niedziela, 11 stycznia 2015

Wiking Recenzuje: "Fotograf"





Waldemar Krzystek dał się nam już poznać jako bardzo utalentowany reżyser. Zaczynał od seriali, równocześnie kręcąc swoje niskobudżetowe produkcje, by, w końcu, otrzymać możliwość "zagrania" w polskiej pierwszej lidze. Bo chyba nikt nie ma wątpliwości, iż "Mała Moskwa" i "80 Milionów" to dwa, zupełnie różne, acz fenomenalne dzieła. "Fotograf", jego najnowsze "dziecko", co mnie bardzo zdziwiło, takiej reklamy, jak wymienione produkcje, nie miał. Ba, strasznie trudno było dorwać przez dłuższy czas jakąkolwiek zapowiedź. Nastrój tajemnicy utrzymuje się do tej pory, a premiera odbyła się już w piątek. Tak naprawdę, sam nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego, co mnie czeka i jakie mam mieć oczekiwania...



Co zastałem? Gęsty, klimatyczny, oryginalny, jednak i niepozbawiony wad, thriller. Choć czy to tak naprawdę thriller? Trudno jest jednoznacznie to dzieło zaklasyfikować, co akurat, w tym przypadku, okazuje się ogromną zaletą. Mamy tu zatem niezwykłą tajemnicę, śledztwo pełne zwrotów akcji, no i co oczywiste spory polsko-rosyjskie z czasów komunistycznych. Krzystek ponownie przeniósł akcję do Legnicy, jednak większą część filmu spędzamy we współczesnej Moskwie. Zresztą tak naprawdę cały ten film to dialogi w języku rosyjskim - języka polskiego praktycznie tu nie uświadczycie. I to mnie zdziwiło - nie studiowałem obsady przed projekcją, ale pewnie nawet, gdybym to zrobił i tak nie spodziewałbym się, iż czeka mnie taka niespodzianka. Ale nie będę ukrywał, iż wyszło to produkcji jedynie na dobre...

Ale po kolei. Największym zaskoczeniem jest tu scenariusz. Nie widzę w materiałach prasowych informacji, czym wyróżnia się morderca, zatem o tym nie wspomnę. Powiem Wam jedno - jeśli na początku złapiecie się za głowę, to potem Wam to szybko minie. Krzystek miał naprawdę rewelacyjny pomysł! A na pewno cholernie oryginalny. Wiem, wiele osób będzie marudzić, stękać, wyśmiewać, ale ja to łyknąłem. Lubię kryminały, oglądałem ich wiele, jednak cecha charakterystyczna mordercy z "Fotografa" jest bardzo oryginalna. Dodatkowo, ciągłe przeskoki akcji ze współczesnej Moskwy do dawnej Legnicy, jeszcze bardziej wzbudzają naszą ciekawość. Kim jest ten morderca? Dlaczego zabija? Co łączy ofiary? Krzystek doskonale balansuje między współczesnością, a swoją, tak już przecież genialnie wykreowaną w "Małej Moskwie", dawną Legnicą. Początkowo, faktycznie, otrzymujemy potężny chaos. Trudno się połapać w wątkach, a dodatkowo przez dialogi przetacza się masa rosyjskich nazwisk, co utrudnia poznawanie bohaterów i świadków. Jednak, tak po dwudziestu minutach, załapujemy, kto jak się nazywa, kto za co odpowiada, kto odegra ważną, a kto nieistotną, rolę. Chaos staje się wtedy czymś, co trzyma nas w napięciu, co powoduje, że jak najszybciej chcemy ułożyć całą układankę. Krzystek jednak się nie spieszy - mnoży wątki, mnoży bohaterów, myli tropy. W pewnym momencie ilość tego wszystkiego zaczyna przypominać książkową serię "Pieśni Ognia i Lodu" Martina. Czasem to irytuje, jednak chwilę potem, po kilku scenach, znów wszystko zaczyna przypominać dzieło logiczne. Ten zabieg ma swoje wady. Do pewnego momentu śledztwo toczy się dość wolno, pojawiają się nowe tropy i trupy, by nagle, ni stąd ni zowąd, przyspieszyć i to tak, że bolidy z F1 by nie nadążyły. Zabrakło równowagi - w pewnym momencie wygląda to tak, jakby reżyser i montażysta mieli zaplanowany dłuższy film, a nagle dostali informację, że muszą zamknąć się w stu minutach (dokładnie nie określę czasu projekcji, a i filmweb nie podaje tej informacji). Mam zatem nadzieję, iż podobnie jak "Mała Moskwa", "Fotograf" doczeka się wersji serialowej. To by było naprawdę kapitalne wyjście, bo widać, że niektóre sceny są cholernie sztucznie przycięte, a i kilka scen w finałowych momentach kompletnie, przez to przyspieszenie akcji, się ze sobą nie klei. Nie mogę jednak napisać, że film wiele przez to traci, co to to nie. Oprócz bardzo dobrej warstwy thrillerowo-kryminalnej, fenomenalnie sprawdzają się także sceny kręcone w Polsce. Wtedy, w zależności od momentu w którym się znajdujemy, otrzymujemy dobre kino historyczne lub dobre rozliczenie z czasami komunizmu. Wyszło to naprawdę mocno i bardzo się cieszę, iż wątki legnickie znów doczekały się kolejnego rozszerzenia. Wrażenie robią także bardzo ciekawe portrety psychologiczne bohaterów...

Ale wiadomo, do tego Krzystek potrzebował świetnych aktorów. I takich znalazł. Na pierwszy plan, nie tylko ze względu na to, iż gra główna bohaterkę, wysuwa się Tatyana Arntgolts. To bezsprzecznie największy atut całej produkcji. Ta dziewczyna jest po prostu niesamowita! Gra niezwykle emocjonalnie, gra niezwykle sugestywnie, niesamowicie dba o to, by jej bohaterka nie była jedynie pustą, atrakcyjną panią "detektyw". Zadziwiła mnie - gra z werwą, gra naszymi emocjami, genialnie ukazuje wpływ swojego dzieciństwa na to, kim jest obecnie. Widać, że wewnętrzna tajemnica jej bohaterki, stała się dla niej osią przygotowań. Przez to, postać ta, staje się tak niezwykle pociągająca dla widzów. Kim jest? Co przeszła? Czym nas zaskoczy? Tatyana odwaliła kawał dobrej roboty, a zadanie miała niezwykle trudne. Zaznaczam ogromny plus przy tej kreacji - w przyszłorocznym filmowym podsumowaniu na pewno znajdzie się dla niej miejsce. Ale na tym nie koniec - ogólnie "sekcja" rosyjska to idealne wybory obsadowe. Bardzo dobrze radzi tu sobie także Alexandr Baluev w roli szefa głównej bohaterki. Jest charyzmatyczny, skryty, równie tajemniczy co ona, a jednocześnie wpływy KGB są w nim niezwykle widoczne. To bohater niejednoznaczny, niezwykle ciekawy, choć, przy Tatyanie, nawet on "wymięka". Mimo naprawdę świetnej kreacji, zostaje przez nią przyćmiony, jak i cała reszta obsady. Inni rosyjscy aktorzy na ekranie nie mają już tyle czasu, co ta dwójka, jednak ich kreacje i tak zapadają w pamięć. Artyom Tkachenko, Elena Babenko, czy Evklid Kyurdzidis zostawiają na ekranie serce, w świetnym stylu kreując swoje postacie. No i tu następuje rozłam - podczas gdy obsada rosyjska jest absolutnie niesamowita, część polska prosi się o jak najszybsze zdjęcie z ekranu. Chyba z tego samego założenia wyszedł też Krzystek, bo prócz Woronowicza (akurat najlepszy wśród Polaków), nasi aktorzy zaliczają niewielkie epizody. Buzek jest tylko przywiązana do krzesła, Kot mówi do kupy z pięć zdań, a Bohosiewicz wymawia z osiem słów. Ja się tam cieszę, bo we wspólnych scenach z Rosjanami, nasi wypadają wręcz żałośnie. Cieszmy się zatem, iż "Fotograf" skupia się na Rosjanach - ich obsada jest kapitalna i aż przyjemnie się ich ogląda.

Bardzo ciekawie wypada tu także muzyka. Mamy tu i Annę German i współczesny rosyjski rock. Mamy lekką nutę filmową dodającą spokoju w konkretnych scenach i dość mocną, gdy napięcie ma sięgnąć zenitu. Soundtrack, zbudowany na sprzecznościach, idealnie pasuje do rosyjsko-polskiej warstwy "Fotografa". To utwory wręcz stworzone, by pojawić się w tym filmie. REWELACYJNA ROBOTA!

Podobały mi się również zdjęcia. Ujęcia pierwszoosobowe z bronią, widok zza pleców bohaterki, gdy bada jedno z mieszkań, ciekawe kadry z "Moskwy" (tak wiem, kręconej w Polsce), czy klimatyczne z dawnej Legnicy wypadają kapitalnie. Można się jedynie przyczepić, iż przy rozmowach, kamera staje się zbyt statyczna, a wręcz "nudna" i "przewidywalna". To można by było poprawić, jednak i tak uważam, iż Tomiak wykonał bardzo dobrą robotę.

Największe kontrowersje wzbudzi jednak zakończenie. Każdy odbierze je inaczej, opinie będą totalnie sprzeczne. Ja zaliczę się do grupy entuzjastów. "Fotograf" przez cały seans jest kinem niejednoznacznym i oryginalnym i dokładnie takie samo jest zakończenie. Moim zdaniem - strzał w dziesiątkę! Lepszego finału "Fotograf" mieć nie mógł, patrząc na przebieg całej akcji. Ciekawe, jak Wy odbierzecie zakończenie oglądając ten film?


Nie da się ukryć, iż "Fotograf" podzieli widownię. Nie jest to ani typowy thriller, ani typowy kryminał, ani nawet film historyczny. To kino nieklasyfikowalne, pełne klimatu i ciekawych, oryginalnych rozwiązań. Ma swoje wady, to nie podlega dyskusji, jednak gwarantuję - pozostanie Wam w głowie na dobrych parę godzin, byście mogli sobie w spokoju, to wszystko uporządkować. Polacy znów udowodnili, że jak chcą to potrafią. Kolejne brawa dla Krzystka - znów pokazał klasę!





Ocena:

8,5/10






2 komentarze:

  1. Z bronią :P masz w bronią - chyba że źle zrozumiałam ;p Trochę szkoda , że nasi tak kiepsko wypadają jako aktorzy, niemniej zachęciłeś mnie do obejrzenia fotografa - szczególnie tą kreacją psychologiczną bohaterów :) oby więcej takich długich, bez spoilerowych a jednak mówiących wiele recenzji w tym roku.

    OdpowiedzUsuń