W piątek w kinach zadebiutowała nowa "Fantastyczna 4". Uznałem, że to dobry pretekst, by podsumować dotychczasowe dokonania MCU w formie wielkiego rankingu. Oto moja (co zatem idzie subiektywna) lista filmów marvelowego uniwersum w kolejności od najgorszego do najlepszego.
WIELKI RANKING FILMÓW MCU:
MIEJSCE 37: "Ant-Man i Osa: Kwantomania" - fatalne efekty specjalne (nic gorszego niż M.O.D.O.K. kino nie widziało), tragiczna fabuła, okrutnie nudni bohaterowie - to nie tylko najgorszy film Marvela, ale i jeden z najgorszych obrazów w tej dekadzie.
MIEJSCE 36: "Fantastyczna 4: Pierwsze Kroki" - totalnie nie czaję hajpu na ten film. Efekty specjalne są tragiczne (Ludzka Pochodnia to prawdziwa tragedia, koleś wygląda, jakbym go namalował w Paincie mając 18 promili alkoholu we krwi), aktorzy beznadziejni (uwielbiam Pedro i Vanessę, ale tu są totalnie ch....), fabuła to żart... Jedyne, co mi się w tym filmie podobało to mój zegarek, który odmierzał czas do napisów końcowych. No dobra, scena pościgu przy czarnej dziurze była spoko, muza też całkiem ok... Reszta do zapomnienia.
MIEJSCE 35: "Kapitan Ameryka: Nowy Wspaniały Świat" - film, który nic do MCU nie wniósł. Ma całkiem fajne sceny akcji i tyle. "Falcon i Zimowy Żołnierz" to był fantastyczny serial, liczyłem, że film, będący jego kontynuacją, uda się równie dobrze. Niestety, nie pykło... Zabrakło polotu, zabrakło pomysłu.
MIEJSCE 34: "Iron Man 3" - Shane Black przejął "Iron Mana" po Jonie Favreau i jedyne, co pokazał to to, że nie rozumie głównej postaci. Trzecia część przygód Człowieka-Żelazka starała się być mroczna, a wyszła patologicznie. Nie uratował tego nawet Downey Jr., który robił co mógł...
MIEJSCE 33: "Ant-Man" - człek-mrówa to najgorsza i najgłupsza postać w MCU. Paul Rudd jest tak zabawny jak polskie kabarety, a całość tej produkcji to jakiś wypierdek Hollywood, który starał się być cool. Jedyne, co tu jest cool to fakt, że jakoś dotrwałem do napisów końcowych...
MIEJSCE 32: "Avengers" - pierwsze spotkanie superbohaterów Marvela powinno być spełnieniem marzeń fanów. Niestety, przeciętny reżyser jakim jest Joss Whedon, zadaniu nie podołał. Nie czuć tu napięcia, nie czuć powagi sytuacji. Aktorzy robili wszystko by uratować to dzieło i tylko dzięki nim otrzymaliśmy średniaka, a nie paździerz.
MIEJSCE 31: "Ant-Man i Osa" - to najlepsza część przygód mrówoczłeka, ale nie dzięki mrówoczłekowi. Robotę robią tu Hana Dżon Kamen, Majkel Daglas i Majkel Penja, całkiem niezły jest tu scenariusz, git są efekty. Da się to obejrzeć bez bólu zębów, a zdarza się, że film sprawia frajdę.
MIEJSCE 30: "Thor: Mroczny Świat" - to strasznie nierówne kino, które mrok przeplata z humorem, fatalne sceny ze scenami naprawdę dobrymi. Malekith jest jednym z najgorzej wykreowanych czarnych charakterów w Marvelu, jednak na szczęście Hemsworth, Hiddleston i Dennings rekompensują tego clowna w pełni. Film ten wyróżnia się w uniwersum swoim klimatem, ale za dużo tu złych decyzji twórców, by w pełni to docenić.
MIEJSCE 29: "Avengers: Czas Ultrona" - tu dla odmiany otrzymujemy jednego z najciekawszych antagonistów w MCU. Ultron jest kapitalny! Szkoda tylko, że Whedon nie miał pomysłu, jak poprowadzić Avengersów, by dać głos każdemu z nich. Bohaterowie wałęsają się bez składu i ładu, mają sporo fatalnie napisanych dialogów... Na szczęście robotę robią tu efekty specjalne, muzyka oraz większa część obsady (poza Johansson i Ruffalo, którzy są tu fatalni), która stara się wyciągnąć ze scenariusza cokolwiek. Szkoda, że ten genialny Ultron został wprowadzony akurat u przeciętnego reżysera, jakim jest Whedon - z kimś innym u steru film ten mógłby trafić do ścisłej topki MCU...
MIEJSCE 28: "Incredible Hulk" - wciąż mało kto wie, że film ten zalicza się do MCU. Nie jest to Hulk idealny, efekty kuleją... Trzeba jednak tej produkcji oddać, że ma fajny klimat, dobry soundtrack oraz znakomitych Nortona (po tym filmie zastąpiony przez Ruffalo), Rotha i Hurta. Od premiery minęło siedemnaście lat, ale wciąż się to dobrze ogląda.
MIEJSCE 27: "Marvels" - zapewne najbardziej znienawidzony film MCU. Mi, o dziwo, dzieło to się podobało. Kupiłem ten motyw girls power (podobała mi się chemia między Larson, Parris i Vellani), kupiłem ten cringe'owy humor, podobała mi się muzyka, polubiłem klimat. Owszem, efekty specjalne są żałosne, finał totalnie oklepany, ale dla mnie seans ten był, o dziwo, przyjemny. Ot spoko film na nudny wieczór.
MIEJSCE 26: "Kapitan Ameryka: Pierwsze Starcie" - typowy origin, ale zrobiony w niezłym stylu. Sceny akcji są naprawdę dobre, obsada znakomita, zdjęcia bardzo dobre... Gdyby tylko poprawić dialogi i sprawić, by patos był mniej infantylny...
MIEJSCE 25: "Czarna Pantera: Wakanda w Moim Sercu" - fabuły tego dzieła totalnie nie pamiętam. Byli Atlantydzi, byli Wakandyjczycy, była zadyma. O co tam poszło? Kij wie. Pamiętam za to, że sceny hołdu dla Chadwicka Bosemana były wspaniałe, muzyka była cudowna, zdjęcia kapitalne, a obsada (z Angelą Bassett, Winstonem Duke'iem i Tenochem Huertą na czele) robiła robotę. Gdyby twórcy dodali do tego lepszy scenariusz...
MIEJSCE 24: "Deadpool i Wolverine" - produkcja strasznie hajpowana, a mnie jakoś mocno nie porwała. To jest oczywiście dobry film, ale do wybitności mu daleko. Były momenty, że się nudziłem, były, że bawiłem się doskonale. Jackman i Reynolds ciągną ten wózek, robią wszystko, by przykryć niedostatki scenariusza i strasznie bezpłciową antagonistkę. Sama kategoria "R" (tylko dla dorosłych) nie wystarczy, by zrobić z Disneya Mesjasza - po spotkaniu Martwego Basenu z Rosomakiem oczekiwałem więcej. To kino dobre, acz powinno być cool i zajebiste.
MIEJSCE 23: "Thunderbolts" - kolejny hajpowany Marvel, który aż tak mocno mnie nie kupił. Znaczy filmowa drużyna jest spoko, aktorzy są spoko, sceny akcji też są spoko, tyle. To, po prostu, dobre kino, które obejrzałem raz i wystarczy.
MIEJSCE 22: "Czarna Wdowa" - tu zaś mamy przypadek filmu, który strasznie hejtowano, a mi się podobał. Wiadomo, fabularnie nie porwał, ot kolejna komiksowa historia. Na szczęście jednak w pełni zrekompensowano nam to humorem, masą akcji i znakomitymi Florence Pugh i Davidem Harbourem. Rozrywka TOP!
MIEJSCE 21: "Spider-Man: Homecoming" - Tom Holland to prawdziwy strzał w dziesiątkę - w końcu otrzymaliśmy Spider-Mana takiego, jakim powinien być (nie pałę jak Maguire czy ulizańca jak Garfield). Jest masa humoru, jest świetne podejście do liceum, jest znakomity Michael Keaton. Może i są tu przestoje, ale niczego to nie zmienia: to znakomite kino superbohaterskie!
MIEJSCE 20: "Thor: Miłość i Grom" - to chyba najbardziej hejtowany film MCU w historii. Cóż, jak to rzec, widać to porypane poczucie humoru Taiki Waititiego mi pasuje, bo ja tam bawiłem się bardzo dobrze. Ten film to totalnie kampowa jazda bez trzymanki, ze znakomitym soundtrackiem oraz fenomenalnym Christianem Balem w roli antagonisty. Ja to kupuję.
MIEJSCE 19: "Eternals" - jeden z najoryginalniejszych filmów Marvela. Chloe Zhao postanowiła stworzyć kino artystyczne w obrębie MCU i uważam, że eksperyment ten, wbrew opiniom, się udał. Dzieło to wyróżnia się przepięknymi zdjęciami, kapitalnym soundtrackiem, położeniem większego nacisku na dramat niż na akcję oraz sporym ładunkiem emocjonalnym. To dowód na to, że kino superbohaterskie może nie być sztampowe.
MIEJSCE 18: "Kapitan Marvel" - wspaniały klimat lat 90 XX wieku, wspaniały duet Larson-Jackson, wspaniały Goose... Widziałem ten film kilka razy i za każdym razem bawiłem się wspaniale. Bardzo dobry origin.
MIEJSCE 17: "Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów" - to świetnie poprowadzona historia, film o wiele bardziej avengersowy niż obie części "Avengers" od Whedona. Znakomite sceny akcji, wspaniale wykreowani bohaterowie, znakomita dynamika... Bracia Russo stworzyli dzieło, które zapada w pamięci.
MIEJSCE 16: "Doktor Strange w Multiwersum Obłędu" - Sam Raimi mógł tu być Samem Raimim. Odpięte wrotki, szaleństwo, totalny wspaniały chaos - to jeden z najbardziej oryginalnych filmów Marvela i jeden z tych filmów do których aż chce się wracać. No i ta wspaniała Elizabeth Olsen, jak jej nie uwielbiać?
MIEJSCE 15: "Spider-Man: Daleko od Domu" - jeden z najzabawniejszych filmów w uniwersum, pełno tu fenomenalnych gagów! Wybitne trio Holland - Gyllenhaal - Favreau, świetne efekty specjalne, masa genialnych scen (rozpierducha w Wenecji!) - ten obraz to czysta, dynamiczna rozrywka!
MIEJSCE 14: "Shang-Chi i Legenda Dziesięciu Pierścieni" - to, że ten film nie dostał (jeszcze) kontynuacji jest największym błędem Marvela. Bardzo dobry scenariusz, kapitalne sceny walk, masa humoru, znakomity duet Simu Liu - Awkwafina - wspaniałe kino!
MIEJSCE 13: "Czarna Pantera" - ależ ten film ma klimat! Ryan Coogler stworzył dzieło cholernie oryginalne, piękne wizualnie, genialne fabularnie. Chadwick Boseman jest tu przegenialny, Michael B. Jordan jest tu przefenomenalny, muzyka miażdży. Oglądanie tej produkcji to czysta frajda, genialne dzieło!
MIEJSCE 12: "Iron Man 2" - pewnie niektórych zaskoczy tak wysokie miejsce tego dzieła, ja jednak mam do niego duży sentyment (który z niczym konkretnym się nie wiąże). Starcie Człeka-Żelazka z Człekiem-Biczem jest kapitalne, AC/DC dowala do pieca, Czarna Wdowa zalicza debiut marzeń - wciąż wspaniale mi się to ogląda.
MIEJSCE 11: "Thor" - Kenneth Branagh (człowiek, który o Szekspirze wie więcej niż Szekspir wiedział o sobie) stworzył film szekspirowski w ramach uniwersum Marvela. Fabularnie petarda (znakomite nawiązania do twórczości Łiliama Trzęsącejwłóczni), aktorsko bomba, muzycznie miazga, wizualnie super - "Thor" to kino dojrzałe i doskonałe.
MIEJSCE 10: "Doktor Strange" - wspaniały origin wspaniałego bohatera. Benek Cumberbatch z Benedyktem Wongiem robią tu genialną robotę, szalone efekty specjalne są cudowne, muzyka niszczy głośniki - znakomite, bardzo dynamiczne kino.
MIEJSCE 9: "Spider- Man: Bez Drogi do Domu" - najlepsza filmowa część przygód Człeka-Pająka w historii. Bez dyskusji! Ależ to jest efekciarskie, ależ to jest przemyślane, ależ to jest dowcipne! Nie ma tu czasu, by złapać oddech, akcja gna na złamanie karku, wszystko tu zagrało perfekcyjnie. Takie podejście do multiwersum to ja szanuję!
MIEJSCE 8: "Iron Man" - film od którego wszystko się zaczęło. Od premiery tego dzieła minęło siedemnaście lat, a obraz ten totalnie się nie zestarzał. Tego filmu nie da się nie kochać. To kino superbohaterskie zrobione z serduchem. No i wiadomo - Black Sabbath!
MIEJSCE 7: "Thor: Ragnarok" - jak już wspominałem, kocham poczucie humoru Waititiego. "Ragnarok" rozbawił mnie do łez! Szalone, dynamiczne i efekciarskie kino, w którym cała obsada zrobiła absolutnie mistrzowską robotę (Hemsworth, Hiddleston, Blanchett, Waititi, Goldblum, Ruffalo miażdżą!). Co za kino! Takich komedii oczekuję!
MIEJSCE 6: "Avengers: Koniec Gry" - "Avengers, assemble", kto po tych słowach nie miał ciarek na całym ciele? Ostateczne starcie z Thanosem okazało się jedną z najlepszych bitew w historii kina, bracia Russo stworzyli coś absolutnie monumentalnego. Czegoś takiego wielkie ekrany prędko już nie zobaczą (o ile jeszcze kiedyś zobaczą...). "Koniec Gry" to dzieło absolutnie wybitne i dowód na to, że kino superbohaterskie może znokautować widzów ogromem emocji (wątek Iron Mana)...
MIEJSCE 5: "Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz" - kino szpiegowskie w świecie Marvela? Proszę bardzo! Kapitalna intryga, zwroty akcji, bohaterowie których, po prostu, kochamy, wspaniały klimat - bracia Russo stworzyli, według wielu, najlepszy film w ramach uniwersum. Głosom tym się nie dziwię, sam kocham tę produkcję całym sercem.
MIEJSCE 4: "Strażnicy Galaktyki" - pierwsze spotkanie z najbardziej szaloną superbohaterską "rodziną" w świecie filmów komiksowych okazało się prawdziwą bombą. Humor, humor, humor i jeszcze raz humor. Ależ to jest wspaniałe dzieło! Wszystko tu zagrało, a finał z "We are Groot" za każdym razem mnie wzrusza. Tak się kręci kino rozrywkowe!
MIEJSCE 3: "Strażnicy Galaktyki 3" - pożegnanie Jamesa Gunna z Marvelem okazało się prawdziwym majstersztykiem. Otrzymaliśmy kino cholernie mądre, poruszające trudne tematy, niesamowicie dojrzałe i mroczne. Ale spokojnie! Humoru też jest tu od groma. Gunn pokazał, że w świecie blockbusterów jest miejsce na kino zaangażowane. Wybitna produkcja.
MIEJSCE 2: "Avengers: Wojna Bez Granic" - pierwsza część ostatecznej walki z Thanosem wstrząsnęła wszystkimi widzami - finał pozostawił nas ze szczękami na podłogach. To monumentalne kino, które znakomicie buduje napięcie przed finalną konfrontacją z Szalonym Tytanem, pokazuje skalę zagrożenia, ukazuje, że wszystko może się zdarzyć. Po seansie miałem mózg totalnie rozwalony. Bomba!
MIEJSCE 1: "Strażnicy Galaktyki 2" - nie mogło być inaczej. To film, który z uniwersum Marvela widziałem najwięcej razy. Kocham każdą sekundę tego dzieła, kocham tu absolutnie wszystko. To jeden z moich najulubieńszych filmów, nigdy mi się nie znudzi. No i nie da się ukryć - na finale zawsze ronię łezkę. To dzieło wybitne, arcydzieło kinematografii, totalna klasyka klasyki!
Na liście znajdują się filmy, które OFICJALNIE należą do MCU - potwierdza to strona Marvela: TUTAJ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz