środa, 4 października 2023

Filmowe repetytorium Wikinga: rok 1968

 


Dziś "wylosowało" się samo "gęste" - w TOP 5 prezentuję Wam pięć prawdziwych arcydzieł, pięć filmów tak kultowych, że aż wręcz legendarnych. Gotowi? Zaczynamy!




NAJLEPSZE Z NAJLEPSZYCH - ROK 1968



Zacznijmy od jednego z najwybitniejszych dzieł w CAŁEJ historii kina. "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie" to opus magnum (no ok, jedno z dwóch, ale na drugie trochę w tej serii poczekacie [do roku 1984]) Sergio Leone, film tak wybitny, że w języku polskim brakuje słów, by opisać tę perfekcję. Tu wszystko zagrało wręcz w boskim rytmie narzuconym przez boskiego reżysera: aktorzy (na czele z Bronsonem i Fondą), muzyka (co oczywiste - Maestro Morricone), zdjęcia (wybitny Delli Colli), scenariusz (samego Leone oraz Sergio Donatiego), klimat (wybitnie budowany przez muzykę i zdjęcia)... "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie" trwa prawie 165 minut i będzie to jedno z najlepszych 165 minut Waszego życia. To nie tylko najlepszy spaghetti-western w dziejach, to film ponadczasowy. Nawet, jeśli nie jesteś fanką/fanem tego gatunku, w tej produkcji się zakochasz. TOP WSZECH CZASÓW!



Nie zwalniamy tempa - przerzucamy się z koni na konie mechaniczne i dociskamy gaz do dechy. Oto przed Wami "Bullitt", film, który na zawsze zapisał się w historii kina. Dzieło Petera Yatesa to fenomenalnie zrealizowany kryminał, który trzyma w napięciu od samego początku aż po fenomenalny finał. Ogromna w tym zasługa znakomitego scenariusza oraz absolutnie wielkiej kreacji Steve'a McQueena. Czy tylko to sprawiłoby, że produkcja ta uzyskałaby status "kultowej", jaką zasłużenie dzierży? Według mnie, tak. Jest jednak jeden aspekt, który sprawił, że dzieło to oglądać będą nie tylko Wasze dzieci, wnuki, prawnuki, praprawnuki i tak dalej, ale i ludzie, którzy dożyją zagłady tej planety. "Bullitt" zasłynął najlepszą sceną pościgu samochodowego w dziejach kina, pościgu tak genialnego, że do tej pory żaden filmowiec nie zbliżył się do tej perfekcji. Dynamizm, wybitne zdjęcia, muzyka w postaci dźwięku silników i palenia gumy, kultowe już skoki na ulicach San Francisco - to jedne z najlepszych (około) dziesięciu minut w dziejach kina. Pościg w filmie Yatesa wbija w fotel pomimo, iż od jego premiery minęło 55(!) lat. Czy ktoś stworzy kiedyś lepszą scenę, której bohaterami będą samochody? Nie ma na to szans. Pamiętajcie jednak, że prócz pościgu, to naprawdę wybitny kryminał, pozycja obowiązkowa dla każdego kinomana.



Kiedy mowa o klasykach, nie możemy pominąć "Planety Małp". To fantastyczny mix kina sci-fi z kinem przygodowym, produkcja, która odcisnęła spore piętno na światowej kinematografii. Może i wizualnie obraz ten dość źle się zestarzał, jednak nie można odmówić mu absolutnie unikalnego klimatu. Świat wykreowany na potrzeby "Planety Małp" jest fantastyczny, perfekcyjnie przemyślany, doskonale zarysowany i zaprezentowany. Oprócz pierwszorzędnej atmosfery obraz Schaffnera charakteryzuje się kapitalnymi kreacjami aktorskimi (z charyzmatycznym Charltonem Hestonem na pierwszym planie), znakomitą ścieżką dźwiękową, świetnymi zdjęciami oraz jednym z najlepszych zakończeń w historii kina (za każdym razem mnie nokautuje). "Planeta Małp" działa na wyobraźnię i nie zostawi Was obojętnymi. Arcydzieło.



Jeśli istnieje definicja perfekcyjnego kina przygodowego osadzonego w czasach II Wojny Światowej, to "Tylko dla Orłów" jest jej idealnym przykładem. Znakomity styl, znakomite tempo, znakomita fabuła, znakomici bohaterowie - dzieło to wsysa od pierwszych sekund, a tego, że produkcja ta trwa przeszło 150 minut, kompletnie nie odczujecie. Scena na kolejce górskiej i scena wspinaczki zasłużenie przeszły do historii kina, a znakomite kreacje Eastwooda i Burtona tylko potwierdzają prosty fakt: jest to niewątpliwe arcydzieło. Przygotujcie się na 150 minut trzymającego w napięciu kina!



"Człowiek zwany Ciszą" to jeden z najbardziej szokujących filmów, jakie widziałem w swoim życiu. Zakończenie mnie zniszczyło, a gdy dowiedziałem się, że ta straszna historia oparta jest na faktach, aż mną wstrząsnęło. Zasypany śniegiem Dziki Zachód zaprezentowany przez Corbucciego jest jednym z tych miejsc do których nie chcielibyście trafić. Królują tu brutalność, przestępczość i zło wcielone. Reżyser zbudował okrutnie gęsty klimat, Klaus Kinski tworzy jedną z najlepszych kreacji w XX wieku, muzyka Morricone wybornie współgra z fenomenalnymi zdjęciami Ippolitiego - całość filmu naprawdę ociera się o wybitną wybitność. "Człowiek zwany Ciszą" to klasyka gatunku, po seansie której ciężko będzie się Wam pozbierać. To kolejny dowód na to, że Corbucci to nie żaden "gorszy Leone", a wybitny reżyser, którego nazwisko musicie znać.



Pozostałe pozycje obowiązkowe z roku 1968:

- "2001: Odyseja Kosmiczna"

- "Sympathy for the Devil"

- "Afera Thomasa Crowna"

- "Asterix i Kleopatra"

- "Noc Żywych Trupów"

- "Dziecko Rosemary"

- "Zawodowiec"

- "Lew w Zimie"

- "Palacz Zwłok"

- "Wilcze Echa"

- "Kierunek Berlin"



Moja lista hańby - filmy z roku 1968, które chciałbym zobaczyć, a nie miałem okazji:

- "Barbarella"

- "Wszystko na sprzedaż"

- "Człowiek z M3"

- "Zabawna Dziewczyna"

- "Jeżeli..."

- "Godzina Wilka"

- "Romeo i Julia"

- "Piekło na Pacyfiku"

- "Blef Coogana"

- "Stacja Arktyczna Zebra"

- "Łowcy Skalpów"

- "Twarze"

- "Strzelby dla San Sebastian"

- "Bitwa o Anzio"

- "Narzeczona Diabła"

- "Zniszczyć wszystkie potwory"

- "Pogromca Czarownic"

- "Dusiciel z Bostonu"

- "Ostatni po Bogu"

- "Diabelska Brygada"

- "Powrót Draculi"

- "Kill"

- "Wniebowstąpienie"





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz