W zasadzie powinienem już siedzieć w pubie i w napięciu oczekiwać na 20.45. W końcu moje kochane Juve gra z jakimś zespołem, w którym grają Polacy. O drugim meczu nie muszę się wypowiadać, bo i nie ma sensu - po co zajmować się czymś, czym nikt się nie przejmuje? :D Zatem już trzymając zaciśnięte kciuki, napisze dla Was newsy bez ich użycia... Taka magia! :D Choć w sumie i tak ich nie używam :D
1. Osoby, które nie trawią Aquamana mogą spać spokojnie - przynajmniej jeśli chodzi o film "Batman v Człowiek w Czerwonych Gaciach na Wierzchu, których ostatnio zapomniał ich ubrać". Szczyt kiczu pojawi się tu tylko w dwóch, krótkich scenach - co nie zmienia faktu, że ten film i tak nie zapowiada się zbyt dobrze :D
2. Hju Dżakman zmienił zdanie i stwierdził, iż będzie grał Człowieka z Wyskakującymi Pazurami tak długo, jak będzie chciała tego wytwórnia. A, że hajs się będzie dzięki temu dłużej zgadzać.... :D
3. Rooney (nie mylić z Waynem) Mara potwierdziła, iż "Dziewczyna, która igrała z ogniem" nie powstanie. Ojej, ale mi "przykro". Jej, z kolei, hajs się zgadzać nie będzie... :D
4. To już praktycznie przesądzone - Marvel chce, by nowy Spider-Man nie był biały. Do roli poszukiwany będzie Latynos albo Afroamerykanin. A ja się pytam: dlaczego nie Eskimos albo Indianin? To DYSKRYMINACJA!
5. A na koniec mam kilka mądrych zdań, które napisał James Gunn (zacytuję za filmweb.pl) i które idealnie oddają osobowość ludzi uważających, iż kino skończyło się na latach 60 albo że dobry film to jedynie taki, który jest ambitny (albo pseudoambitny, ale oni tego i tak nie zobaczą). Tekstu nie komentuję, bo W PEŁNI się z nim zgadzam:
Nie poczułem się obrażony żartami Jacka Blacka z superbohaterów, a Wy? To były żarty. Nie wiem, czy zauważyliście, ale scenariusz Oscarów nie wydawał się zbyt przemyślany.
Jeśli chodzi o Dana Gilroya, który mówił podczas gali Independent Spirit Awards o przetrwaniu "tsunami superbohaterskich filmów"... Brzmi to dość dziwnie w ustach gościa, którego żona zagrała w dwóch filmach o Thorze. Naprawdę, wygląda na to, że jesteś ofiarą tego tsunami. Ale wiem, że na tych imprezach po prostu zmyśla się coś na bieżąco, więc dam mu przywilej wątpliwości.
Ale prawda jest taka, że w każdym medium popularne produkcje zawsze są lekceważone przez samozwańczą elitę. Zdobyłem już za "Strażników Galaktyki" więcej nagród, niż się spodziewałem. Boli mnie, kiedy ludzie zakładają, że robiąc duże filmy wkłada się w nie mniej miłości, uwagi i refleksji, niż robią to niezależni twórcy czy twórcy filmów uznawanych za "poważne" hollywoodzkie produkcje.
Robiłem filmy klasy B, filmy niezależne, filmy dla dzieci, horrory oraz gigantyczne widowiska. Wokół jest mnóstwo ludzi robiących filmy dla kasy albo z próżności. Ale są też tacy, którzy uwielbiają opowiadanie historii, kochają kino i chcą zwrócić światu trochę magii, którą wzięli z innych filmów. Szczerze mówiąc, nie widzę procentowej różnicy między uczciwymi a mniej uczciwymi na obu tych polach.
Jeśli myślicie, że ludzie robiący filmy o superbohaterach są idiotami, to powiedzcie to głośno. Ale jeśli - jako niezależni albo "poważni" filmowcy - uważacie, że kochacie swoich bohaterów bardziej niż bracia Russo kochają Kapitana Amerykę, Joss Whedon kocha Hulka, a ja kocham gadającego szopa, to po prostu się mylicie.
Jeśli chodzi o Dana Gilroya, który mówił podczas gali Independent Spirit Awards o przetrwaniu "tsunami superbohaterskich filmów"... Brzmi to dość dziwnie w ustach gościa, którego żona zagrała w dwóch filmach o Thorze. Naprawdę, wygląda na to, że jesteś ofiarą tego tsunami. Ale wiem, że na tych imprezach po prostu zmyśla się coś na bieżąco, więc dam mu przywilej wątpliwości.
Ale prawda jest taka, że w każdym medium popularne produkcje zawsze są lekceważone przez samozwańczą elitę. Zdobyłem już za "Strażników Galaktyki" więcej nagród, niż się spodziewałem. Boli mnie, kiedy ludzie zakładają, że robiąc duże filmy wkłada się w nie mniej miłości, uwagi i refleksji, niż robią to niezależni twórcy czy twórcy filmów uznawanych za "poważne" hollywoodzkie produkcje.
Robiłem filmy klasy B, filmy niezależne, filmy dla dzieci, horrory oraz gigantyczne widowiska. Wokół jest mnóstwo ludzi robiących filmy dla kasy albo z próżności. Ale są też tacy, którzy uwielbiają opowiadanie historii, kochają kino i chcą zwrócić światu trochę magii, którą wzięli z innych filmów. Szczerze mówiąc, nie widzę procentowej różnicy między uczciwymi a mniej uczciwymi na obu tych polach.
Jeśli myślicie, że ludzie robiący filmy o superbohaterach są idiotami, to powiedzcie to głośno. Ale jeśli - jako niezależni albo "poważni" filmowcy - uważacie, że kochacie swoich bohaterów bardziej niż bracia Russo kochają Kapitana Amerykę, Joss Whedon kocha Hulka, a ja kocham gadającego szopa, to po prostu się mylicie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz