piątek, 19 kwietnia 2024

Filmowa szóstka: Jason Statham



Zaczynamy nową serię, którą mam nadzieję, będziecie się jarać tak samo, jak i ja. To cykl, który może skłonić Was do fejsbukowych walk w komentarzach, to cykl, który może spowodować, że dojdzie do ciekawych, merytorycznych dyskusji. O co chodzić będzie w tej serii? Nie zdradzę tego przecież we wstępniaku (no może napiszę tu tylko, że logo zostanie zmienione - nie miałem czasu stworzyć nic ciekawego) - wszystko opiszę Wam w głównej notatce. Cykl chciałem zacząć potężnym uderzeniem, a kto jak nie Jason Statham, takie potężne uderzenie może zapewnić? Zapraszam do notatki!



Zasady serii: w (prawie) każdy piątek dostarczę Wam notatkę z cyklu "Filmowa Szóstka". Seria ta polegać będzie na tym, iż co tydzień będę prezentował jedną aktorkę lub jednego aktora i będę starał się wybrać sześć jej/jego najlepszych kreacji. To ważne: chodzi o rolę, a nie o jakość filmu! Nie będę tu leciał na ocenach danego dzieła, będę skupiał się na kreacji aktorskiej. Także może dojść do tego, że w "szóstce" pominięte zostanie jakieś arcydzieło z filmografii danej osoby, bo np: w sześciu średniakach stworzyła lepsze role. Wydaje mi się, że to ciekawe podejście do tematu. A jak to wyjdzie? Mam nadzieję, że bardzo ciekawie, że skłoni Was to do fajnych dyskusji.


FOTOS ZA AMAZON.PL


Dzisiejszy bohater to (a to szok, bo przecież nie zdradziłem tego w tytule) Jason Statham. Czy to dziwny wybór? Nie, przecież wszyscy go kochamy! Serio, znacie kogoś, kto powie, że Brytyjczyk jest beznadziejny? Nie ma takich osób. Statham to jeden z tych aktorów, których po prostu uwielbiamy. Zleje złoli, kogoś uratuje, rzuci zabawnym tekstem, a swoją charyzmą rozsadza kinowe ekrany. Musiał być pierwszym bohaterem tego cyklu! Oto przed Wami sześć, według mnie, jego najlepszych kreacji aktorskich.



FILMOWA SZÓSTKA JASONA STATHAMA



Miejsce szóste: "Transporter" (2002)


FOTOS ZA FILMWEB.PL

W tym miejscu zaczęła się światowa kariera Jasona Stathama. Luzak, rzucający zajebistymi tekstami na prawo i lewo, napieprzający złoli w przepięknym stylu - Statham pokazał tu, że kino akcji nie umrze wraz ze starszym pokoleniem aktorów, takich jak Stallone czy Lundgren, pokazał, że kino akcji wciąż może i będzie królować. To właśnie w "Transporterze" poznaliśmy Jasona takim, jakim go kochamy: jako charyzmatycznego, błyskotliwego aktora, który przez najbliższe kilkadziesiąt lat będzie nas przyciągał przed ekrany. Zresztą i sam film niesamowicie uwielbiam. Dynamiczne, genialne zrealizowane kino. Rolą Franka Martina Statham oczarował widzów - po "Transporterze" Hollywood stanęło przed Brytyjczykiem otworem.



Miejsce piąte: "Szybcy i Wściekli 8" (2017)


FOTOS ZA EW.COM


W tym miejscu zadacie sensowne pytanie: dlaczego akurat "ósemka"? W końcu troszkę w tym uniwersum podziałał. Odpowiem Wam banalnie: zdecydowała jedna scena. DOSŁOWNIE jedna. Statham do serii "Szybcy i Wściekli" pasuje idealnie, perfekcyjnie odnajduje się w tych totalnie przeszarżowanych produkcjach. W "ósemce" pojawia się jednak krótka scena, jedna z moich ulubionych w dorobku aktora (jeśli nawet nie ulubiona). To właśnie w "ósemce" Deckard Shaw (Statham) na pokładzie samolotu ratuje dzieciaka Doma. Kto widział te kilka minut, musi przyznać mi rację. Taniec wśród kul z nosidełkiem przy jednoczesnym eliminowaniu złoli jest absolutnie fenomenalny i dowodzi dwóch rzeczy. Pierwsza to oczywiście mistrzostwo jeśli chodzi o sztuki walki - w efekciarskim wręcz układzie choreograficznym nokautuje konkurencję. Druga to talent aktorski - szybkie przejścia od głupich min kierowanych do dzieciaka do wzroku zabójcy eliminującego tych złych to czysta maestria. To właśnie te kilka minut akcji w samolocie pokazuje, że Jason to nie jest zwykły hollywoodzki mięśniak, a znakomity aktor, który naprawdę wiele potrafi.



Miejsce czwarte: "Koliber" (2013)


FOTOS ZA FILMWEB.PL

A to największe zaskoczenie na liście. "Koliber" to jeden z najmniej rozpoznawalnych filmów w dorobku Stathama. Wciąż się temu dziwię. To właśnie tu Jason pokazuje swoje totalnie odmienne oblicze. W tej kameralnej produkcji, próżno szukać efekciarskich scen akcji. Ba, scen akcji jest tu raptem kilka. "Koliber" zaskakuje prezentacją świata: niezwykle realistyczne, przytłaczające realia. I w tym otoczeniu poznajemy postać Stathama, postać na dnie, nie widzącą przed sobą perspektyw. Brytyjczyk błyszczy na ekranie totalnie zaprzeczając tu swojemu emploi. "Koliber" to kino oparte na dialogach, kino, w którym nie liczy się muskulatura, a charyzma. Statham perfekcyjnie się w tym odnajduje tworząc na ekranie postać niezwykle przekonującą, niezwykle realną. Jason doskonale oddaje złożoność swojego bohatera: z jednej strony osoby, którą dręczą ogromne wyrzuty sumienia, z drugiej zaś osoby, która nie może/nie chce odejść od swojej bezwzględnej osobowości. Ten dualizm jest tu wręcz namacalny. Statham błyszczy tu niesamowicie - szkoda, że tak mało widzów to doceniło. Dodam, że w "Kolibrze" główną rolę żeńską gra Agata Buzek - tak, jak nie przepadam za jej aktorstwem, tak tu odnajduje się znakomicie i tworzy z Jasonem naprawdę świetny duet.



Miejsce trzecie: "Przekręt" (2000)


FOTOS ZA FILMWEB.PL


Dla świata kina Jasona odkrył Guy Ritchie powierzając mu rolę w "Porachunkach". Po dwóch latach od premiery tego dzieła, na brytyjskie ekrany trafił "Przekręt", dzieło, bardzo słusznie, uznawane dziś za kultowe. Ta szalona, błyskotliwa, barwna, niezwykle dowcipna historia przedstawia losy kilku bohaterów, które splatają się w co najmniej dziwnych okolicznościach. Statham gra tu drobnego promotora nielegalnych walk bokserskich, chcącego dorobić się na ustawianiu wyników. Oczywiście nic nie idzie zgodnie z jego planem. Jason ze swoim charakterystycznym brytyjskim akcentem oraz ogromną charyzmą bryluje na ekranie, gdzie aż roi się od wielkich gwiazd. Przypomnę tylko, że mamy rok 2000, Stathama prawie nikt nie zna, a jego partnerami ekranowymi są takie gwiazdy jak Brad Pitt czy Benicio Del Toro. Mimo to, to właśnie Jason jest królem tego dzieło. Błyszczy w każdej scenie, atakuje nas genialnymi tekstami, perfekcyjnie odnajduje się w roli cwaniaczka. Wcześniej Statham próbował swoich sił w sporcie, w modelingu, w reklamie, jednak jakiś zmysł Ritchiego spowodował, że odnalazł i zaprezentował światu późniejszą gwiazdę światowego kina. Rola w "Przekręcie" pokazała, że nadchodzi wielka osobowość. Czy gdyby nie Guy Jason byłby tym, kim jest teraz? To chyba już pytanie retoryczne.



Miejsce drugie: "Niezniszczalni 2" (2012)


FOTOS ZA FILMWEB.PL


Pierwsi "Niezniszczalni" to totalny klasyk, acz to właśnie w "dwójce" Stallone zebrał ekipę totalną i stworzył jedną z najpiękniejszych pocztówek do klasycznego kina akcji. Sly, Willis, Schwarzenegger, Norris, van Damme, Li, Lundgren... No i on, Jason Statham. Nie muszę nikogo przekonywać, iż to miejsce mu się należało, nie muszę nikogo przekonywać, iż Brytyjczyk jest legendą kina akcji na miarę tytanów jak Stallone. Jest tu co prawda jednym z wielu, jednak dzięki swojej ekranowej osobowości sprawia, iż staje się w zasadzie tym najistotniejszym. Grając wśród największych, wychodzi tak naprawdę na pierwszy plan, pokazując, że starsze pokolenie może spokojnie powoli przechodzić na emeryturę (choć tego, co dziś wiemy, nie robią), bo jest on, ich następca, nowy król kina akcji. Żadne tam Reevesy, to właśnie Statham jest bezpośrednim kontynuatorem dziedzictwa Stallone'a, Schwarzeneggera i pozostałych ikon. W "Niezniszczalnych 2" błyszczy w każdej scenie: a to walnie soczystego one-linera, a to zabije efekciarsko stado złoli - ten film to esencja ze Stathama. To właśnie ten Jason, którego kocha i długo jeszcze kochać będzie cały świat. 



Miejsce pierwsze: "Jeden Gniewny Człowiek" (2021)


FOTOS ZA FILMWEB.PL


Nie mogło być inaczej. Statham z Ritchiem ponownie połączyli siły i stworzyli prawdziwe arcydzieło wśród thrillerów. Nie ma tu miejsca na śmieszki, nie ma tu miejsca na one-linery - to brutalna opowieść osadzona w niezwykle brutalnym świecie. To właśnie tu Statham tworzy swoją (na razie) rolę życia. Od jego kreacji bije taką charyzmą, że zdaje się nam, że sama charyzma zaraz wyjdzie z ekranu, by nam spuścić wpie... łomot. Od początku do końca bohater tego filmu jest dla nas niezwykle wiarygodny, a to właśnie za sprawą Jasona. W "Jednym Gniewnym Człowieku" Brytyjczyk przybiera ten wyraz twarzy, który wskazuje, że mamy styczność z prawdziwą, brutalną bestią, która zrobi wszystko, by wyrównać rachunki. Statham jest w tym dziele piorunująco perfekcyjny, każda sekunda jego gry jest prawdziwą maestrią. Ritchie doskonale czuje Stathama, Statham idealnie czuje Ritchiego - prawdziwa klasa. Ciężko będzie Jasonowi przebić wybitność tej kreacji, ale nigdy nie mów nigdy - przed Brytyjczykiem jeszcze długie lata gry, długie lata bycia gwiazdą. Czuję, że jeszcze nieraz nas zaskoczy.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz