwidować. Sztuka obroni się sama i nie potrzebuje do tego szopki z czerwonym dywanem.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz